Artykuły

Śmierć Tarełkina

"Urząd do spraw prasy poinformował mnie o okrutnym veto odnośnie mojej sztuki Wesołe dni Rasplujewa. Co za mitręga urzędowa: dożyć 75 lat i nie potrafić przemycić na scenę trzech sztuk! Co za okropność: nałożyć człowiekowi dożywotni kaganiec, człowiekowi, który posiada dar mowy! I za co? Za to, że jego satyra na ułomność wywołuje nie śmiech, lecz skurcz przerażenia, gdy przecież śmiech nad ujemną stroną rzeczywistości jest niższą, przerażenie natomiast wyższą formą moralności" - pisał do przyjaciela u schyłku burzliwego życia Aleksander Suchowo-Kobylin. "Wesołe dni Rasplujewa" to jeden z tytułów, pod którymi usiłowano przemycić na scenę "Śmierć Tarełkina". Ona właśnie, obok "Wesela Kreczyńskiego" i "Sprawy" składa się na komediową trylogię, którą autor zatytułował "Obrazy przeszłości".

Materiał do swoich utworów czerpał Suchowo-Kobylin wprost z życia. Należał do arystokracji, prowadził hulaszczy tryb życia. Sam przeżył dramat śledztwa i przesłuchań. Oto sprowadzona przez niego z Paryża kochanka Luiza Simon-Demanche została zamordowana w tajemniczych okolicznościach. A nastąpiło to w chwili, gdy Aleksander chciał się jej już pozbyć, bo miał nową nałożnicę. Śledztwo ciągnęło się przez siedem lat. W tym czasie służbę poddawano okrutnym torturom. Takie same prezentuje autor w "Śmierci Tarełkina" i chwilami wierzyć się nie chce, że uruchamiany śledztwem "mechanizm spisku" działał już z cara Aleksandra III.

Tytułowego bohatera poznajemy w chwili, gdy postanawia opuścić ten padół. Ale zamierza umrzeć... dla własnej przyjemności. Dla Tarełkina śmierć to nie tylko ucieczka od wierzycieli, ale także możliwość "zemsty zza grobu" na generale Warrawinie, który wykiwał go w brudnych interesach - przyszły "nieboszczyk" ma dokumenty kompromitujące wojskowego. Po swojej "śmierci" Tarełkin wciela się w postać Kopytowa, który umarł naprawdę. Mistyfikacja udaje się tylko częściowo.

- W naszym cyrkule mieszkało dwóch ludzi. I obaj umarli. Ale tych dwóch to jeden i ten jeden żyje - zaczną mówić ludzie.

Śledztwo w tej szczególnej sprawie prowadzi podejrzany typ, Iwan Antonowicz Rasplujew, który awansuje do rangi sędziego śledczego. A on może wsadzić każdego...

Izabella Cywińska wyreżyserowała znakomity spektakl - bardzo spójny i dynamiczny. Ma on jednocześnie własny klimat i nastrój, a co najważniejsze uwzględnia reguły nie tylko teatralne, ale i telewizyjne. Oglądamy w tym widowisku bardzo dobre aktorstwo, ale na dwie świetne role trzeba zwrócić szczególną uwagę. Tarełkina zagrał Janusz Michałowski, który pokazuje skalę swoich możliwości kreacyjnych przeistaczając się na oczach widzów z jednej postaci w drugą. Zupełnie innymi środkami metamorfozę Rasplujewa oddaje Marian Kociniak. Początkowo przestraszony "rośnie w siłę" z chwilą jego rosnącej władzy, a scena jedzenia i picia Rasplujewa na stypie z pewnością przejdzie do historii Teatru TV.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji