Artykuły

Koci balsam

Ze sceny dobiega miauczenie. Po teatrze często biegają psy, w terrarium mieszka legwan. Czyżby teraz - marcową porą - przyszła pora na koty? Otóż nie. Koty są tylko w tytule nowej sztuki, a ich głosy udanie imitują aktorki.

Ta sztuka to "Zabawa w koty" Istvana Orkeny. Przedstawienie reżyseruje Waldemar Zawodziński. On też jest współautorem dekoracji (z Grzegorzem Nowakiem) i kostiumów (z Barbarą Wesołowską). A za pomocą miauknięć porozumiewają się Ewa Mirowska i Ewa Wichrowska.

Głównym tematem tej tragikomedii jest niezwykła miłość, która - troskliwie pielęgnowana - przetrwała kilkadziesiąt lat. Bohaterka (gra ją Ewa Mirowska) tęskni za utraconą młodością, w jej myślach nostalgia przeplata się z melancholią spowodowaną przemijaniem, a jednocześnie stara się żyć intensywnie i wykorzystać każdą kolejną chwilę.

- Za kulisami aktorki czekają na rozpoczęcie próby. Ewa Mirowska szuka koszuli, Barbara Marszałek zachwyca się starym telefonem grającym w przedstawieniu. Dorota Kiełkowicz poprawia przed lustrem ubranie, a siedząca w fotelu Irena Burawska podziwia jej superszczupłą figurę. Aktorka pali jednego papierosa za drugim, ale nie wypuszcza z ręki szczoteczki do zębów, która tym razem posłuży do pastowania butów. Na włosach ma papiloty.

- Gram Adelajdę Bruckner, zaborczą matkę, która jest zazdrosna o swego ukochanego syna jedynaka. Uważa, że żadna z kobiet syna nie jest tą wymarzoną i może w tej następnej będzie coś pięknego - zdradza Irena Burawska.

Za chwilę pojawia się na scenie w starym szlafroku, grubych pończochach i rozdeptanych papciach.

- Bardzo dobrze wyglądasz - rozlegają się komentarze, więc aktorka jeszcze bardziej drapuje sobie na nogach opadające pończochy.

Reżyser protestuje przeciwko robieniu zdjęcia Adelajdzie w takim stroju - trzeba zaczekać na suknię. Wtedy pani Irena będzie wyglądać jak dama. I rzeczywiście, czarna kreacja z haftem i zarzucone na ramiona futerko wyglądają niezwykle efektownie. Aktorka chce sobie dokleić malutkie rzęsy. Zawodziński akceptuje pomysł i zaleca również domalowanie brwi i pociągnięcie warg karminową pomadką. Przydałaby się też fifka z połówką papierosa. Adelajda powinna też nosić kolczyki albo klipsy ze szklanych koralików.

- Ja mogę tylko z prawdziwych brylantów - żartuje Irena Burawska.

Następna przed Waldemarem Zawodzińskim staje Dorota Kiełkowicz. Scenograf akceptuje suknię, ale nie podoba mu się sposób upięcia włosów.

- Żebyś tu nie miała "Kasi Sobczyk" - wskazuje na czubek głowy aktorki. Dużą część próby zajmuje dogranie sceny, w której Erżi przebiera się niemal na oczach publiczności.

- Proszę mi nie robić zdjęć w bieliźnie, bo mam takie rajstopy, że mi wiszą w kroku - prosi Ewa Mirowska.

Aktorka zżyma się, bo nie może zapiąć zatrzasków przy pasku. Zmiany kostiumów idą dość sprawnie, ale pozostaje kwestia wyboru sukni. Jedna ma "grać" na aktorce, a druga być "tłem" do plamy z czerwonego wina. Reżyser prosi o pomoc w podjęciu decyzji. Kobiety wybierają inną suknię niż on.

- Zostałem pobity. Poczułem smak klęski - przyznaje ze śmiechem Zawodziński i zaraz dodaje - ale to jest ostatni raz.

Zawodzińskiemu w końcu robi się żal pięknej sukni. Nie chce już, żeby robiono na niej prawdziwą plamę, ale zastąpiono ją czerwoną aplikacją. W końcu widać ją będzie tylko przez małą chwilkę.

- Chcę mieć plamę! - wykrzykuje Dorota Kiełkowicz, która w scenie z zaplamioną sukienką gra Ilonkę, córkę Erżi.

- To osoba rozgoryczona, rozczarowana i przepracowana. Myślę, że jej samej czasem trudno ze sobą wytrzymać. Ilonka uważa, że matka skomplikowała jej życie i nigdy jej nie kochała. Rola zamyka się w trzech krótkich scenkach, ale jest bardzo wyrazista. To, co Erżi przedstawia w ciepłym świetle, córka widzi zupełnie inaczej.

- Basiu, do wózka! - rozlega się polecenie inspicjentki Alicji Ćwiklińskiej.

Barbara Marszałek jako Giza jest przykuta do inwalidzkiego wózka. Trochę narzeka na uciążliwy rekwizyt, zwłaszcza, kiedy musi nim jeździć po "Gubałówce", czyli umieszczonych metr nad ziemią szynach. Fotel jest wywrotny i aktorka kilka razy o mało co z niego nie spadła.

- Basiu, bo rekwizyt będzie musiał być na co dzień - reżyser po ojcowsku strofuje aktorkę.

Marszałek narzeka na dwukolorowe reflektory, ponieważ w jedno oko świecą jej na niebiesko, a w drugie na żółto. Trochę ją to rozkojarza.

- Pani Basiu, nie ma światła bez światła. Tak ma być - uspokaja Krzysztof Sendke, reżyser światła.

- To były tylko takie "szutki" - wyjaśnia później swoje zastrzeżenia Barbara Marszałek. - Rola jest po prostu cudna. Bardzo ciekawa i złożona. Gram siostrę głównej bohaterki. To bardzo biedna osoba - niczego jej w życiu nie brakuje, ale nikt jej nie kocha. Mieszka zupełnie sama w Monachium, stąd ciekawi ją, co się dzieje z Erżi i jak jest w ukochanej miejscowości, gdzie z siostrą spędziły dzieciństwo.

Kolej na kocie popisy. Odkąd w domu nie ma prawdziwego zwierzaka, Erżi i jej sąsiadka porozumiewają się przez ścianę za pomocą miauknięć. Myszka nie chce miauczeć przy świadkach, ale w końcu daje się namówić.

Po pierwszych nieśmiałych próbach następuje scena kociej zabawy z prychaniem i pokazywaniem pazurów. Ewa Wichrowska chowa się pod stołem, a Ewa Mirowska wskakuje na blat i robi przepisowy koci grzbiet. Po zakończeniu sceny aktorki wybuchają śmiechem i wykonują kilka tanecznych pas.

Akcja sztuki dzieje się pod koniec lat 60. na Węgrzech, ale równie dobrze podobna historia mogłaby się zdarzyć w innym czasie i miejscu. Teraźniejszość nasycona jest wspomnieniami i marzeniami. Nakładają się na siebie czasy, wydarzenia, rozmowy i listy.

- Orkeny ma ogromny dar mówienia o rzeczach smutnych, a nawet dramatycznych w sposób pełen humoru. On patrzy na człowieka z uwagą i czułością. W tej radości z przyglądania się ludziom bliski jest Hrabalowi - ocenia Waldemar Zawodziński. - Jest wiele sztuk o potrzebie miłości, ale ta jest szczególnie ciepła i mądra, a przy tym finezyjnie napisana. Ta opowieść działa jak balsam.

"Zabawa w koty" będzie miała swoją premierę dziś wieczorem na Małej Scenie. Czytelników "Dziennika" zapraszamy na specjalny pokaz przedstawienia, który odbędzie się w poniedziałek, 3 kwietnia, o godz. 19.

Zamieszczamy kupon, który uprawnia do nabycia w kasie teatru biletów z 50-procentową zniżką i do udziału w losowaniu atrakcyjnej nagrody, którą ufundowała spółka "Astral" - dystrybutor hiszpańskiej glazury, terakoty i materiałów do wykańczania wnętrz.

Istvan Orkeny (1912 - 1979) - prozaik, eseista i dramaturg węgierski. Debiutował w latach 30. w lewicowej prasie literackiej. Na początku skłaniał się w kierunku realizmu, by przez surrealizm zwrócić się ku grotesce, w której znalazł właściwy swemu temperamentowi rodzaj wypowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji