Artykuły

Kto warzy ten żur? - Kutz diagnozuje kulturę

Dzisiejszy stan naszych teatrów charakteryzuje się dwoma cechami: jest goły jak święty turecki, dziko komercyjny i prawie w całości opanowany przez środowiska homoseksualne. Będziemy mieli to, co możemy dziś oglądać, tylko podniesione do kwadratu. Jestem pewien, że z teatrem stanie się to samo, co z polskim kinem, co oznacza, że w praktyce zaniknie całkowicie teatr repertuarowy - pisze Kazimierz Kutz w swoim cotygodniowym felietonie w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Ci, co pamiętają, jakie robiliśmy filmy, jaki był teatr w czasach PRL-u, zastanawiają się, co stało się przez te 20 lat wolnej Polski, że aż tak - jak to widzimy - kultura rozmywa się w tandecie i artystycznym szalbierstwie. Ano zmienił się ustrój z gospodarki państwowej na gospodarkę wolnorynkową. Zmieniła się gospodarka na lepszą, ale upadła kultura. Zdegradowała się. Mamy w teatrze i filmie powtórkę z historii.

Kino i teatr są tak kiepskie jak przed wojną, teraz doszło jeszcze ich upolitycznienie, czyli poddanie się służbie narodowo-katolickiej ideologii. Kwitnie stary proceder (bo jeszcze sprzed wojny) adaptacji lektur szkolnych, bo wtedy nauczyciele prowadzą młodzież do kina, i dwa nowe pola łatwego i dużego zysku: papa-biznes i Holocaust-biznes. Scenariusze związane z osobą Karola Wojtyły i prześladowaniem Żydów przez Niemców podczas wojny przechodzą przez Instytut Sztuki Filmowej jak po maśle i z reguły z największymi dotacjami.

Mają drogę wolną na ekrany i nikt nie odważy się o nich źle napisać. W tej konkurencji obłuda i cynizm uchodzą za cnotę i wszyscy udają, że wszystko jest w porządku. Czy nie jest to aby drenowanie kieszeni wiernych, indoktrynacja dzieci i szafowanie "mieniem pożydowskim a rebours"? "Pianista" Romana Polańskiego lideruje tej tendencji, dochrapał się Oscara za film, choć w istocie jego film jest opowieścią o dobrym Niemcu. Poszedł drogą Spielberga, by zasłużyć na biznesową statuetkę. Nasi krajowi koniunkturaliści poszli tym tropem i powstała cała seria o tym, jak Niemcy gnębią Żydów, a czasem Polacy pomagają Żydom, co miało przysłonić prawdę o tym, co działo się podczas wojny z Żydami w Jedwabnem i okolicznych wsiach w Łomżyńskiem. Wszystkie te filmy w kategoriach artystycznych są knotami; te papabiznesowe także - jest w tym przejaw sprawiedliwości, bo koniunkturalizm musi rodzić chałę. Teraz znana reżyserka o ambicjach "hollywoodzkich" kończy jeszcze jeden film o wiadomej tematyce, a reżyser Pasikowski po siedmiu latach czekania otrzymał nareszcie finansowe wsparcie do swojego filmu, który w kontekście nawiązuje do tego, co zdarzyło się w Jedwabnem. Znam scenariusz. Powstanie film, który - jak to dawno na polskich filmach bywało - wstrzyma nasz oddech.

Nie tak dawno, kiedy nastały czasy rządów PiS, który przejął w jedną noc telewizję i radio publiczne, ubeckie materiały zgromadzone w Instytucie Pamięci Narodowej zastąpiły dzieła Szekspira i Czechowa, i w ramach nowej polityki historycznej mieliśmy rozkwit opowieści martyrologicznych i publicystyczno-rozliczeniowych. Pisarstwo Wildsteina weszło w miejsce Tołstoja, a reżyser Zalewski wymienił się z Zanussim. Zdominowano także Instytut Filmowy i co drugi film toczył się w ubeckich kazamatach. Miejsce erotyki filmowej zajęły przesłuchiwania.

I choć uchwalono ustawę o Instytucie Filmowym, na wzór podobnych placówek w państwach europejskich, kino polskie nie nawiązało do swoich najlepszych tradycji lat powojennych, choć takie przyświecały zamierzenia, bo dystrybutorom, producentom prywatnym i politykom udało się zapewnić w Instytucie swoje interesy. Zdominowali go. I choć Instytut jest agendą Ministerstwa Kultury, nie udało się z tej placówki uczynić służebnicy kultury i sztuki.

Teraz - można powiedzieć nareszcie! - uchwalona będzie ustawa o funkcjonowaniu instytucji kultury, a w jej ramach dojdzie do strukturalnych przemian w polskim teatrze. To jest koniec etatyzacji w teatrach i władzy związków zawodowych. Właściwie będzie tak: absolutna władza dyrektora, pusty gmach i aranżowanie przedsięwzięć teatralnych i imprez artystycznych. Wszystko płynne. Trzeba jednak wiedzieć, że dzisiejszy stan naszych teatrów charakteryzuje się dwoma cechami: jest goły jak święty turecki, dziko komercyjny i prawie w całości opanowany przez środowiska homoseksualne. Będziemy mieli to, co możemy dziś oglądać, tylko podniesione do kwadratu. Jestem pewien, że z teatrem stanie się to samo, co z polskim kinem, co oznacza, że w praktyce zaniknie całkowicie teatr repertuarowy. A więc to, co stanowiło kiedyś jego siłę i poziom europejski. Teatr Szekspira i Czechowa będzie li tylko wspomnieniem albo przeróbką nie do poznania. Wielcy naszego teatru: Leon Schiller, Stefan Jaracz (przed wojną), Kazimierz Dejmek, Erwin Axer, Konrad Swinarski, Zygmunt Hubner czy Adam Hanuszkiewicz staną się postaciami ze świata fikcji.

Politycy zawłaszczyli telewizję publiczną i zniszczyli ją jako narzędzie edukacji i kultury, co uniemożliwiło młodszym pokoleniom wejście do świata kultury wyższej, a także kształtowanie społeczeństwa obywatelskiego. Zwyciężyła polityka i komercja: polityczne ględzenie i kicz. Kino polskie ugrzęzło w szponach ludzi interesu. Teraz teatr uwolniony będzie od starych uciążliwości, ale nowe mechanizmy nie zabezpieczają mu drogi do sztuki wielkiej.

Literatura jako źródło wszelakiego piękna przestaje mieć znaczenie. Wszystko idzie w popkulturę i łażenie z gołym kutasem po scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji