Artykuły

Hamlet egoista

"Hamlet" jest jak gąbka, gdyż wchłania w siebie i objaśnia całą współczesność, uważa Jan Kott. Krzysztof Nazar, inscenizator gdańskiej wersji arcydzieła Szekspira, odarł bohaterów tej tragedii z sentymentu. Wszystkie postacie - poza biedakami: Horacym i aktorami - pokazał jako istoty bezwzględne i brutalne, którym i tak dar władzy wymknie się z rąk. Okrutna, acz trafna diagnoza naszych czasów...

Nazar przede wszystkim demitologizuje głównego bohatera. Hamlet w wykonaniu Mirosława Baki okazał się osobnikiem egoistycznym, skupionym na sobie, zimno kalkulującym, trakującym zło, jako skuteczne narzędzie do naprawy świata. Niestety, złem nie można posługiwać się bezkarnie - nawet jeśli tym działaniom przyświecają najlepsze intencje. Czy jednak w tych kategoriach można traktować krwawą zemstę, choćby nawet za niewinną śmierć rodziciela? Inscenizator uważa, że nie.

Interesuje go w "Hamlecie" przypadek rozziewu między intencjami a konsekwencjami poczynań. Dzisiejsze czasy - podpowiada - wymagają rozwagi i odpowiedzialność. W paroksyzmach gniewu Hamlet policzkuje matkę, miota nią po podłodze, kruchą Ofelią wielokrotnie ciska o ścianę. Cynicznie triumfuje wysyłając Rosencrantza i Guildensterna na pewną śmierć. Manierami przypomina bardziej dzisiejszego księcia półświatka niż niegdysiejszego księcia krwi. Taki Hamlet drażni i irytuje. Wszelako widz przeżywa wraz z nim dramat niemożności - per fas et nefas - poprawy świata. Hamlet Baki jest człowiekiem wyczulonym na teatralny efekt. Widać to już w scenie ubierania się w zbroję ojca, a zwłaszcza w słynnym monologu "być albo nie być" - wygłoszonym z ironiczno-patetycznym dystansem przed przybyłą do Elsynoru trupą aktorów. "Przestań, przestań..." - pobłażliwie strofuje syna Królowa Gertruda - świetna w tej roli Joanna Bogacka - gdy Hamlet "zagra się" w swym rozżaleniu. I Hamlet przestaje. W tak poprowadzonej roli Baka jest bez zarzutu.

Rewelacyjnie "zrobiona" jest też postać Ofelii, w gościnnym wykonaniu Marty Kalmus - reżyser odkrył ją w krakowskim Starym Teatrze, gdzie nie dostaje ról na miarę swego talentu. Aktorka zrywa z polskim kanonem wykonań tej roli jako "skrzywdzonej pierwszej naiwnej". Pojawienie się Ofelii w scenie z mentorsko perorującym Laertesem od razu ustawia ją w pozycji świadomej biegu spraw "lolitki", która wcale nie zamierza słuchać rad brata. Przekonają ją dopiero perswazje ojca, że jej związek z księciem nie rokuje nadziei. Wyraźna zmiana znaczeń nie miała wszak wpływu na scenę obłędu Ofelii, zagraną (i to jak!) przez Martę Kalmus z rzadką drapieżnością.

Ciekawych ról jest więcej: Krzysztof Gordon - jako mocno stąpający po ziemi Klaudiusz, Jerzy Kiszkis - zapobiegliwy do obrzydliwości Poloniusz, Ryszard Ronczewski - honorowy Aktor, Jerzy Łapiński - błaznujący mędrzec Grabarz. Dobrze wpisał się w całość Jacek Labijak swoim epizodem garbatego demona, Dworzanina Ozryka. Jak na mój gust trochę za mało było widać Horacja (Grzegorz Gzyl), komentującego poczynania Hamleta głównie zatroskaniem twarzy, a już szczególnie Laertesa (Dariusz Szymaniak).

Skomplikowana, acz doskonale funkcjonująca machineria sceniczna Krzysztofa Tyszkiewicza, otwierała się na mosty zwodzone warownego zamku, komnaty, celkę-sypialnię z łożem królewskim, które Hamlet w okamgnieniu przeobraża w... katafalk. Był też zespół waltornistów, umieszczony na chmurze horyzontu, grający fascynującą, rozbudzającą zmysły i umysły, niepowtarzalną (mimo epigonów) muzykę Zygmunta Koniecznego. Jeśli mi więc czegoś w tym przedstawieniu zabrakło, to chyba tylko znaczącego zakończenia, bo dyrygowanie nie do taktu zespołem sześciu instrumentów dętych przez Fortynbrasa odczytuję jako prowizorkę. A czy nasze życie nie jest aby jedną nieustającą prowizorką?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji