Mrzonki filozofa u boku carycy
Rosja - potężne imperium na styku kultur azjatyckiej i europejskiej zawsze fascynowała, przerażała i pociągała równocześnie historyków i myślicieli Zachodu. Dla Polaków temat ten miał jednak zawsze wymiar szczególny. Być może ze względu na doświadczenia historyczne, mniej niż ludzie z Zachodu podatni są oni na złudzenia co do wschodnich przemian, reform i dążeń do europeizacji...
Europa jednak znacznie łatwiej ulega rosyjskim pozorom. Tezę tę, ubraną w kostium historyczny, ilustruje najnowsze przedstawienie Teatru Współczesnego w Warszawie - "Semiramida" zrealizowane według sztuki Macieja Wojtyszki. Jej głównymi bohaterami są Denis Diderot i caryca Katarzyna II. Francuski encyklopedysta zaproszony zostaje przez nią na petersburski dwór. Tam też szybko ulega urokom ciała i umysłu ambitnej monarchini. Jest zachwycony intelektualnymi aspiracjami dumnej Semiramidy Północy, jak nazywał carycę Wolter. Na jej prośbę opracowuje reformatorski projekt oświaty rosyjskiego ludu, równocześnie zaś staje się mimowolnym obserwatorem, a nawet biernym uczestnikiem dworskich intryg. Jako człowiek z zewnątrz z zainteresowaniem śledzi losy ludzi z najbliższego otoczenia carycy. Jest świadkiem upadku wieloletniego faworyta - Orłowa, by z zaskoczeniem, choć nie bez satysfakcji skonstatować, że jest na najlepszej drodze, by zająć jego miejsce. Gdy jednak zaczyna roić o wielkiej misji ucywilizowania Rosji przy boku pięknej i mądrej Katarzyny, jakże głębokie spotyka go rozczarowanie. Flirt carycy z europejską oświeceniową filozofią okazuje się tak samo powierzchowny i przelotny, jak romans z jej reprezentantem i współtwórcą - Diderotem. Czy flirt Rosji z demokracją nie jest dziś tak samo kruchy - zdaje się pytać między wierszami swej sztuki Maciej Wojtyszko.
"Mój lud nie pragnie wolności i oświaty - pragnie wiary, pragnie cudu" - oświadcza w finałowej scenie caryca. "Ja im daję tę wiarę". Cóż może na to odpowiedzieć naiwny filozof, odtrącony kochanek, ustępujący miejsca nieokrzesanemu oficerowi, którego największą zaletą jest umiejętność naśladowania zwierzęcych głosów? Cóż ma myśleć człowiek współczesny, przykładający europejskie miary do rosyjskiej polityki?
Ale sztuka w Teatrze Współczesnym to nie tylko polityczno-historyczna refleksja. To przede wszystkim znakomite aktorstwo znanych i uznanych gwiazd warszawskiej sceny. To kolejna znakomita rola Zbigniewa Zapasiewicza (Denis Diderot), to kreacja Joanny Szczepkowskiej (Katarzyna II), to świetne postaci stworzone przez Maję Komorowską (caryca Elżbieta), Marcina Trońskiego (generał Potiomkin), Jacka Mikołajczaka (car Piotr) i innych.
Teatr Współczesny w Warszawie dysponuje jednym z najlepszych zespołów aktorskich w Polsce, który równoważy niewielkie zazwyczaj możliwości techniczne tej sceny. Zaś sztuka Macieja Wojtyszki stwarza ogromne możliwości dla wyeksponowania gwiazd. Dowcip i finezja dialogów sprawiają, że aczkolwiek nie można jej nazwać komedią, ogląda się ją lekko i z prawdziwą przyjemnością. Gdy jeszcze dodać do tego znakomitą reżyserię Erwina Axera, mamy do czynienia z przedstawieniem, które nie musi martwić się o frekwencję na widowni. Tak jakby teatrowi Współczesnemu udało się odnaleźć złoty środek pomiędzy wartością artystyczną a komercyjną teatru. Atrakcyjności przedstawieniu dodają niewątpliwie piękne kostiumy, silnie wyeksponowane na tle bardzo umownej scenografii. Wszystko razem tworzy przedstawienie spójne, dynamiczne i interesujące zarazem. Toteż na pytanie czy warto ,,Semiramidę" zobaczyć, odpowiadam zdecydowanie - tak.