Artykuły

Bruscon w Warszawie

Niewielka, ciasna scena przy ulicy Mo­kotowskiej została zgrabnie przemieniona przez scenografa (Ewę Starowieyską) - we wnętrze austriackiej gospody w prowin­cjonalnym Utzbach. W brudnej, ubogiej sali "ozdobionej" wiszącymi rogami i tan­detnymi landszaftami odbędą się przygo­towania do występów objazdowej trupy ro­dziny Brusconów. Tam Tadeusz Łomnic­ki, jako stary komediant, wypowie swój po­nad dwugodzinny monolog i da aktorski popis, mający już teraz miejsce w historii polskiego teatru. Do galerii jego wielkich ról z ostatnich lat - Krappa w Teatrze Studio i Feuerbacha w Teatrze Dramaty­cznym - dołącza sceniczny portret Bruscona, szmirusa i szarlatana, autora grafomańskiego "Koła Historii".

Łomnicki - tytan pracy, jak zwykle zbu­dował postać sceniczną poprzez wypraco­wanie najdrobniejszych szczegółów gestu, mimiki i mowy. Dzieło aktora zostało wyda­tnie wsparte przez reżyserską precyzję wskazówek Erwina Axera, czuwającego dyskretnie nad nadmiarem scenicznej eks­presji.

Podobnie, jak w innych sztukach Bernharda i tu przekazuje on swoją fascy­nację światem ludzi chorych i samą chorobą. Motto jego opowiadania "Amras" brzmiało: "Istota choroby jest równie nieodgadniona, jak istota życia". W jego interpretacjach praktycznie nie ma wielkiej różnicy między rzeczywistością i stanem choroby. Warto o tym pamiętać oglądając spektakl w Teatrze Współczesnym. Fizy­czna ułomność została wyeksponowa­na na plan pierwszy: neurotyczna cór­ka, syn ze złamaną ręką, wieczne migre­ny i pokasływanie żony itd. itd.

Choroba fizyczna to część większej ca­łości. Chory jest przede wszystkim świat, do którego przybywają. To nie tyl­ko portret Hitlera od dziesiątek lat wiszący na ścianie, to także mentalność ludzi, na których Bruscon patrzy ostro, bezwzględ­nie, obsesyjnie. Wygłasza przy tym sądy, będące w istocie rachunkiem wystawia­nym współczesnej kulturze, współczesne­mu teatrowi.

Paradoksalnie, rola Łomnickiego w całej jej perfekcyjnej wielkości, potrafi przesło­nić niektóre sensy wynikające z dramatu Bernharda. Czym jest Utzbach? Czy tylko

małą wioską w Tyrolii? Czy w takim razie Thomas Bernhard tam właśnie wykładałby swoją wizję człowieka i sztuki? Nie, Utzbach to austriackość do potęgi, ale i diagnoza europejskiej kultury. Grafomańskie "Koło historii" i dialogi wokół niego, w których wyrażane jest pomieszanie rang, miejsc i autorytetów - to stan kultury po­szukującej nowej równowagi i tożsamości. Kiedy w jednej ze scen Tadeusz Łomni­cki, jako Bruscon, zwraca się do widowni ze słowami: "Rzucam perły między wie­prze", kiedy teatr w teatrze przemawia wprost, nikt nie czuje się nawet obrażony. Dobre samopoczucie zamienione jest na głuchotę. Ten Bernhard, który ciągle był wyrzutem sumienia społeczeństwa i kultu­ry austriackiej, wiecznym prowokatorem, w Warszawie brzmi grzecznie i bulwarowo, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Kłamstwo teatru osiąga pełnię, bo jak mówi stary Bruscon: "Teatr to odwieczna perwersja, proszę pana, w której ludzkość jest zakochana po uszy, a dlatego jest w niej zakochana po uszy, że jest zakochana po uszy w swoich kłamstwach, przy czym nigdy te kłamstwa nie są tak wielkie i tak fascynujące jak w teatrze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji