Artykuły

Shirley - zemsta na mężczyznach

Małżeństwo jest jak sytuacja na Bliskim Wschodzie - nie ma dobrego rozwiązania, słowo "kocham" - to mógł wymyśleć tylko jakiś facet - monolog Shirley, gospodyni domowej, kobiety po 40, z kilkunastoletnim stażem małżeńskim - pełen jest takich mądrości.

- Mnie to śmieszy prywatnie - tłumaczyła wczoraj dziennikarzom Krystyna Janda. Aktorka zagrała "Shirley" już ok. 150 razy, w Poznaniu od poniedziałku do wtorku - trzy.

Shirley Valentine gada i plotkuje przez półtorej godziny - o swoim mężu, o dzieciach, przyjaciółkach, koleżankach z czasów szkolnych, wreszcie o sobie. Wszystko są to prawdziwe historie - autor "Shirley Valentine" Willy Russell przez 10 lat jako damski fryzjer słuchał zwierzeń swoich klientek. - Mężczyzna by tego nie wymyślił - powiedziała Janda.

Opowiadając te historie Shirley pije wino, gotuje ziemniaki, smaży jajka, wybiera się w podroż. Raz krzyczy, potem płacze, po czym znów śmieje się. Nie jest feministką, ma fantastyczne poczucie humoru, od mężczyzny jeśli już nie miłości, to oczekuje przynajmniej akceptacji. Pomimo że zadaje sobie pytanie, dlaczego zmarnowała swoje dotychczasowe życie, wie, iż nie jest jeszcze przegrana.

Shirley w wykonaniu Krystyny Jandy - chociaż kura domowa - jest fascynującą kobietą, trzeba ją tylko na nowo odkryć. - Moja Shirley jest inteligentniejsza od pierwowzoru - powiedziała Janda. - Jest skrótem wszystkich kobiet, które znam.

W poniedziałek o g. 11 na widowni Teatru Muzycznego sztukę "Shirley Valentine" Willy Russella oglądała młodzież (bardzo szkolna - paluszki i ciasta plus coca cola). Pomimo że rozterki osób po czterdziestce są dopiero przed nią, po zakończeniu spektaklu bili brawo na stojąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji