Artykuły

Lekkie postuhrchiwanie

Mówi, że szalone lata ma już za sobą. Teraz jest na etapie pielęgnowania spełnionych marzeń. I zwalczania zagrożeń. MACIEJ STUHR w rozmowie z Agnieszką Prokopowicz.

Tym razem nie będziemy mówić, no..., Sam Wiesz o Kim...

Uff...

Ale za to zapytam o miłość. Która jest Ci bliższa: ta wymagająca czy akceptująca?

Myślę, że te dwa nastawienia do miłości muszą się kiedyś spotkać. Przeważnie jest tak, że na początku badamy się nawzajem. I już wtedy, pewnie samoczynnie, wykształca się relacja, w której ktoś jest bardziej akceptujący, a ktoś inny bardziej wymagający. To zależy od ludzi. Niektórzy zawsze są tymi wymagającymi, a inni nie. Choć czasami w jednym związku możemy być akceptujący, a w innym wymagający. Krótko mówiąc, zależy, na ile nam ktoś pozwoli.

A Ty w której grupie jesteś?

W akceptującej.

Czyli jakiej pragniesz miłości?

Jestem człowiekiem, który dąży do harmonii. Kiedy pojawiają się sytuacje konfliktowe, mam w sobie bardzo silny wektor w kierunku rozwiązania problemu, a nie postawienia koniecznie na swoim. Choć, oczywiście -jak każdy człowiek - tęsknię za akceptacją mnie takiego, jakim jestem, bo na tym przecież zasadza się nasze wyobrażenie szczęścia. Jednak wiele związków się rozpada, bo ludzie zbyt kolorowo wyobrażają sobie miłość. Chcą, żeby im było dobrze. A to chyba nie tędy droga... Ja nauczyłem się czerpać satysfakcję z kompromisu. Jest to przecież o wiele przyjemniejsze niż stawianie na swoim.

Twoja żona powiedziała kiedyś, że masz wszystko, czego pragną kobiety. Wiesz, czego pragniemy?

A wy to wiecie? Myślę, że cała sztuka polega na tym, żeby poruszać się za pomocą intuicji. Na kobietę trzeba się ogromnie uwrażliwić. Nastawić jakiś metafizyczny odbiornik. Mając tylko wiedzę na temat kobiet, nic byśmy nie zdziałali. Moim zdaniem mężczyzna powinien żyć w tej przerażającej niewiedzy.

I powinniście być wierni. Tak też kiedyś powiedziałeś...

Tak, bo jeżeli za męskie uważamy podejmowanie najtrudniejszych zadań, to wierność jest wyzwaniem dla mężczyzny. Poza odpowiedzialnością, szlachetnością i honorem (ja się wychowałem na "Trzech muszkieterach" i "Winnetou", więc te dziwne słowa udało mi się poznać i zapamiętać). Dla mężczyzny z pewnością trudniejsze jest być wiernym, niż zaliczyć tysiąc panienek. Dobrze, że o tym rozmawiamy. A teraz jeszcze trzeba żyć, pamiętając o tym.

Miłość od pierwszego wejrzenia?

Ja się zakochałem od pierwszego wejrzenia. Żeśmy się zapoznali i zakochali! (Śmiech). Po prostu. Wzięło nas pierwszego wieczora i trwa do dziś. Ale mimo że jestem typem dość romantycznym i uwielbiam nastrojowe sytuacje, to czasami mam dość chłodne przemyślenia na temat miłości. Nie lubię ich, ale je mam. Myślę, że natura bardzo nami steruje albo że jest to kwestią przypadku, albo dużej pracy.

Pracujesz nad miłością?

Miłość to praca, którą musimy wykonać. Jeżeli uważamy ją za wartość (ja uważam miłość za wartość), to musimy pracować, by ją utrzymać. Ja od kilku miesięcy pracuję w Warszawie, a moja rodz-na jest w Krakowie. Jutro mam jeden dzień wolny (po kilkunastu dniach pracy) i mógłbym odpocząć, pójść na basen i się wyspać, ale pojadę do domu na jeden dzień. To jest jakiś wysiłek, ale nie istnieje dla mnie pytanie: jechać czy nie. Tęsknię za nimi, kocham ich i chcę spędzić te sześć godzin w podróży, żeby ich zobaczyć.

Kiedy rozmawialiśmy pięć lat temu, zapytałam Cię o marzenia. Odpowiedziałeś: "Założyć rodzinę i zagrać w dobrym filmie". Zdaje się, że jesteś człowiekiem, któremu spełniają się marzenia...

Boję się tak o sobie myśleć. Żeby nie zapeszyć i nie osiąść na laurach. Ale zgrzeszyłbym, zaprzeczając. Teraz moje marzenia dotyczą szczęścia bliskich, mojego dalszego rozwoju i utrzymania tego, co mam. A to nie jest stan wieczny. Trzeba o tym pamiętać i doceniać, co się ma. A w razie gdyby coś się zmieniło, być na to przygotowanym. I nazywać to szczęściem... Tak, ten stan, o którym teraz rozmawiamy; jest szczęściem. Nie chcę na starość, jak już będę zapomnianym aktorem i nikt mnie nie będzie kochał, myśleć: "Kurczę! Jak wtedy było dobrze, a ja nawet o tym nie wiedziałem!". Kiedyś czytałem wspomnienia Chaplina, największego aktora w historii kina. Tam było takie wstrząsające zdanie, że on przez ostatnie 20 lat swojego życia siadał przed lustrem i płakał. To jest lekcja pokory. Skoro Chaplinowi mogło się to zdarzyć, to znaczy, że każdemu może. Dlatego doceniam to, co mam.

A czy sam siebie doceniasz? Jako człowieka?

B

oję się o tym myśleć, bo nienawidzę grzechu pychy. To ogromne zagrożenie, zwłaszcza w zawodzie, który polega na dostawaniu oklasków i zbieraniu recenzji. Pomijam fakt, że już samo granie zawiera pewną bezczelność! Na scenie muszę wierzyć, że jestem świetny. Ale w domu trzeba o tym zapominać. I nie podniecać się myślą, że dobrze mi poszło. Są takie dni, kiedy przychodzi może nie duma, ale satysfakcja z tego, co robię. Jednak są także momenty zwątpienia.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że kończą się już Twoje "szalone lata"...

J

ak mówi jedna z postaci mrożkowskich: ,Jestem młody, ale to mi minie". To jest to, o czym mówiliśmy na początku. Właśnie zrealizowały się moje marzenia. To czas na refleksję: jak to wszystko się dalej potoczy? Jeśli będzie dobrze, są dwie drogi: albo będę się spokojnie rozwijał dalej, grał kolejne role, czekał na fajne propozycje, albo tą rzeczywistością jakoś zakręcę. Na przykład zacznę robić coś jeszcze innego.

A mogłoby to być siedzenie w domu z dziećmi i zmienianie pieluch?

Dobre pytanie! Nie wiem. Teoretycznie wydaje się, że mógłbym, ale z pewnością tak kocham swój zawód, że strasznie by mi go brakowało. Nawet nie tych oklasków, tylko frajdy z grania. Chciałbym coś kiedyś napisać. Słowo pis

ane to wartość innej rangi. Ale to jeszcze nie w tej chwili... Teraz jest czas pielęgnowania już spełnionvch marzeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji