Artykuły

Być albo nie być na "Hamlecie"

Gdybym miał pisać recenzję z "Hamleta" Nazara zatytułowałbym ją "Pismo obrazkowe". Kiedy tak traktować to przedstawienie, owszem, jest się na co gapić. A jak się człowiek zagapi, to zapomina o myśleniu. (Andrzej Żurowski)

Tego chyba nikt się nie spodziewał: bilety na przedstawienia "Hamleta" w Teatrze "Wybrzeże" zostały już wykupione do końca stycznia. Spektakl, którego premiera odbyła się na początku listopada i przyjęta została raczej chłodno, robi furorę. Entuzjastyczne reakcje publiczności, zwłaszcza tej młodej, manifestującej swój aplauz, jak na rockowym koncercie lub piłkarskim stadionie. Owacje dla Mirosława Baki, odtwórcy tytułowej roli. "Hamlet" w adaptacji i reżyserii Krzysztofa Nazara wywołuje kontrowersje i polemiki, jakich od dawna nie sprowokowało żadne teatralne zdarzenie.

Poniższe wypowiedzi wpisują się w ten polemiczny krąg, pokazując, jak różne są spojrzenia na te inscenizacje oraz jej oceny.

Dr Andrzej Żurowski krytyk teatralny:

- Nigdy za wiele piętnowania efekciarstwa i reżyserskich manipulacji, kiedy łatwy poklask sprzyja ich plenieniu się. a tym samym rezygnacji ze sfery sensów i po prostu logiki przewodu.

Gdybym miał pisać recenzję z "Hamleta" Nazara zatytułowałbym ją: "Pismo obrazkowe". Kiedy tak traktować to przedstawienie, owszem, jest się na co gapić. A jak się człowiek zagapi, to zapomina o myśleniu.

Proszę bardzo - można sobie do woli tłumaczyć moją abominację tym "Hamletem" rzekomym zgorzknieniem i złą wolą krytyka. Proszę bardzo. I tak koń, jaki jest, każdy widzi.

Rozpacz tylko patrzeć, jak cała ogromna, uczciwa i fachowa robota aktorska idzie z dymem - nie z własnej przecież winy.

Marcin Waśkiewicz student II roku PG:

- Bardzo interesujący spektakl. Bez śmiertelnej powagi, co bardzo mnie zaskoczyło. Pełen ruchu i dynamiczny, dzięki czemu trudno się na nim nudzić. Oglądałem z zaciekawieniem, tym bardziej, że sztukę czytałem już dość dawno. Nie raziła mnie szarpanina i szamotanina. Wiele osób bardzo to krytykuje. Dla mnie to jest znak, że postaci dramatu naprawdę żyją, a nie są papierowe. To ludzie z krwi i kości. Wielkie wrażenie wywarła na mnie scenografia, a Mirosław Baka wydał mi się wymarzonym odtwórcą tytułowej roli. Chętnie podyskutowałbym o tym przedstawieniu z kolegami, ale, niestety, oni go jeszcze nie widzieli.

Prof. Jan Ciechowicz teatrolog:

- Krzysztof Nazar proponuje nam oryginalną interpretację szekspirowskiego dramatu. Mieści się ona w tekście "Hamleta", lecz jest dość jednostronna. To "Hamlet" negatywny, antybohaterski, z tezą o zdecydowanie jednoznacznej wymowie. Główne zastrzeżenie budzi nadmierna liberalizacja wartości, brak etycznej normy. Hamlet jest zły, "luzacki", komediancki, wyszydzający wartości. Chce czynić zło, nie ma wyrzutów sumienia albo pokrywa je autoironią.

Cenię sobie natomiast w tym przedstawieniu to, co jest dialogiem tekstu z logiką teatralnej architektury. W tym myśleniu Krzysztof Nazar wraz ze scenografem, Krzysztofem Tyszkiewiczem, zdają się podążać śladem Wyspiańskiego i jego studium o "Hamlecie". Architektura teatralna, prawdziwa maszyna do grania, teatr ogromny wyraźnie rzutują na tę interpretację.

Mamy na pewno do czynienia z ważnym i zajmującym przedstawieniem, wywołującym nieprzymuszoną potrzebę oglądania. Jest w tym spektaklu kilka sekwencji olśniewających - choćby z aktorami, czy oszalałą Ofelią - oraz kilka irytujących: Poloniusz i scena z grabarzami pochodzą jakby z innej "bajki".

Julita Oleksowicz lekarka:

- Nie spodobało mi się to przedstawienie. Było dla mnie stanowczo za długie. Wiem, że to żaden argument, ale po prostu nie zajęło mnie aż tak bardzo, by zapomnieć o czasie. Spektakl wydał mi się histeryczny, a przez to drażniący. Może taki był zamiar reżysera, by poprzez nerwowość i szamotaninę oddać szaleństwo naszej współczesności, atmosferę, w jakiej żyjemy. Od klasyki, od Szekspira, oczekiwałam jednak oderwania od codzienności i bardziej odpowiadałby mi "Hamlet" w tradycyjnym wydaniu, pozwalający delektować się słowem.

Mateusz Drążewski uczeń VIII klasy z Gdańska:

- Przedstawienie w zasadzie bardzo mi się podobało, choć dowiedziałem się potem, że jest to interpretacja "Hamleta" inna od tradycyjnej. W całym spektaklu nie ma żadnej postaci pozytywnej. Wszyscy są źli, oprócz może Poloniusza, ale on nie ma wyraźnej osobowości. Mirosław Baka, który kreuje Hamleta, nadał temu bohaterowi charakter człowieka bardzo niebezpiecznego, pałającego chęcią zemsty, ogarniętego obsesją na punkcie stryja i siejącego zło. Moim zdaniem, aktor odegrał swą rolę genialnie, przykuwając uwagę widzów. Warto na "Hamleta" pójść, choćby po to, by zobaczyć fantastyczną scenografię oraz scenę, która jest w ciągłym ruchu.

Adam Hanuszkiewicz reżyser, dyrektor Teatru Nowego w Warszawie:

- Gdański "Hamlet" jest niewątpliwie bardzo atrakcyjny wizualnie, lecz ja rad bym się kiedyś dowiedzieć, co z niego wynika poza tą zewnętrzną atrakcyjnością? Słyszę, że zachwycili się tym przedstawieniem młodzi ludzie, którzy być może odbierają je jako nowatorskie, bo innych inscenizacji nie widzieli. Ten rodzaj manifestacji teatralnej jest mi znany - 25 lat temu zrealizowałem "Hamleta" wraz z Marianem Kołodziejem z trzema żelaznymi kurtynami, na podobnej zasadzie.

Teatru elżbietańskiego uczyłem się u Wilama Horzycy, u którego wszystko działo się w słowie. A tu - w moim odczuciu - zabija się kontakt ze słowem Szekspira, inaczej rozumie monologi. I jeszcze jedno: można wierzyć, że Guildenstern i Rozenkranz są łobuzami i homoseksualistami (co dzisiaj, niestety, trąci Ciemnogrodem). Ale biorąc Szekspira na warsztat, nie można nie wierzyć w istnienie ducha ojca, a więc - w Boga. Przykro mi to mówić, ale to jest ewidentne barbarzyństwo, rodem z ruskiego antytranscendentnego socrealizmu. Anglicy powiadają: w ostateczności można nie wierzyć w duchy, ale że istnieją - to fakt.

Podzielam opinie reżysera i wykonawcy roli, że baby niejednemu dały się we znaki. Ale żeby nimi tak pomiatać jak Hamlet matką, a do rozbijania dekoracji używać ciała Ofelii - to przesada. Panowie, baby i tak wygrają!

Ewa Maj-Kurpiewska polonistka w Technikum Budowy Okrętów w Gdyni:

- Byłam na "Hamlecie" z kilkunastoosobową grupą uczniów IV i V klasy w kilka dni po premierze. Zaskoczyli mnie swoją reakcją. Po każdym akcie gotowali aktorom owację na stojąco, wpadli w zachwyt. Takiego entuzjazmu jeszcze u nich nie widziałam. Sama mam do tej inscenizacji sporo zastrzeżeń, wielu rozwiązań nie rozumiem, zdecydowanie przeszkadza mi nadmiar ekspresji. Ale moim uczniom to właśnie odpowiadało. Nie narzekali, że przedstawienie jest długie, całkowicie pochłonęła ich akcja. Byli chyba - bo dopiero będziemy tego "Hamleta" omawiać - zaskoczeni, że tak dużo i szybko może dziać się na scenie. Jestem ciekawa ich wrażeń, bo sama - nie ukrywam - przywykłam jednak do klasycznych wystawień.

Mateusz Górski ósmoklasista z Gdyni:

- Nie czytałem jeszcze "Hamleta". Do teatru poszedłem z mamą. Przedstawienie było długie, ale wcale mnie nie znudziło. Niecierpliwie czekałem na zakończenie, bardzo wciągnęła mnie intryga. Oglądam dużo filmów, zwłaszcza amerykańskich, i w teatrze czułem się trochę tak, jakbym patrzył na kryminał. Może niepotrzebnie tak się ciągle na scenie szarpią, ale to chyba dobrze, że stale się coś dzieje i zmieniają się sytuacje. Długo po wyjściu z teatru myślałem o tym, co zobaczyłem. Zachwycił mnie Mirosław Baka w roli Hamleta. Chciałem nawet poprosić po przedstawieniu o autograf, ale zabrakło mi odwagi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji