Zabawna bajka i przypowieść
- Dlaczego wybrał pan tę właśnie sztukę?
- Bo ją lubię. Sądzę, że po dziewięćdziesięciu latach nie utraciła na aktualności. I że należy do tych nielicznych sztuk Shawa, które się wciąż na nowo aktualizują. Miała inne znaczenie w Anglii przedwojennej, inne przed trzydziestu laty w Polsce, a inne ma dzisiaj.
- Ale dlaczego wybrał pan ten właśnie teatr?
- Namówił mnie do tego dyrektor Eugeniusz Korin. Obejrzałem tu parę przedstawień, porozmawiałem z aktorami i zobaczyłem, że warunki pracy, które teatr proponuje są przyjemnie i rokujące możliwości sensownej pracy.
- "Głos Wielkopolski" objął patronat nad tą premierą i nie ukrywam, że głównie ze względu na reżysera tego spektaklu.
- Dziękuję. Bardzo mi miło.
- Ostatnio Axerowskie premiery nie pojawiają się często. Była jakaś przerwa?
- W tym wieku już się nie tak często reżyseruje. Przerwa w reżyserii nie była jednak wcale długa. Nie tak dawno robiłem Bernharda w Warszawie, rok temu była telewizyjna "Miłość na Krymie" Mrożka.
- Jak by pan marketingowo zareklamował "Androklesa"?
- Uważam, że to atrakcyjna sztuka; i zabawna, i poważna. Jest jednocześnie bajką i poetycką przypowieścią. Właśnie dlatego, poprosiliśmy Stanisława Barańczaka o przekład. I to dla ludzi lubiących teatr powinno być zachętą.