To jest mój Gombrowicz
> W tym spektaklu jest Pani jedyną aktorką. Skąd pomysł na monogram według Gombrowicza?
Już od dawna zajmowałam się monodramem, choć w tym przypadku jednak nazwałabym to raczej teatrem opowiadanym. Próbowałam zaufać tekstowi Gombrowicza i jego wielbicielom, a także tym, którzy Gombrowicza nie znają, a teraz mają okazję poznać go od tej atrakcyjnej strony. Wybrałam tę fabułę, ponieważ prowokuje do zabawy i powoduje fascynację wątkiem sensacyjnym, który jest wpisany w to opowiadanie.
> Dlaczego wybrała Pani właśnie to opowiadanie?
Zawsze bardzo chciałam zagrać w sztuce Gombrowicza, a najbardziej marzyłam o roli królowej w "Iwonie, księżniczce Burgunda". Tak się nie stało, jest to więc niejako próba spełnienia moich aktorskich tęsknot. Poza tym twórca teatralny nie może przejść przez swoją artystyczną drogę bez Gombrowicza. Jest jeszcze jeden powód - trwa Rok Gombrowiczowski. "Biesiada u hrabiny Kotłubaj" to bardzo inspirujące opowiadanie o fabule prowokującej i przewrotnej. Pociągała mnie warstwa thrillera, groteski, które są wpisane w to opowiadanie. Ponadto w twórczości Gombrowicza szukałam postaci kobiecej, która nie byłaby postacią wyjętą z dramatu czy ze sztuk pisanych dla teatru. Wydawało mi się, że poprzez tę postać mogę widzowi wiele powiedzieć o drzemiącym w nas snobizmie.
> W przedstawieniu występuje... kwartet smyczkowy.
To dobre połączenie, bo opowiadanie Gombrowicza jest trudnym tekstem, a taka muzyka powoduje odpoczynek od akcji. Jeżeli hrabinę Kotłubaj stać było na zapraszanie muzyków, nie sądzę, że była to muzyka klasyczna, np. Bach. Myślę, że obiadom hrabiny towarzyszyły raczej utwory rozrywkowe. Takim właśnie rodzajem muzyki chciałabym w jakiś sposób kompromitować jej salon.