Ifigenia w Taurydzie
IFIGENIA BYŁA CÓRKĄ KLITEMNESTRY I AGAMEMNONA. Być może bardziej znane jest jej rodzeństwo - Elektra i Orestes - ale i ta najstarsza z potomstwa mykeńskiego króla nie ustrzegła się w swym życiu przygód niezwykłych. Jak wszyscy wiemy, Agamemnon był wodzem greckiej wyprawy na Troję, powziętej w celu odzyskania uprowadzonej przez Parysa Heleny. Wskutek niechęci bogini Artemidy wyprawa utknęła w Aulidzie, a dla przebłagania swego gniewu zażądała ona krwawej i okrutnej ofiary - córki wodza. Przywiezioną z Myken Ifigenię zawleczono na ołtarz, ale w tym momencie wzruszona szlachetnością i pięknością dziewczyny bogini zmieniła zamiary. Owinęła ją w obłok i przeniosła do dalekiej Taurydy, czyniąc z niej swoją kapłankę. Tam po latach odnajdzie Ifigenię Orestes, uciekający przed krwawymi Eryniami. I to jest tematem utworu J. W. Goethego.
Choć "Ifigenia w Taurydzie" znana była w Polsce od dawna, jej sceniczna prapremiera odbyła się dopiero w 1961 r. w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Krytycy nie mogli nadziwić się repertuarowemu wyborowi Erwina Axera, bo wydawało się, że tamten czas najmniej sprzyjał odkurzaniu klasycznych tragedii. Na polskich scenach królował wtedy Beckett, Durrenmatt, Ionesco. Powracał Witkacy, zaczynał pojawiać się Mrożek i Różewicz. Świat dookoła awangardyzował się i komplikował, więc jak dysonans musiały brzmieć prostolinijne i szlachetne monologi bohaterów odległego mitu, prezentowane w dodatku w skrajnie konwencjonalny, nienowoczesny sposób. A jednak stała się rzecz przedziwna - niełatwy, wymagający umiejętności skupionego słuchania, kameralny dramat przez kilka lat nie schodził z afisza sceny przy Mokotowskiej. Tłumy przyciągała na widownię delikatna prostota, wrażliwość i niezwykła moc aktorstwa Zofii Mrozowskiej, która wewnętrzny dramat doświadczonej przez bogów Ifigenii -- postaci w końcu literackiej - uczyniła żywym i ważnym po tak wielu stuleciach. W cztery lata po premierze pokazano ten spektakl telewidzom, nagrywając go jednocześnie na archiwalną taśmę. Dzięki temu i my możemy podziwiać to teatralne arcydzieło i wzruszać się historią bohaterów, jeśli tylko spełniamy warunek postawiony przez Goethego "jeśli tylko w naszej piersi bije niezmącony, czysty strumień życia".