Artykuły

"Shirley Valentine"

Teatr Powszechny dość konsekwentnie walczy o widza. Pisałem już w tym miejscu o sympatycznym wieczorze piosenek Ordonki, a tu znów duża atrakcja na afiszu. Na małej scenie odbyła się prapremiera sztuki Willy Russela "Shirley Valentine" wyreżyserowana przez Macieja Wojtyszkę, w przekładzie Małgorzaty Semil i ze scenografią Ewy Bystrzejewskiej. Russel jest w Polsce dość popularny, choćby za sprawą "Edukacji Rity" wystawionej z takim powodzeniem przez Ateneum. Jego najnowsza komedia uznana została za sztukę roku i od dwóch sezonów grana jest przy pełnej widowni w Londynie. Swego dzieła autor nie określa mianem monodramu - uważa, iż jest to coś więcej - czyli komedia jednoosobowa. I rzeczywiście chyba tak jest, a realizacja wymaga przede wszystkim wielkiego kunsztu od aktorki w głównej, tytułowej i jedynej roli. Takie zadanie z powodzeniem mogła udźwignąć tylko Krystyna.

Gdybym najprościej miał określić tę komedię, powiedziałbym, iż jest to sztuka dla gospodyń domowych. "To nie są moje problemy" - powiedział mi po premierze młody reżyser. I ta jego pewność siebie w postawieniu diagnozy kazała mi głębiej zastanowić się. Czy rzeczywiście?

"Shirley Valentine" to historia 42-letniej gospodyni-żony-matki, która mimo rodziny i przyjaciółek jest osobą szalenie samotną. Jej jedynym prawdziwym kompanem jest... ściana, z którą prowadzi długie monologi, choć chyba trafniej, lecz mniej precyzyjnie, można by powiedzieć - dialogi. Jest trochę zwariowana, ale w granicach normy, lecz przede wszystkim nie zrozumiana, nie spełniona, nie wysłuchana. Jej jedynym marzeniem jest wycieczka do Grecji. "Pić wino w kraju, w którym rosną winogrona" - zwierzy się ze swojego marzenia. Kiedy jej pragnienie się spełni - odkryje nie tylko nowy, nieznany świat zewnętrzny, ale i inny świat swojego wnętrza.

Od przekazania głębokości tego przełomu, jego psychologicznych skutków, zależy, moim zdaniem, sukces, a i wartość inscenizacji. Krystynie Jandzie udało się (mimo premiowych potknięć z tekstem) dowieść, że problemy Shirley wykraczają poza kuchnię i "sadzone". Może więc choć trochę są nasze, wspólne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji