Artykuły

Artystyczny jubileusz

- Praca w Teatrze Wielkim w Łodzi dała mi ogromną satysfakcję. Na tej scenie zaśpiewałam ponad 35 ról, głównie pierwszoplanowych, najwspanialszych, o których marzą wszystkie soprany koloraturowe, jak na przykład: Norina w "Don Pasquale", Adina w "Napoju miłosnym", Królowa Nocy w "Czarodziejskim flecie", Zuzanna w "Weselu Figara", Violetta w "Traviacie" - mówi ANNA JEREMUS-LEWANDOWSKA, obchodząca jubileusz 25-lecia pracy artystycznej.

- Moja rodzina pochodzi z Kutna - zaznacza Anna Jeremus-Lewandowska. - Do tego miasta powracam z radością nie tylko myślami, ale i fizycznie. Tu pozostały wspomnienia z lat dziecięcych, tu zorganizowałam Letni Festiwal Muzyczny, tu śpiewam dla mieszkańców tego miasta.

Rok później wzięłam udział w przedstawieniu "Amadeusz" do wybranych fragmentów muzyki W. A. Mozarta na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi. Zaśpiewałam dwie bardzo trudne arie, m.in. arię Królowej Nocy z opery "Czarodziejski flet". Debiut ten był dla mnie bardzo szczęśliwy. W tydzień po premierze zaprosił mnie do swojego gabinetu ówczesny dyrektor naczelny Teatru Wielkiego Sławomir Pietras i zaproponował stały angaż. Pamiętam, że po tej rozmowie weszłam na pustą, ciemną scenę, która wydawała mi się przeogromna, a w głowie cały czas intensywnie pulsowała myśl - czy ta scena obdarzy mnie taką samą miłością, jak ja już ją kochałam... Praca w Teatrze Wielkim w Łodzi dała mi ogromną satysfakcję. Na tej scenie zaśpiewałam ponad 35 ról, głównie pierwszoplanowych, najwspanialszych, o których marzą wszystkie soprany koloraturowe, jak na przykład: Norina w "Don Pasquale", Adina w "Napoju miłosnym" G. Donizettiego, Królowa Nocy w "Czarodziejskim flecie", Zuzanna w "Weselu Figara", Violetta w "Traviacie", a także przesympatyczną Basię w "Krakowiakach i góralach" J. Stefaniego. Z zespołem Teatru Wielkiego zwiedziłam też wiele krajów Europy Zachodniej podczas wielokrotnych tournee zagranicznych (Niemcy, Belgia, Holandia, Francja, Portugalia).

W dniu 27 sierpnia świętować będzie pani Jubileusz 25-lecia pracy artystycznej. Cofnijmy się do punktu wyjścia, czyli do lat szkolnych, do podjęcia decyzji wybrania tej artystycznej drogi życiowej.

- Śpiew to jedna z najpiękniejszych umiejętności człowieka. Mam to wielkie szczęście, że właśnie śpiew, będąc pasją i radością mojego życia, stał się również treścią wykonywanego przeze mnie zawodu. Już jako mała dziewczynka uwielbiałam śpiewać całymi dniami, a pierwszą gażę (czekoladowe cukierki) otrzymałam po zaśpiewaniu "Życzenia" Fryderyka Chopina, kiedy miałam... 3 lata. Do Średniej Szkoły Muzycznej w Łodzi zdałam jednak na kierunek piosenkarski. Na szczęście, moja pierwsza pani profesor Grażyna Krajewska-Ambroziak zaszczepiła mi miłość do śpiewu klasycznego i już po półrocznej nauce byłam absolutnie przekonana, że moim przeznaczeniem jest opera. I tak to się wszystko zaczęło.

Już jako absolwentka Akademii Muzycznej w Łodzi trafiła pani na scenę Państwowej Opery w Bydgoszczy, debiutując partią Rozyny w operze "Cyrulik sewilski". Proszę powiedzieć, jak pani wspomina ten fakt? Dlaczego w Bydgoszczy, a nie w Łodzi?

- Akademię Muzyczną ukończyłam w 1985 roku w klasie prof. Tatiany Mazurkiewicz. Już w czasie studiów śpiewałam na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi w studenckich przedstawieniach "Hrabiny" Stanisława Moniuszki (partię panny Ewy) oraz w ,3aronie cygańskim" J. Straussa (partię Arseny), ale to z Państwowej Opery w Bydgoszczy przyszła propozycja współpracy. Zgłosiłam się więc na przesłuchanie i zostałam przyjęta. Rozyna, wspaniała pierwszoplanowa rola, niezwykle popisowa dla sopranu koloraturowego, była spełnieniem moich marzeń. Na tej scenie śpiewałam jeszcze Gildę w operze Verdiego, ,Rigoletto", Hannę w operze St. Moniuszki "Straszny dwór" i Adelę w operetce J. Straussa "Zemsta nietoperza". Wszystkie te role wielokrotnie towarzyszyły mi w czasie tych 25 lat pracy.

Pani głos, sopran koloraturowy, musiał spodobać się dyrektorom teatrów muzycznych nie tylko w Polsce. To łączyło się z otrzymywaniem propozycji grania najważniejszych ról. Którą z nich najmilej pani wspomina?

- Sopran koloraturowy to rzeczywiście bardzo ciekawy, niezwykle efektowny rodzaj głosu. Jest wiele ról, jak już wspomniałam, które napisano specjalnie dla niego. Z tych wszystkich, które śpiewałam, najbardziej cenię sobie Królową Nocy z "Czarodziejskiego fletu". Niezwykle trudna technicznie, wykorzystująca całą rozległą skalę głosu, wymaga wyjątkowych predyspozycji i umiejętności. Śpiewałam ją wielokrotnie, współpracując z Teatrem Wielkim w Łodzi, Operą Kameralną w Warszawie, Operą Bytomską, a także podczas występów zagranicznych, głównie w Niemczech i Holandii. Za każdym razem zaśpiewanie tej roli było dla mnie wyzwaniem, ale i dawało ogromną satysfakcję. Dwie role towarzyszyły mi często na scenie: Hanny w operze "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki, którą zaśpiewałam także w Kutnie podczas koncertowego wystawienia pod tytułem "Bardzo straszny dwór", i druga, drugoplanowa, ale bardzo sympatyczna rola cyganki Frasąuity w operze "Carmen" G.Bizeta, z którą jeździłam często za granicę. Rola Violetty z opery "Tra-viata" G. Verdiego była spełnieniem moich marzeń o wielkiej, romantycznej i tragicznej roli, natomiast Norina z opery "Don Pasquale" G. Donizettiego była radością śpiewania, idealnie pasując do rodzaju mojego głosu, a także temperamentu: Z tą rolą wielokrotnie występowałam w różnych miejscach w Polsce, współpracując z Polską Operą Kameralną Kazimierza Kowalskiego.

W pani życiu artystycznym jest epizod, nazwę go amerykańskim. Śpiewała pani w "Strasznym Dworze", "Halce" i "Baronie cygańskim" w Chicago w Stanach Zjednoczonych. Jak te występy przyjęła tamtejsza widownia?

- Doskonale. Naturalnie, trzeba zaznaczyć, że śpiewaliśmy przede wszystkim dla Polonii amerykańskiej. Jednakże ilość osób, które zobaczyły przedstawienia, a także bardzo gorące przyjęcie, świadczą o wyjątkowości tych zdarzeń artystycznych. Osobiście mam z tych wyjazdów różne wspomnienia. Nigdy chyba nie zapomnę zmęczenia związanego z różnicą czasu. Próby według czasu amerykańskiego zaczęły się po południu, co dawało mniej więcej czas polski między północą a trzecią nad ranem. Nie mogłam się przyzwyczaić i kiedy już zaczęłam jakoś normalnie funkcjonować, trzeba było wracać do kraju. Miłe wspomnienia to na przykład skandujące okrzyki z moim imieniem po premierze "Barona cygańskiego" czy obraz, który dostałam od właściciela sklepu z dziełami sztuki, sklepu, do którego weszłam, aby zobaczyć, co się w nim znajduje - a było to po premierze opery "Straszny dwór". Obraz ten oczywiście wisi u mnie w domu na eksponowanym miejscu. Wyjazd do Ameryki był także konfrontacją moich wyobrażeń o tym kraju i Polakach, którzy tam mieszkają. Po tych wizytach zawsze będę twierdzić, że prawdziwa Ameryka jest u nas - w Polsce, według przysłowia, że nie wszystko złoto, co się świeci.

Każdy występ na scenie teatru muzycznego czy opery wymagał czasu na próby i pracy. A więc kiedy można było go znaleźć, aby uzyskać tytuł doktora habilitowanego?

- No tak, rzeczywiście nie było to łatwe i wymagało wiele wysiłku oraz, co tu dużo mówić, poświęcenia, nie tylko zresztą z mojej strony, ale także moich najbliższych. We wszelkich działaniach bardzo wspiera mnie mój wspaniały mąż Hieronim Lewandowski. Jego rady, inspiracje i pomoc są nieocenione. Praca twórcza i pedagogiczna zajmuje wiele czasu. Jestem profesorem Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu, gdzie prowadzę klasę śpiewu solowego. Zobowiązuje mnie to nie tylko do pracy z moimi studentkami, ale także do udziału w konferencjach naukowych, prowadzenia kursów wokalnych (jak Międzynarodowe Warsztaty Wokalne w Kutnie) czy pisania prac, publikowanych później w wydawnictwach naukowych. Jednakże lubię te zajęcia i tak naprawdę prawie nie zauważyłam, jak minęło te 25 lat na scenie, a w międzyczasie dziesięć lat pracy twórczo-pedagogicznej.

Jest pani profesorem Akademii Muzycznej w Poznaniu, członkiem Łódzkiego Towarzystwa Naukowego, Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów Śpiewu, dyrektorem Letniego Festiwalu Muzycznego w Kutnie, redaktorem naczelnym czasopisma Poradnik Muzyczny. To ogrom zadań. Czego więc życzy sobie Jubilatka na następne 25 lat?

- Nowych, ciekawych wyzwań - wtedy życie jest pasjonujące, a kiedy śpiewam, świat jest kolorowy.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji