Artykuły

Wieczór poświęcony pamięci Jerzego Grzegorzewskiego

"Duszyczka" według Tadeusza Różewicza (premiera styczeń 2004) zabrzmiała tego wieczora, w przeddzień szóstej rocznicy śmierci Jerzego Grzegorzewskiego - szczególnie przejmująco - pisze Tomasz Cyz w Zeszytach Literackich.

Rozdzielony na kilka głosów postaci poetycki strumień porażał pięknem, wibracją, erotyką śmierci, bolesną prawdą o niemożności i niespełnieniu. Kiedy Jan Englert podszedł do białej ściany, na której w kilku miejscach narysowane były kobiece profile z podpisem "Komitet Księcia Sinobrodego" i autografem "Jerzy Grzegorzewski", i dotknął tej ściany, nie chcę wiedzieć, co czuł i myślał... Choć uważam, że te niewiele ponad trzydzieści osób siedzących w osobliwym korytarzu, wypełnionym do dziś wyobraźnią Jerzego Grzegorzewskiego, dźwiękami Stanisława Radwana, głosami aktorów i aktorek (Anna Chodakowska, Beata Fudalej, Anna Gryszkówna, Anna Ułas, Magdalena Warzecha, Waldemar Kownacki), słowami bliskiego reżyserowi poety, czuło się - mimo powolnie ciemniejącego tematu - dobrze. Po prostu dobrze.

A potem był toast, wreszcie muzyka i słowo, i trochę filmowych obrazów (m.in. fragment Z biegiem lat, z biegiem dni w reżyserii Andrzeja Wajdy, w którym to serialu Jerzy Grzegorzewski grał Matejkę, bo - jak mówił Wajda - żaden aktor nie oddałby tak naturalnie tego ruchu pędzla jak Grzegorzewski - malarz przecież). Stanisław Radwan zakomponował wieczór tak, żebyśmy czuli powagę chwili, ale i jej lekkość - i nie tę spod znaku nieznośności. Fragmenty muzyki dopełnione zostały fragmentami wypowiedzi Grzegorzewskiego z wywiadów (odczytywane przez aktorów, m.in. Jerzego Radziwiłowicza, Marka Barbasiewicza, Mirosława Konarowskiego, a pytania zadawała dziennikarka Beata Fudalej). I tak słuchaliśmy o określaniu przestrzeni, o pracy nad tekstem, o haśle "Dom Wyspiańskiego" dla Teatru Narodowego, o pracy z aktorem, o tworzeniu...

Pod koniec wieczoru Stanisław Radwan zapowiedział Antoninę Grzegorzewską. Córka reżysera weszła i przejmująco, próbując powstrzymywać łamiący się głos, opowiedziała o ojcu. O tym, że uciekał do teatru przed ciszą. Wreszcie, że to wielka szkoda, że scena jego imienia już nie wypełnia się jego spektaklami. Tytuł płyty z muzyką Stanisława Radwana - tytuł tej wieczornicy - zabrzmiał w kontekście tych słów niezwykle mocno. Boleśnie.

W okolicy tych słów zabrzmiała też pieśń ze spektaklu On. Drugi powrót Odysa:

Verra la mor te e avra i tuoi occhi... Przyjdzie śmierć i ta śmierć będzie mieć twoje oczy. Przyjdzie śmierć, nie musi wcale mieć całunu, czaszki, kosy. Przyjdzie śmierć jak wizyta kobiety w lustrze ciała odbita. Przyjdzie śmierć jak wizyta kobiety w lustrze ciała Śmierć wyraźnie odbita będzie się rysowała.

Scenografię spotkania budowały ławki z Operetki, w których siedzieli aktorzy, samowar i pralka (ukochane obiekty Grzegorzewskiego), a także odsłonięte okno z widokiem na ulicę i ze świecą na parapecie. Jest takie zdjęcie Wojciecha Plewińskiego z prób do Morza i zwierciadła, na którym po jednej stronie tego okna, na scenie, stoją Beata Fudalej i Jerzy Radziwiłowicz, a z drugiej strony, od ulicy, patrzy na nich Jerzy Grzegorzewski. Tego wieczora siedzieliśmy na Scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego w trakcie tych przejmujących dziadów, przywołując "to, co zginęło, a szuka tu imienia", a po drugiej stronie okna, na ulicy, co chwila przechodzili ludzie zmierzający do nocnego klubu znajdującego się opodal. Przechodzili, patrzyli w okno, patrzyli, przechodzili. Jakby nie wiedzieli, że idą do piekła, a my jesteśmy w niebie, w przedsionku nieba. Może na chwilę. Chociaż na chwilę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji