Artykuły

Podróż przez śmiech do jądra ciemności

"After the Battle" Compagnia Pippo Delbono na XXI maltafestival poznań. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W "After the battle" - opowieści przepełnionej płaczem nad niedoskonałym światem - Pippo Delbono raz po raz mruga do widza okiem. I dzieje się rzecz niezwykła: na scenie odwracają się role, a łzy zamieniają się w śmiech, który pozwala przez chwilę czuć i widzieć więcej. Pierwszy tegoroczny maltański spektakl zespołu Compagnia Pippo Delbono festiwalowa publiczność obejrzała w poniedziałek w wypełnionej po brzegi Auli Artis. Spóźniony o ponad pół godziny Delbono wbiegł dopiero po burzy oklasków, nieco zniecierpliwionych oczekiwaniem widzów. Przywitał się serdecznie, a potem przypomniał publiczności, że... premierem Włoch jest wciąż Silvio Berlusconi. Usłyszeliśmy też inne, znaczące wyznanie: - Ten spektakl miał być operą, ale przyszedł kryzys i zaczęły się cięcia w kulturze - opowiadał włoski reżyser. - Trzeba było zrezygnować z udziału solistów, chóru, a w końcu z całej orkiestry - ciągnął.

Ze sceny patrzyła na widzów nieruchoma galeria postaci rodem z włoskiej rodzinnej fotografii: ksiądz w czerni, wysoki dostojnik kościelny, błogosławiący postać w bieli, nieprzeciętnie umięśniony mężczyzna w czarnym podkoszulku, z połyskującym łańcuchem na piersiach plus cala galeria wyzywających kobiet - w czerwieni i złocie.

Twórca "After the battle" oswoił już maltańską publiczność z estetyką swoich spektakli. Aktorzy profesjonaliści i amatorzy, spotkani przez Delbono w szpitalach psychiatrycznych, w więzieniach i na ulicy są przekonujący nawet wtedy, gdy nic nie mówią.

Nie ma tu linearnej konstrukcji, ciągu przyczynowo-skutkowego. Utrzymane w pulsacyjnym rytmie-nie rytmie, przepełnione zwierzęcym krzykiem i niezwykłymi obrazami spektakle wychodzą z czarnych zakamarków duszy włoskiego reżysera. Wyrastają z jego wieloletniej choroby i niezgody na zastany świat: głód, wojny, przedwczesną śmierć i społeczną niesprawiedliwość.

Tak jest i tutaj: twórca "After the battle" wspomina zmarłą przed dwoma laty Pinę Bausch, a dedykowany jej taniec wybrzmiewa na scenie tak, jakby miał być tym ostatnim.

Na scenie powraca też Bobo - niezwykły aktor, przyjaciel, którego Delbono poznał prowadząc warsztaty teatralne w zakładzie psychiatrycznym w Aversa. Głuchoniemy, upośledzony mężczyzna o posturze dziecka spędził tam ponad czterdzieści lat.

W "After the battle" Delbono wspomina, jak Bobo czekał na niego każdego ranka przy drzwiach zakładu z wielką flagą. Człowiekowi o łagodnym spojrzeniu, w którym jest coś nieziemsko przenikliwego, Delbono poświęca bolesną puentę.

- Mama zawsze prosi, żebym zrobił wesoły spektakl - wyznaje w pewnym momencie reżyser i wprowadza na scenę elementy humorystyczne: tańczącą baletnicę i pląsającego aktora w masce Kaczora Donalda. Na tle niemego filmu artyści zaczynają wyciągać do tańca opierających się widzów. Na kolejną prośbę mamy w spektaklu pojawią się też "motywy chrześcijańskie", a wśród nich - Bobo jako święty Franciszek, z dmuchaną świnką na sznurku.

A my? Dzięki sztuce śmiejemy się z absurdów rzeczywistości. Po spektaklu do niej wrócimy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji