Artykuły

Nie do obrony

John Osborne, urodzony 12 grudnia 1929 roku, syn barmanki i "komercjalnego artysty", nie miał łatwego startu. Nie ukończył szkoły średniej, nie znalazł dla siebie właściwego miejsca w zawodzie dziennikarskim, a także jako aktor nie zrobił kariery.

Kiedy w 1956 roku w teatrze Royal Court w Londynie odbyła się premiera sztuki "Miłość i gniew" ("Look back in Anger") nazwisko jej autora było zupełnie nieznane. Sztuka spotkała się z ogromnie żywą reakcją. Poruszała ważne problemy społeczne, obyczajowe, moralne, była jakby głosem całego pokolenia młodych gniewnych. Bohater sztuki wołał ze sceny to, o czym myśleli jego rówieśnicy siedzący na widowni. Oto mimo zdobytego wykształcenia, niełatwo było znaleźć swoje miejsce w ustabilizowanym społeczeństwie angielskim owego czasu, zaspokoić własne ambicje, znaleźć sposób na przeciwstawienie się konwenansom. John Osborne powiedział w swojej sztuce wystarczająco wiele prawdy o "rzeczywistej rozpaczy, frustracjach, cierpieniach wieku, w którym żyjemy teraz, w tej chwili", by zdobyć dla swej sztuki sceny całego świata teatralnego ("Miłość i gniew" grano również z powodzeniem w teatrach polskich i prezentowano na małym ekranie).

Kolejne sztuki Osborne'a to czywiście z pewnymi wyjątkami, jak pisany specjalnie dla wielkiego aktora angielskiego Laurence'a Oliviera "Music hall" oraz sławny "Luter") nie powtórzyły sukcesu "Miłości i gniewa". I dopiero "Nie do obrony", wystawione w 1964 roku stało się znów bestsellerem. Tym razem autor, sam już dojrzalszy, opowiada o losach mężczyzny 39-letniego. Bohater, zamożny, ustabilizowany, wzięty adwokat, zdawałoby się jest u szczytu powodzenia życiowego. Ale oto przeprowadzona na scenie wiwisekcja udowadnia, że jest on całkowitym bankrutem. Przegrał miłość, małżeństwo, pozycję zawodową, stracił zaufanie, szacunek, przyjaźń. Wszyscy bliscy odwracają się od niego, jego współpracownicy odchodzą, mecenas Maitland zostaje sam. Po londyńskiej premierze sztuki jeden z krytyków angielskich napisał: "Osborne odkrył tę głęboką prawdę, że w gruncie rzeczy nikt nikogo nie słucha, a najmniej słuchają ci, których uwaga jest najbardziej rozmówcom potrzebna... Patrzenie na to, jak w ogóle nikt nie przejmuje się tym, co mówi Maitland, jest aż nazbyt boleśnie wiarygodne. Zaczynamy się z niepokojem zastanawiać, do jakiego stopnia nasze życie zależy od dobrej woli innych".

Sztuka przedstawiająca współczesnego człowieka z jego lękami, obsesjami, niemożnością porozumienia się z drugim człowiekiem, pokazująca wielkie osamotnienie w świecie rosnącego dobrobytu i atomizacji społeczeństwa - była znów głosem pokolenia. Bo Osborne pozostał wierny zasadom, które głosił u progu swojej dramaturgicznej kariery: "Zadaniem dramaturga jest wyostrzanie ludzkiej świadomości" i z reporterską pasją, z dociekliwością publicysty mówi o sprawach każdego z nas.

"Nie do obrony" zostało uznane przez krytyków angielskich za jedną z najwybitniejszych sztuk Osborne'a. W Polsce, przed kilku laty, po premierze w Teatrze Współczesnym w Warszawie, opinia o tym utworze nie była tak pozytywna, mimo że główną rolę grał znakomicie Tadeusz Łomnicki, a reżyserował przedstawienie znany reżyser angielski Lindsay Anderson. Może zabrakło porozumienia pomiędzy reżyserem i aktorami, może w tej interpretacji obyczajowość angielska była zbyt odległa od naszych spraw i problemów? Ciekawe, jak zabrzmi ta sztuka w nowej interpretacji dziś, na ekranie telewizyjnym, a także jak wypadnie porównanie z pierwszą polską wersją sceniczną.

Przedstawienie telewizyjne reżyserował Jerzy Gruza. W roli adwokata Maitlanda występuje Wojciech Pszoniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji