Artykuły

Świetny spektakl przy stole

"Zielony mężczyzna" w reż. Adama Nalepy Fundacji Teatru BOTO w Sopocie. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Mistrzowsko zagrana przez Sylwię Górę-Weber Biała Księżniczka dominuje nad - znakomicie granym przez Grzegorza Sierzputowskiego - Zielonym Mężczyzną.

Dotychczasowe gdańskie realizacje Adama Nalepy można opisać tymi samymi słowami: świetny tekst, doskonała gra aktorska i precyzyjna reżyseria. Taki właśnie jest pierwszy spektakl Fundacji Teatru BOTO - prapremiera "Zielonego mężczyzny" Jakuba Roszkowskiego w sopockim Młodym Byronie [w Dworku Sierakowskich].

"Zielony mężczyzna" dramaturga Teatru Wybrzeże to znakomicie napisany, wieloznaczny tekst, który daje pole do popisu reżyserowi i aktorom. Może stać się kryminałem, melodramatem, komedią. Adam Nalepa, reżyser znany m.in. z głośnych realizacji "Blaszanego bębenka" Grassa czy "Kamienia" Mayenburga w Teatrze Wybrzeże, zdecydował się na niezwykle skupioną wersję tego dramatu. Akcja rozgrywa się przy (czasem na) stole. Wyjątkiem są dwie sceny tworzące klamrę kompozycyjną, gdy aktorka gra na fortepianie melodię "Pada śnieg" (ang. "Jingle Bells").

Zaczyna się bajkowo i poetycko. Przy zielonym drewnianym stole siedzi na wózku inwalidzkim Zielony mężczyzna (Grzegorz Sierzputowski). Próbuje coś pisać na białych i zielonych kartkach, zgniatając kolejne wersje. Przy fortepianie siedzi Biała księżniczka - w białej sukience, bucikach i ażurowych rękawiczkach oraz diademem połyskującym na blond włosach. Ale ta ułuda nie trwa zbyt długo. Precyzyjny rytm akcji powoli zdejmuje zasłony baśniowości z wydarzeń i postaci. Mistrzowsko zagrana przez Sylwię Górę-Weber Biała księżniczka dominuje nad - również znakomicie granym przez Sierzputowskiego - Zielonym mężczyzną. Ma on być zdominowany przez ten kobiecy żywioł, który wtargnął do jego zielonego domu. Teraz oboje są tam zamknięci na zawsze - bo przecież na zewnątrz wciąż pada śnieg, który zatarł wszelkie ślady i ścieżki.

Dramat Roszkowskiego jest sensualny - dużą wagę odgrywa w nim kolor - biały i zgniłozielony - światło, dźwięk i zapach. Tę cechę wykorzystał reżyser spektaklu, komponując go precyzyjnie wokół wszystkich tych bodźców. Wzrok, słuch i węch otrzymują co chwilę nowy materiał - muzykę, nagrania głosów bohaterów (autorstwa Marcina Mirowskiego), światła i sugestywne kostiumy, a nawet zapachowe choinki - podobno, by stłumić odór rozkładającego się w szafie trupa żony... Miejsce akcji jest jedno - mimo że w tekście bohaterowie przemieszczają się między sypialniami, salonem i łazienką - niemal cały spektakl grają siedząc po dwóch stronach stołu. Ten bezruch, czasem tylko rozrywany niesfornym zachowaniem księżniczki, jest także puentą ich związku i całej historii. Powoli zamarzają w nich emocje i rysy charakteru, zasypuje ich padający wciąż śnieg. Można ją czytać na wiele sposobów - księżniczka jest dla Zielonego mężczyzny wszystkim. Jako artysty - muzą, ożywioną postacią dramatu, jako męża - zmarłą kilka lat temu żoną, jako mężczyzny - ideałem piękna, seksualną fantazją, jako schizofrenika - obsesją, projekcją chorego umysłu.

A może oboje, znudzeni szarością codziennego życia, ubarwiają je sobie jej przebierankami i odgrywaniem ról? Nalepa nie daje jednoznacznej odpowiedzi, ale kto chce, znajdzie tam dla siebie wiele "morałów", po mistrzowsku ubranych w otoczkę dystansu, humoru i niedosłowności.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji