Artykuły

Były Jego urodziny

"I znowu jestem tu, na scenie" - to pierwsze, odtworzone z taśmy słowa Tadeusza Kantora otwierające przedstawienie Dziś są moje urodziny. Studio Teatralne "Dwójki" przypomniało o 77 rocznicy urodzin artysty pokazując po raz pierwszy sfilmowaną wersję spektaklu dokończonego już po śmierci Kantora, a raczej nigdy nie dokończonego, urwanego w pół gestu, nagle unieruchomionego.

Prezentacja tego przedstawienia przez telewizję jak zawsze dała szansę obejrzenia go wszystkim, którzy nie mogli zobaczyć na żywo zespołu Cricot 2 tak rzadko grającego w Polsce. Tym razem jednak zamiana jednorazowego, niepowtarzalnego spektaklu na film miała szczególne konsekwencje. Przedziwnie dała o sobie znać "wiekuistość" telewizji, wiekuistość, czyli możliwość nieograniczonego powtarzania spektaklu, utrwalenia go poza granicę życia wszystkich jego twórców. Powstało nowe dzieło mające własne życie i własną pamięć. Kantorowska obsesja klisz pamięci, budowania artystycznej wypowiedzi z tworzywa dobywanego ze wspomnień, żmudna i precyzyjna praca twórcy wpadła w pułapkę telewizora. Pułapka zatrzasnęła się i to co najbardziej nietrwałe i osobiste - teatr zarażony śmiercią - będzie sobie trwać bezkarnie. Powstaje album złożony z tysięcy fotografii możliwych do utrwalenia przy pomocy stop klatki. Telewizja pokazuje to, czego nie mogliśmy nigdy zobaczyć w tym teatrze: zbliżone, zatrzymane w kadrze twarze aktorów - fotosy, elektroniczne dagerotypy, które mogą trwać wiecznie. Tak jak fotografia Kantora, która poprzedziła rozpoczęcie przedstawienia.

Na początku kamera ogląda scenę przez oparcie krzesła, na którym miał siedzieć Kantor. Stąd miał oglądać przedstawienie i dyrygować nim. Na małym stoliczku stara rodzinna fotografia, lampa naftowa i kartka z zapiskami - archaiczny warsztat wiecznie awangardowego artysty.

Dziś są moje urodziny najlepiej ze wszystkich przedstawień Kantora zniosły przeniesienie na telewizyjny ekran. Utraciły najmniej ze specyficznych teatralnych rytmów oraz warstwy napięć i wzruszeń tak dokładnie zawsze przez Kantora planowanej i tak łatwej do zatracenia. To na pewno zasługa telewizyjnych realizatorów. Ale nie tylko. Podejrzewam, że stało się tak również dlatego, że w przedstawieniu tym po prostu brak Kantora. Oglądamy właściwie tylko szkielet. Nie ma ostatnich - najważniejszych, bo decydujących o wymowie całości gestów mistrza, tych, które decydowały o skończonej doskonałości jego spektakli. Dodam od razu, że jak najdalszy jestem od opinii, że aktorzy Cricot 2 nie powinni tego niedokończonego dzieła pokazywać. Wręcz przeciwnie, uważam, że niepowetowaną stratą byłoby gdybyśmy nie mogli zobaczyć tej "ostatniej próby".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji