Artykuły

Zaułki historii

Kopenhaga Michaela Frayna osnuta jest wokół losów dwóch wybitnych fizyków XX wieku - Niemca Wernera Heisenberga i Nielsa Bohra, naukowca duńskiego pochodzenia. W dramacie Frayna obaj spotykają się po śmierci i przywołują dramatyczne wydarzenia z okresu II wojny światowej, które stały się ich udziałem. Ironia historii zapętliła losy i wzajemne relacje niegdysiejszych przyjaciół oraz naukowych partnerów: Heisenberg przewodził niemieckiemu projektowi skonstruowania broni nuklearnej, zaś Bohr po ucieczce z Danii przed nagonką antyżydowską przyczynił się do zbudowania bomby atomowej, którą zrzucono na Hiroszimę w sierpniu 1945 roku. Istotne dla inscenizacyjnego ujęcia wydaje się pytanie o sens sytuacji, z której Frayn wyprowadza akcję dramatu: czemu ma służyć pośmiertna rozmowa Bohra i Heisenberga? Naświetleniu wydarzeń związanych z niemieckimi planami budowy bomby atomowej, które kryją się w domysłach i sprzecznych interpretacjach historyków? Wskazaniu na moralną dwuznaczność nauki, która wynajduje coraz bardziej "higieniczne" sposoby masowego zabijania? A może po prostu - opowiedzeniu widzowi jednego z najbardziej tajemniczych i niejasnych epizodów II wojny światowej?

Inscenizacja Krzysztofa Babickiego wydaje się skłaniać ku trzeciemu rozwiązaniu - przedstawieniu rzeczywistych wydarzeń, które barwnością przewyższają niejedną fikcję. Tylko że gdański spektakl do tego właściwie się ogranicza: odkrywanie nieoczekiwanych aspektów tej historii nie służy samopoznaniu bohaterów, nie rozwija zaangażowanych w nią postaci. Jerzy Kiszkis jako Bohr i Dariusz Szymaniak w roli Heisenberga wtajemniczają widza w zajmującą historię, ale nie podporządkowują granych przez siebie postaci zmienności fabuły. Jakby obaj fizycy z góry znali skomplikowany splot tamtych wydarzeń, podczas gdy w dramacie Frayna odsłania się on przed nimi stopniowo, ujawniając mistyfikacje wielu punktów widzenia. Wszak spotkanie Heisenberga, Bohra oraz jego żony (w tej roli Halina Winiarska) jest rodzajem konfrontacji, a jednocześnie - dzięki zderzeniu odmiennych perspektyw, jakie reprezentują bohaterowie - szansą zrozumienia roli, którą każdy z nich odegrał w spektaklu historii.

Dramat Michaela Frayna rozgrywa się jedynie na płaszczyźnie słów (miejscami sprawia nawet wrażenie zbyt przegadanego). Aktorzy mają bardzo ograniczone możliwości uruchomienia pozawerbalnej ekspresji. Środek ciężkości spoczywa na sposobie wypowiadania zdań, nasycaniu ich emocjami i cieniowaniu tonacji. Twórcy spektaklu wydają się tego świadomi - efekty muzyczne i wizualne są subtelne, nie odciągają uwagi widza od rozmowy Bohra, Heisenberga i Margrethe. Niestety, aktorzy Teatru Wybrzeże poddają się frazie dramatu wpadając w ton zwyczajnej, towarzyskiej wymiany zdań. Nie biorą pod uwagę, że horyzontem tych słów są dramatyczne wydarzenia, a perspektywę eleganckiej rozmowy wyznacza koszmar Hiroszimy i Nagasaki. W gdańskiej inscenizacji Heisenberg i Bohr nie są obdarzeni pełną świadomością konsekwencji swoich odkryć, towarzyszą im jedynie obawy, które pojawiały się przy pierwszych próbach rozszczepienia cząstki uranu, a nie groza wydarzeń, do których te badania doprowadziły. A przecież kontekst jądrowych eksperymentów ustawia w zupełnie odmiennym świetle spotkania i naukowe pasje obu fizyków.

Bohaterowie gdańskiej Kopenhagi nie tylko pozostają statyczni i nie podlegają wewnętrznemu rozwojowi. Wydają się takie mało wyraziści. Tę akurat cechę można uznać za zamierzoną, bo wynikającą z obawy, aby nie przekłamać wizerunków obu fizyków i całego splotu wydarzeń, w jakich uczestniczyli. Jednoznacznie zinterpretowane zachowanie lub zbyt silnie wydobyta cecha charakterystyczna mogłyby okazać się sprzeczne z rzeczywistymi postaciami. Podobny lęk przed ingerencją w tkankę historii obecny jest w dramacie Frayna, który ukazuje Wernera Heisenberga (bo tylko jego motywacje są niejasne i problematyczne) przez pryzmat sprzecznych ocen. Sugeruje, że był skończonym draniem i karierowiczem, który nie zawahałby się skonstruować dla nazistów bomby atomowej, a jednocześnie podsuwa myśl, że być może fizyk sabotował niemieckie badania. Wskazuje na wzajemnie wykluczające się przyczyny spotkania Heisenberga z Bohrem w 1941 roku w Kopenhadze: Niemiec przyjechał jako szpieg czy jako przyjaciel? Chciał ostrzec Bohra, że hitlerowcy planują badania nad bronią jądrową, a może raczej pragnął go dla nich pozyskać? Babickiemu jednak nie udało się wydobyć całej wieloznaczności tej historii i oddać wszystkich sugestii, jakie kryją się w Kopenhadze. Nie jestem pewna, czy to w ogóle było możliwe. Mam wrażenie, że o wiele bardziej owocne byłoby ryzyko skłonienia się w stronę jednej z hipotez. Jednym słowem: twórcza interpretacja tamtych wydarzeń, która nadałaby sytuacjom konkretności i je dookreśliła. Wszak dotarcie do prawdy historii, odarcie jej z narosłych mistyfikacji i stereotypów myślenia jest utopijne. O tym przecież jest Kopenhaga Michaela Frayna. Już sam fakt literackiego przetworzenia jest rodzajem ingerencji w rzeczywistość. Trzeba jedynie wyciągnąć z tego teatralne konsekwencje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji