Artykuły

Co może Janda?

Janda miała łzy w oczach, a ludzie bili brawo na stojąco. Nawet ci, którzy mieli miejsca siedzące. Teatr Powszechny w Warszawie nowy sezon zaczął bowiem eksperymentalnie. Pyszną rzecz - sztukę "Shirley Valentine" - zamiast wystawić jak Pan Bóg przykazał na dużej scenie, przeniesiono na małą. Podobno liczba sprzedanych biletów groziła łysinami na większej widowni. Tymczasem jednak ludzi przyszło sporo i sezon trzeba było zacząć bałaganem: donoszeniem krzesełek na małą scenę, sadzaniem młodszych na schodach i ustawianiem starszych pod ścianami.

Lecz po 10 minutach złość na organizacje widowiska szczęśliwie wyparowała. To Krystyna Janda uratowała swojego dyrektora administracyjnego teatru. Sama świetnie się bawiąc, zinterpretowała monodram tak, ze sala pękała ze śmiechu i momentalnie cichła, gdy nadchodziła chwila refleksyjnych podsumowań. Słowem Janda owinęła widownię wokół małego palca i robiła z nią to, co chciała. To trzeba zobaczyć!

Sztuka niby błaha. Kilka miesięcy z życia zwykłej angielskiej 42-letniej matki i żony. Ale jak napisane! Po dwóch godzinach słuchania, o Shirley Valentine wiemy wszystko i możemy się z nią utożsamiać. Problemy wszystkich małżeństw bywają podobne - podane z dystansem i okraszone humorem - bywają sympatyczne.

Więc może tak trzeba przyjmować życie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji