Artykuły

Refleksja z łezką

"Oskar i Pani Róża" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Danuta Lubina-Cipińska w Raporcie.

Książka Erica-Emmanuela Schmitta "Oskar i pani Róża" (która stała się podstawą spektaklu pokazywanego właśnie na Scenie Kameralnej Teatru Śląskiego. to piękny i mądry traktat fi- lozoficzny o sensie życia i śmierci, o czerpaniu nadziei z wiary w Boga. Oskar - dziesięcioletni chłopczyk chory na białaczkę - wie, że umrze. Nie pomógł mu przeszczep, lekarze są bezsilni. Za namową opiekującej się nim w szpitalu wolontariuszki, pani Róży, zaczyna pisać listy do Pana Boga. Ostatnie dni swego życia traktuje jak grę - każdy kolejny dzień to dziesięciolecie jego życia. W ten sposób przeżywa je całe intensywnie, dożywając sędziwego wieku. Wie, co to przyjaźń, miłość, małżeńska wspólnota losu, ból odtrącenia i radość wybaczenia. Poznaje uroki młodości, wieku dojrzałego i spokojnej starości. Stopniowo godzi się ze śmiercią, zaczyna pojmować jej sens.

Grzegorzowi Kempinsky'emu, reżyserowi katowickiego spektaklu, udało się uniknąć pułapki taniego sentymentalizmu. Powstał spektakl dojrzały, skrzący się od emocji i zmiennych nastrojów, wysmakowany estetycznie - i to zarówno w sferze plastycznych obrazów, jak i szaty muzycznej. W pierwszej części - poza prologiem ze sceną umierania Oskara -jest przedstawieniem dynamicznym, obrazującym radość życia i ludzką, czasem bezładną krzątaninę codzienności. W drugiej części przeważa już nastrój refleksji, a umiejętnie budowane napięcie wzrasta, by przejść w serię symbolicznych obrazów.

Sukces "Oskara i pani Róży" to wielka również zasługa dwojga aktorów - Marka Rachonia i Aliny Chechelskiej. Z dużą przyjemnością obserwuję rozwój Marka Rachonia, który z każdą rolą objawia coraz większy talent, osobowość, sceniczny instynkt. Ta kreacja, wykorzystująca walory jego fizyczności, niewątpliwie jest ukoronowaniem dotychczasowej kariery młodego aktora. Alina Chechelska - obdarzona niezwykłym temperamentem, doświadczona już aktorka - zachwyca w roli tytułowej pani Róży. Jest mądra, ciepła, współczująca, a przede wszystkim dająca siłę i niosąca nadzieję. Zdecydowanie gorzej przychodzi jej wcielać się w inne postaci - lekarza, małych pacjentów, koleżanek i kolegów Oskara. Nie ma to jednak znaczącego wpływu na całość przedstawienia, które uznać trzeba za najciekawsze w tym sezonie dokonanie w Teatrze Śląskim - po paśmie wielu (zbyt wielu) artystycznych porażek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji