Dwie twarze kobiety po czterdziestce
CZTEROKROTNIE wystąpiła w Szczecinie pierwsza gwiazda polskiego ekranu, a przy tym znakomita aktorka dramatyczna - Krystyna Janda. Zagrała role dwóch przeciwstawnych sobie typów kobiet po czterdziestce, czyli w "swoim" wieku, demonstrując niezrównane rzemiosło sceniczne. Ktoś może się oburzyć na słowo rzemiosło, ale to ono właśnie, doprowadzone go perfekcji jest zdolne przykuć na ponad dwie godziny uwagę kilkuset ludzi. Każdy z nich zapłacił za magię nazwiska ponad 200 tys. zł i to jej rzemiosło sprawiło, że nikt nie żałował.
Na przejmujący, melancholijny spektakl według Simone de Beauvoir "Kobieta zawiedziona" powinni się byli wybrać raczej ludzie pełni inicjatywy, o silnej konstrukcji psychicznej, optymiści by się nieco d o s m u c i ć, wyszlachetnieć. Na drugi -"Shirley Valentine" - raczej ludzie cisi, nadwrażliwi, nieśmiali, by nauczyć się jakże prostej, ale zarazem jakże trudnej sztuki życiowego optymizmu i zaradności. Tymczasem na oba przyszli i jedni, i drudzy.
Jakże wysubtelnia z wiekiem styl gry Jandy, jakiej nabrał głębi wyrazu... Trzeba by dziś tej dojrzałej aktorce pokazać jej dawny film "Przesłuchanie", w którym wrzask i histeria jest dynamiczna i efektowna, ale... zabija prawdziwy ludzki dramat. Krystyna Janda nie zmarnowała tych lat.