Artykuły

Hamlet źle wychowany

Prezentowany na rozpoczynającym się w Gdańsku XV Festiwalu Szekspirowskim "Hamlet" Radosława Rychcika to opowieść pokolenia, które postrzega dorastanie jako okres niewoli - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Gdy Jim Morrison w kalifornijskim klubie Whisky a GoGo wycharczał ze sceny: "Father I wanna kill you", pisano: "Oto rock na miarę greckiej tragedii". Gdy w najnowszych inscenizacjach Szekspira bohaterowie faktycznie mordują swoich rodziców, na scenie uwalnia się euforia i dzikość rodem z rockowego koncertu.

Taki jest najlepszy Szekspir tego sezonu w Polsce, czyli "Hamlet" Radosława Rychcika, wyróżniony właśnie przez kapitułę ogólnopolskiego konkursu na najlepszą inscenizację dramatów Williama Szekspira. Spektakl prezentowany na rozpoczynającym się dziś XV Gdańskim Festiwalu Szekspirowskim (30 lipca - 7 sierpnia) jest nonszalancki, niemal infantylny, nastawiony na pobudzenie raczej zmysłów niż refleksji.

Ten Hamlet nie mści się za ojca. Mści się za siebie. Miał trudne dzieciństwo wśród opiekunów o przetrąconych osobowościach. Dorośli pielęgnowali w nim niedojrzałość i narcyzm. Jedyne, czego wymagali, to okazywanie im posłuszeństwa. Nie sprawdzili się. Wszyscy zginą.

Jeszcze kilka lat temu reżyserzy załatwiali Szekspirem sprawy wagi państwowej. Grzegorz Jarzyna pokazał Makbeta jako najeźdźcę Iraku. Manipulatorzy z "Miarki za miarkę" w spektaklu Anny Augustynowicz stawali się karykaturami znanych z życia publicznego ideologów i właścicieli koncernów medialnych. Ale czas uniwersalnych opowieści o władzy wyraźnie się kończy. Gabriel Gietzky, który w warszawskim Teatrze Powszechnym pokazał pod koniec sezonu "Koriolana" jako traktat o populizmie, ugrzązł w oczywistościach. Komunikaty "media są złe", "na wojnie giną ludzie" już nie wystarczą. Czego więc trzeba? Aby za Szekspira wziął się "idol" i - jak kiedyś Wołodia Wysocki - wykrzyczał nie uniwersalne prawdy, ale wściekłość pokolenia.

Radosław Rychcik z każdą produkcją coraz bardziej zbliża się do pozycji pokoleniowego idola. Zaistniał w 2008 r. spektaklem "Versus", a na tegorocznym Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" zdobył prestiżowy Laur Konrada. Reżyser, który w kilka sezonów przebył drogę od debiutanta do uznanego twórcy, poprzez "Hamleta" analizuje także własną sytuację na teatralnym rynku. Jego spektakle obwieziono po najważniejszych festiwalach teatralnych na świecie. Co pozostaje reżyserowi, który tak szybko się wybił? Chyba tylko zwrócić się przeciwko mecenasom, którzy nieodpowiedzialnie się nim posłużyli.

W kieleckim spektaklu Elsynor staje się przestrzenią podejrzanego eksperymentu wychowawczego. Odizolowani od świata młodzi (Hamlet, Ofelia, Horacy, Laertes) pozostają pod całkowitą kontrolą. Ich rzeczywistość zbudowana jest z neuroz i nieprzewidywalnych reakcji starych - Klaudiusza (Mirosław Bieliński), Gertrudy (Joanna Kasperek) i Poloniusza (Dawid Żłobiński). Młodzi nie wiedzą, za co czeka ich kara, za co nagroda, czy mają spodziewać się pretensji czy pieszczoty.

Dlatego przez większą część spektaklu siedzą za stołami olbrzymiej bawialni skuleni i autystyczni. Hamlet (Tomasz Nosiński) wybuchnie czasem wrzaskiem. Ofelia (Karolina Porcari) będzie naśladować mimikę sąsiadów. Krótkie spodenki i dziecięce sukienki zniekształcają ich ciała. Gesty zdradzają upośledzenie. Jedynymi towarzyszami uwięzionych są piętrzące się w tle wypchane zwierzęta oraz Rosencrantz i Guildenstern - koszmarne dziewczynki wynajęte do seksualnej obsługi młodzieży (Aneta Wirzinkiewicz i Dagna Dywicka).

W "Hamlecie" Radosława Rychcika czuć perwersyjny klimat piwnicy Fritzla i grozę opowieści o Kasparze Hauserze. Wiele w nim oskarżeń i żalu. Rodzina i autorytety nie tyle "zawiodły", co z premedytacją i wyrachowaniem przyczyniły się do emocjonalnego okaleczania młodych.

Rozwrzeszczany, histeryczny spektakl Radosława Rychcika równie dobrze może być oskarżeniem, jak i parodią. Czy faktycznie jesteśmy tak skrzywdzeni i poniżeni przez nasze toksyczne rodziny? A może wygodniej nam tłumaczyć własne nikczemności emocjonalnymi ranami z dzieciństwa? Kielecki "Hamlet" pokazuje świat ludzi zmęczonych towarzystwem własnego "ja". Wyczerpały ich analizy swojego środowiska rodzinnego i koncentracja na doznanych krzywdach. Proces samopoznania doprowadził do obłędu i zbrodni.

Najmłodsi reżyserzy od kilku sezonów nie zajmowali się niemal niczym innym poza badaniem własnych kompleksów, obsesji i lęków. Byli za to nagradzani i promowani. Radosław Rychcik wskazuje, że ostatnim przystankiem na tej drodze jest pusty, rozpaczliwy wrzask.

Na jubileuszowej edycji jednego z najbardziej rozrywkowych festiwali letnich w Polsce nie zabraknie też stałych gości festiwalu. Oskaras Koršunovas , "najnowocześniejszy reżyser wśród litewskich gwiazd", od lat pojawia się w Gdańsku. Tym razem przywiezie premierową "Mirandę" na podstawie "Burzy". Nikolaj Kolada, odnowiciel rosyjskiej dramaturgii, założyciel szkoły i teatru w Jekaterynburgu, sprawdzi się jako interpretator klasyki, prezentując "Króla Leara" i "Hamleta". Skandynawskie zespoły będą eksperymentować z formą: Finowie z Anatomia Ensemble pokażą "Króla Leara" w wersji kukiełkowej, szwedzki chór Romeo&Julia Kören działający przy Royal Dramatic Theatre w Sztokholmie wyśpiewa "Makbeta" odczytanego przez kompozycję "La Guerre" renesansowego kompozytora Clémenta Janequinna. Będą brytyjskie prezentacje w stylu one man show oraz spektakl "Shaking Shakespeare" w reżyserii jednego z najbardziej cenionych twórców współczesnego teatru rumuńskiego Radu Alexandru Nica.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji