Artykuły

Jak robić Mrożka

Erwin Axer to zanikający typ reżysera. Nie stara się ulepszać autora - a jeśli już, to dy­skretnie. W jego inscenizacjach wszystko pod­porządkowane jest myśli utworu. Spektakle Axera są klarowne, eleganckie, czytelne sce­nograficznie i aktorsko. I nie uproszczone w wymowie.

Najnowsza premiera w Teatrze Współczes­nym przypomniała, że taki właśnie rodzaj re­żyserii jest dla większości dramatów Mrożka najkorzystniejszy. Wystawiony po raz pierw­szy w 1981 roku "Ambasador" to wciąż ak­tualny dyskurs o mniej lub bardziej jednoznacznych wartościach, takich jak demokracja, racja stanu, zwykła potrzeba wiary, honor za­wodowego dyplomaty. Sztuka dotyczy jeszcze i kilku innych spraw z tym wszystkim związa­nych. Całość trochę przypomina moralitet, z gorzkim, ale jednocześnie optymistycznym fi­nałem, który zdaje się jednak wynikać bar­dziej z potrzeby serca autora, aniżeli z realiz­mu.

Tytułowy bohater, grany przez Zapasiewicza, jest dystyngowanym i doświadczonym przedstawicielem kraju o tradycjach demokra­tycznych. Kłopoty wynikające od czasu do czasu z tego, że ambasada znajduje się na te­renie totalitarnego mocarstwa, którego pro­minenci (Krzysztof Kowalewski) miewają prostackie maniery, są dla posła do wytrzy­mania. Można się przecież wygodnie zdystan­sować - dzięki poczuciu humoru i wyższości własnej kultury.

Jednak dosadna realność polityki, bez­względność jakiejś ideologii czy niespodziewa­ne zetknięcie się z tragedią konkretnego czło­wieka, na przykład obywatela mocarstwa proszącego o praktycznie niemożliwy do uzy­skania azyl - mogą ambasadora postawić przed fundamentalnym wyborem: między dy­plomatycznym racjonalizmem a obowiązkiem straceńczej szlachetności i osobistego (a nie profesjonalnego) honoru. I o tym jest sztuka Mrożka... W dobie bezsensownie okrutnych wojen na Bałkanach i w Afryce, jakże wy­mowna.

Pod czujnym okiem Axera aktorzy grają oszczędnie, precyzyjnie, bez lansowania oso­bistych nawyków. Żadna z postaci nie została przerysowana w kierunku taniej groteski, włącznie z pełnomocnikiem mocarstwa, co byłoby najłatwiejsze do osiągnięcia. I dobrze, bo już sam tekst, który prominent wypowia­da, jest wystarczająco mocną mieszaniną gro­zy i absurdu. Tylko ta postać, obok ambasa­dora, ma w spektaklu wyraźniejszy ciężar psychologiczny.

Mrożek to nie Czechow, więc w jego sztu­kach aż roi się od chłodnych rezonerów. Zapasiewicz, tworząc postać doskonałego dyplo­maty, na szczęście nie poszedł tym wytartym śladem. Miał w sobie odrobinę autentyczne­go, ludzkiego ciepła i nie do końca kontrolo­wany niepokój inteligenta, który zdaje sobie coraz bardziej sprawę, że przedłużając mie­szkającemu w poselstwie uciekinierowi na­dzieję na nierealny azyl - wstępuje na nie­odwracalną drogę. I niepewną co do wartoś­ci, niezgodną bowiem z prozaicznie rozumia­nym rozsądkiem.

Osobą, która tytułową postać zmusza do zrewidowania systemu wartości i mniemania o sobie, jest właśnie uciekinier. Mimo że w kufajce, bereciku i kaloszach, przypomina wolterowskiego prostaczka, pełnego jedynie strachu i nadziei. Wobec jego organicznie ludzkich pytań i odpowiedzi, wyrafinowany inteligent staje się bezradny. Świetna kreacja Henryka Bisty.

W naszych mętnych czasach kameralny spektakl Axera jest wysepką teatralnego i in­telektualnego porządku. Przypomina, że lo­giczna myśl ludzka może być towarem nie gorszym od laserowych świateł, efektów mu­zycznych i ekstrawagancji, czy wręcz kabo­tyństwa aktorskiego. I właśnie z tego powodu pracę Axera uważam za bardzo pożyteczną. I choć zapewne nikt z krytyków nie nazwie te­go spektaklu wydarzeniem sezonu, należy się cieszyć, że 78-letni reżyser jest w doskonałej formie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji