Artykuły

Kłamać, nie kłamać?

"Łgarz" w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze. Recenzja Doroty Żuberek w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Oto jest pytanie... Wypadałoby nałgać o spektaklu, tak jak zrobiłby to Lelio, główny bohater komedii Goldoniego. On kłamstwo by nazwał "Pełnym Polotu Pomysłem". Ale akurat tego zabrakło, więc napiszę prawdę. Premiera "Łgarza" była wydarzeniem. Na widowni zasiadły koki, głębokie dekolty, koronkowe bluzki i garnitury. Na koniec były kwiaty, oklaski i ukłony. Ale zawsze tak jest.

"Łgarz" to obrazek z życia Wenecjan. Mamy kolorową scenografię, gondolę, która pływa na drewnianych płozach, strojne suknie niezbyt ciekawych (głupich), choć pięknych kobiet oraz kawalerów ze szpadami u boku i kokardkami przy butach.

Kiedy na jednej z prób generalnych pytałam reżysera, co może się nie udać, usłyszałam, że może się stać wszystko. Jerzemu Bończakowi przeszkadzało wtedy, że aktorzy grali "bez bigla", czyli po scenach udanych następowało tąpnięcie, uspokojenie. Zapewniał, że gdy tylko na widowni pojawi się publiczność, będzie lepiej. Czy było? Chyba nie.

Czego dowiemy się z "Łgarza"? Że mężczyźni kłamią. Że kobiety myślą tylko o wydaniu się za mąż. Że światem rządzi pieniądz i tytuły (wersja współczesna: stanowiska i znajomości). Że oszust może żyć bez ponoszenia konsekwencji swoich czynów. To już wiemy. Komedia dell'arte to niewymagający gatunek. Część postaci jest niemal do niego przypisana. Jest Arlekin, jest pokojówka Colombina, jest starzec Pantallone. Gotowiec. Ale wiadomo, że najbardziej podoba się nam to, co już raz widzieliśmy... I to właśnie ta przewidywalność w czasach przesytu współczesnością (smutną, dziwaczną, szarą i okropną) nas najbardziej zaskakuje. I tym "Łgarz" może wygrać.

No bo po co idziemy do teatru? Pobawić się, pośmiać, oderwać się od codzienności. Czyli wszystko OK? Spektakl sprawnie (i szybko - bo w cztery tygodnie) wyreżyserowany po prostu się ogląda. Nie można pominąć kilku bardzo ciekawych kreacji. Dobry tytułowy Łgarz (w tej roli Wojciech Czarnota). Postać budząca niejednoznaczne uczucia. Jest zabawny, choć irytujący, denerwują nas jego kłamstwa. Ale podziw może budzić jego kreatywność i błyskotliwość w pleceniu andronów.

A jego ojciec... Jerzy Kaczmarowski wyróżniał się na scenie. Grał całym sobą, stworzył postać, która ujęła widzów. To było widać.

Widownia zaśmiewała się z zalotów pokojówki Colombiny (Hanna Klepacka) i Arlekina (Andrzej Nowak). Dialogi doskonałe, aktorstwo niezłe. Ich było widać na scenie. Chciałoby się więcej. Nie było... Szkoda. Ale śmiałam się. Dwa razy. I trzy razy uśmiechnęłam się pod nosem. Wystarczy? Jak na Komedię dell'arte to chyba jednak za mało...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji