Artykuły

Szaleni w świecie normalnych

Przewrotny tekst Petera Zelenki, kilka bardzo dobrych ról i pomysłowa scenografia są zdecydowanymi atutami spektaklu "Zwyczajne szaleństwa". Szkoda tylko, że reżyser uparł się, by historyjkę zabawną - choć z poważnym przesłaniem - opowiadać przez niemal trzy i pół godziny.

Najnowsza premiera "Teatru Wybrzeże" - "Zwyczajne szaleństwa" Petera Zelenki w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego to propozycja ciekawa, ale... dla cierpliwych. Bohater "Zwyczajnych szaleństw" - Piotr (w tej roli świetny Cezary Rybiński, który do tej pory pozostawał w cieniu, ale na szczęście doczekał się wreszcie w Teatrze "Wybrzeże" większej roli) jest gotów zrobić wszystko, aby wróciła do niego Jana (Magdalena Boć), jego ukochana dziewczyna, z którą chce spędzić resztę życia. Dobrych rad (takich jak ugotowanie włosów ukochanej w ciepłym mleku, spalenie ich wraz z liśćmi jabłoni i rozrzucenie w miejscu pierwszej randki) udziela mu przyjaciel - Mucha. Najmniej jednak do tego upoważniony, bo to jego właśnie opuszczają wszystkie kobiety, przez co popada w coraz głębszą depresję. Albo szaleństwo. Nie chce z nimi mieć już nic wspólnego i postanawia uprawiać seks z odkurzaczem lub umywalką. Znajduje wreszcie taką, która od niego nie odejdzie nigdy - kupuje sobie manekin. Dariusz Szymaniak jako Mucha przede wszystkim bawi, ale samotny nieszczęśnik szukający miłości - potrafi także wzruszać. Jana odchodzi od Piotra z powodu nietuzinkowej rywalizacji. To Piotrowi właśnie przytrafiają się zupełnie nieprawdopodobne i szalone sytuacje, ale Jana chce być jeszcze bardziej szalona niż Piotr. Miłość traktuje jak wyzwanie do walki na śmierć i życie. Zgodnie ze znanym powiedzeniem, że w miłości jak na wojnie - wszystkie chwyty dozwolone. Jana dodaje tylko jeden szczegół... nie można się nudzić. Zwabia zatem facetów na jedną noc pod pozorem romantycznego spotkania, które ma wyglądać jak niezwykłe zrządzenie losu. Spektakl rozciągnięty między farsą a tragedią raz bawi, raz nuży. Ale w całym tym zamieszaniu pojawiają się rodzice Piotra (brawurowe i przejmujące role Doroty Kolak oraz Ryszarda Jasińskiego). I dopiero w nich odnaleźć można prawdę. W ludziach, którzy żyją ze sobą czterdzieści lat i nic o sobie nie wiedzą. Mąż zakłada sukienkę żony, a żona - garnitur męża - by bardziej "wczuć" się w siebie, zrozumieć. On odnajduje wreszcie szczęście w romansie z rzeźbiarką (w tej roli jak zawsze zabawna i przekonująca Małgorzata Brajner), a ona - wolność w szpitalu psychiatrycznym. To dzięki tej parze sztuka Zelenki nabiera właściwych proporcji i sensu. Reżyser Krzysztof Rekowski prowadzi swoistą grę z widzem, każąc mu co chwilę weryfikować poglądy na temat tzw. normalności. Bo czy szalona jest para ze sztuki Zelenki, która potrafi uprawiać seks tylko kiedy patrzy na nich ktoś trzeci? A może bardziej nienormalne jest to, że ludzie nie chcą dzisiaj ze sobą rozmawiać patrząc sobie w oczy i spędzają czas na internetowych czatach? Bohaterowie sztuki Zelenki rozpaczliwie szukają miłości i akceptacji, dlatego wybaczamy im wszystkie szaleństwa. Groźne przede wszystkim dla nich samych. Ruchoma scenografia Macieja Chojnackiego (przesuwające się co chwilę na oczach widzów ściany i winda; wjeżdżające i wyjeżdżające materace) sprawia wrażenie zwariowanej karuzeli, na którą można wskoczyć w każdej chwili. Zejść jednak - bardzo trudno. Szkoda tylko, że reżyser nie nadał spektaklowi tempa i rozciągnął niektóre sceny do granic wytrzymałości widza. Paradoksalnie w tej poddańczej wierności wobec sztuki Zelenki gubi się sens tego przewrotnego tekstu. Warto jednak ten świat "szaleńców" zobaczyć. Bo jeśli spojrzymy na nasze życie z dystansu... czy wszystko w nim "normalne"?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji