Artykuły

Festiwal operowy. Po niemiecku, po łotewsku

"Bal maskowy" Theater Plauen-Zwickau oraz "Acis i Galatea" Collegium Musicum z Rygi na Letnim Festiwalu Opery Krakowskiej. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Letni festiwal operowy zbliża się do końca. Oprócz przedstawień Opery Krakowskiej mogliśmy zobaczyć spektakle z Niemiec i Łotwy.

"Bal maskowy" Giuseppe Verdiego w Krakowie był grany ostatnio w latach 90. (w reżyserii i scenografii Waldemara Zawodzińskiego). "Acis i Galatea" Georga Händla - chyba nigdy. Tytuły zostały więc dobrze wybrane. "Acis i Galatea" [na zdjęciu] okazał się przedstawieniem miłym dla oka i ucha, ale "Bal maskowy" satysfakcji dostarczył częściowej.

Thilo Reinhardt, reżyser "Balu maskowego" (Theater Plauen-Zwickau), przeniósł akcję do współczesnej Szwecji, jak można wnioskować z flagi, która stała na scenie już podczas uwertury. Szybko się zresztą okazało, że to żadna Szwecja, tylko umowne operowe państwo wyglądające biednie i prowincjonalnie za sprawą scenografii i kostiumów. Philipp Kiefer, scenograf, zapewne pragnął się pobawić estetyką brzydoty rodem z lat 70., ale zabawy było niewiele, za to brzydoty sporo. Biała budka z prysznicem, telewizorem i obitym skajem łóżkiem, na którym Amelia w czarnej halce omal nie zdradziła męża z królem, dzierży w tej dziedzinie palmę pierwszeństwa. Na drugim miejscu - wyklejone ponurą tapetą mieszkanie z kuchnią i pokojem dziecka za chwiejącymi się drzwiami, obramowane białymi rurkami jak w dziecięcym rysunku domu.

W tym powiatowym królestwie rozgrywa się tragikomiczna historia miłości i zbrodni. Król (Adrian Cave) jest podstarzałym napuszonym amantem, podszczypującym Amelię (Katrin Kapplush) i obściskującym Oscara (Uta Simone), który jest tutaj bujną blond sekretarką. Zazdrosny mąż (Shin Taniguchi, najlepszy z całej obsady) to szef ochrony, a wróżka Ulrica (Nathalie Senf) to podejrzana spirytystka. Ten operetkowy niemal komizm ciekawi i bawi, ale do czasu. Gdy trzeba pokazać tragedię nieszczęsnej Amelii, zagubionej, wyszydzonej, pozbawionej wszystkiego, czy dramat jej męża, reżyser staje się bezradny.

"Acis i Galatea" Collegium Musicum Riga (kierownictwo muzyczne - Maris Kupes, reżyseria - Laura Groza) to przedstawienie wdzięczne i bezpretensjonalne. Na scenie - rzędy stojaków z kostiumami (pięknymi i starannie wykonanymi) i perukami. Za chwilę wejdą śpiewacy w codziennych ubraniach i zaczną się przebierać. Nie będą udawać XVIII-wiecznego teatru, zaproponują zabawę wyobrażeniami na temat zamierzchłych konwencji.

Galatea (Maija Tutova) wdzięcznie i "stylowo" się wygina przed ukochanym Acisem (Sergejs Martinovas), a ten robi jej zdjęcia komórką. Chórzyści moszczą się na kanapach z boków sceny, a gdy już elegancko ułożą falbanki, przeglądają pisma i zaglądają do komórek. Bez ostentacji, lekko, naturalnie. Akcja "Acisa i Galatei" jest wątła, o miłości i zazdrości więcej się tutaj śpiewa, niż działa. A śpiewa się również lekko i naturalnie, bez popisywania się, bez napinania na wokalną kreację. Może nie są to wielkie głosy, ale dobrze zestrojone i oddające delikatność muzyki Händla. Najlepszą - wokalnie i aktorsko - rolę stworzyła Elina Volkmane jako Damis, przyjaciel Acisa. Drobna i pełna energii, obdarzona pięknym, giętkim głosem i muzykalnością działała, komentowała, usuwała przeszkody stojące na drodze kochanków.

Ostatnie przedstawienie festiwalu to "Faust" Charles'a Gounoda - grany będzie w czwartek i piątek o godz. 20.30 na Dziedzińcu Arkadowym Zamku Królewskiego na Wawelu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji