Artykuły

Z dziejów honoru

W finale spektaklu Erwina Axera Ambasador z rewolwerem w ręku spokojnie czeka na Pełnomocnika, który siłą chce zabrać z ambasady Człowieka-azylanta. Nagle flaga za oknem podrywa się i zaczyna dumnie łopotać na wietrze. Łopocze, aż spadnie kurtyna

O czym dzisiaj jest "Ambasador" Sławomira Mrożka, którego prapremiera w 1981 roku stała się politycznym wydarzeniem? Co znaczy historia pracownika fabryki globusów, który przeniknął do ambasady mocarstwa zachodniego w stolicy mocarstwa wschodniego i poprosił o azyl? I Ambasadora, który do końca bronił go przed wydaniem?

W ostatnich latach sztuka Mrożka straciła swą aluzyjną aktualność. Ale Erwin Axer odkrył w niej inny temat, ważniejszy od konfliktu dwóch mocarstw i bardziej dziś przemawiający do publiczno­ści. Dzisiaj, kiedy ambasador pewnego egzotycznego kraju z braku środków do życia nocuje na Dworcu Centralnym w Warszawie, gdy trwają przepychanki wokół polityki zagranicznej państwa, a politycy sypią obietnicami, których nigdy nie spełnią, Axer wystawia rzecz o honorze. Historię polityka, który w kryzysowej sytuacji na przekór wszystkiemu bronił przegranej sprawy.

Z tytułowej postaci reżyser uczynił kogoś na kształt "Księcia niezłomne­go". Ambasador, którego gra Zbigniew Zapasiewicz, jest nieugięty i krystalicz­nie czysty. Ani na chwilę nie poddaje się sytuacji, nie przerażają go groźby Pełnomocnika lokalnego rządu. Nie do­wierza też doniesieniom, że jego włas­ny rząd sam się rozwiązał i ambasada straciła rację istnienia. Wierzy za to w siebie. Po scenie chodzi majestatycz­nym krokiem i nawet kiedy krzyczy, za­chowuje kamienny spokój. Gdy w osta­tniej scenie wyciąga rewolwer, nie ma wątpliwości, że będzie bronić się do ostatniej kuli, którą naturalnie wpaku­je sobie w łeb.

To ważne przedstawienie jest, kto wie czy nie pierwszą od gorących lat 80., wypowiedzią teatru na temat klasy po­litycznej, przy czym nie jest to ani ka­baret, ani agitka. Politykom, którzy licz­nie przybyli na premierę (widziano m.in. Olechowskiego. Suchocką, Korwina-Mikke), Axer pokazał człowieka, który wierzy w tak wyświechtane poję­cia, jak odpowiedzialność, obowiązek, posłannictwo. I - co najważniejsze - ponosi konsekwencje swego wyboru. W czasach, kiedy na scenach pleni się szmira, "Ambasador" ze Współczesnego odnawia wiarę w społeczną rolę te­atru.

Spektakl Axera jest przy tym bardzo klarowny, wydobywa wszystkie niuan­se tekstu: na nowo brzmią prorocze sło­wa o wyższości polityki nad geofizyką, nowych znaczeń nabierają rasowe pre­tensje ciemnoskórego sekretarza amba­sady Otella (Krzysztof Troński).

Wzór, który teatr podsuwa do naśla­dowania, budzi jednak wątpliwości, jak to z ideałami bywa. U Mrożka Amba­sador powoli dojrzewa do decyzji, na­tomiast Ambasador Zapasiewicza jest od początku podejrzanie pewny swoich racji. Nawet ostatnia rozmowa z żoną Amelie (Maja Komorowska) ma cha­rakter konferencji na szczycie, a nie dra­matycznego rozstania. Człowiek (Hen­ryk Bista) - moralista w kufajce - jest tylko pretekstem, by Ambasador wypróbował w praktyce swą nieugiętą postawę. Jednoznaczny jest przeciwnik Ambasadora - Pełnomocnik. Krzysz­tof Kowalewski gra brata-łatę w śliw­kowym garniturze, który pod rubasznością skrywa duszę ubeka.

Bohater Mrożka przypominał mi za­wsze innego "niezłomnego" - Berengera, ostatniego człowieka wśród nosoroż­ców. Ale bohater "Nosorożca" Ionesco był bardziej ludzki - zanim krzyknął "Ja nie kapituluję!", wahał się, chciał nawet dołączyć do zwierząt. Ambasador Axera też nie kapituluje, lecz ma zdecydo­wanie mniej ludzkich cech. A cechy te są niezbędne, aby honor nie zmienił się w egoizm, jak mawia Otello.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji