Artykuły

Teatr Rzeczypospolitej w Olsztynie

W całym kraju w ramach działalności Teatru Rzeczypospolitej odbywają się spektakle teatralne. Niestety, nie istnieją jasne kryteria określające, które przedstawienie, z których teatrów, a nade wszystko na jakich zasadach trafiają do repertuaru tego dziwnego teatru, który nie posiada własnego zespołu aktorskiego, a działa teatralny impresariat.

Pisaliśmy już na łamach "Warmii i Mazur" o "Troas" Górnickiego. Spektakl ten przywiózł do Olsztyna Teatr im. Węgierki z Białegostoku. Do tego momentu można było przypuszczać, że Teatr Rzeczypospolitej firmuje tylko przedstawienia wybitne. Tymczasem "Troas" z całą pewnością nie jest przedstawieniem wybitnym. Stąd - w repertuarze tego impresaryjnego teatru znaleźć się mogą wszystkie powstające we wszystkich polskich teatrach przedstawienia.

Ostatnio - i jest to zaledwie dygresja - nastąpiła ponoć zmiana na stanowisku dyrektora Teatru Rzeczypospolitej. Odszedł jego założyciel Jan Paweł Gawlik, zaś przyszedł dobrze znany z wieloletniej kadencji dyrektorskiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu Marek Okopiński. Czas pokaże, czy zmiana ta wpłynie na repertuar i w jakim stopniu. Póki co - wszystko toczy się dotychczasowym trybem.

Na początku czerwca przyjechał do Olsztyna wrocławski Teatr Polski. Niestety, nie miałem szczęścia, by obejrzeć "Historię" Witolda Gombrowicza. Tę bowiem sztukę wrocławianie pokazali na scenie Teatru im. Stefana Jaracza. O przedstawieniu tym, wyreżyserowanym przez jednego z najbardziej utalentowanych reżyserów młodego pokolenia Jacka Bunscha, słyszałem wiele dobrego. "Historia" jest nieznaną i nie dokończoną sztuką Gombrowicza. Pełno w niej symbolów, niedomówień. Wrocławska realizacja jest ponoć bardzo ciekawa.

Oglądałem natomiast pełne ekspresji, pokazane również w ramach Teatru Rzeczypospolitej "Białe małżeństwo" Różewicza w reżyserii Ryszarda Majora ze scenografią Jana Banuchy i muzyką Andrzeja Głowińskiego z Teatru Współczesnego w Szczecinie.

Teatr olsztyński ma również w swoim dorobku "Białe małżeństwo". Sztukę tę wyreżyserował w sezonie 1976/77 Andrzej Rozhin (scenografia Andrzeja Markowicza, muzyka St. Syrewicza). Lidia Jeziorska za rolę Pauliny otrzymała wyróżnienie na XX Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu.

W tym roku "Białe małżeństwo", właśnie w szczecińskim wykonaniu, oglądała również w Toruniu festiwalowa publiczność i oczywiście jury. Spektakl nie zdobył nagród, ani wyróżnień.

Do rzeczy jednak. Ryszard Major poprawił delikatną kreskę Różewicza czyniąc z "Białego małżeństwa" dramat obyczajowy.

Tymczasem rzecz została została z całkiem innych pozycji. Będąca swoistym protestem przeciwko panoszącej się goliźnie, a nade wszystko protestem przeciwko zalewającej świat pornografii, sztuka zawiera wiele niedopowiedzeń. Major na istniejącym tekście autorskim dokonał zabiegu praktykowanego często w czasie nauki pisania, wtedy, kiedy nauczyciel prowadzi rączkę dziecka po napisanych wcześniej niezgrabnych literach po to, aby je poprawić. Takie napisanie tego samego na istniejącym egzemplarzu okazało się być zabiegiem bardzo ryzykownym.

Ryszard Major widzi przedstawiane przez Różewicza sytuacje bardzo ostro i bardzo wyraźnie. Operuje cięciami zdecydowanymi, niemalże całkowicie usuwa dowcip. "Białe małżeństwo" w jego interpretacji ocieka seksem i ociera się o pornografię. Nie chodzi tu oczywiście o dwie panie stripteaserki, biegające nago po scenie. Tę nagość, choć w skromniejszym wymiarze wymyślił Różewicz, aby lepiej uzewnętrznić samcze zachowania Ojca. Major idzie krok dalej. To, co wyrabia na scenie Ojciec, bliskie jest naocznemu pokazaniu aktu kopulacji. Do tego wprawdzie nie dochodzi, ale jeszcze maleńki kroczek i można byłoby sobie pozwolić.

Główne postacie sztuki - Bianka i Paulina, zagrane, jak tego życzył sobie autor, z dwóch przeciwstawnych pozycji, wnoszą porządek do rozwichrzonego świata, w którym wszystko kręci się wokół damskiego tyłka. Samotna Bianka, nie znajdująca u nikogo zrozumienia, widząca dziejące się wokół niej bezeceństwa, jest w gruncie rzeczy taka sama jak inne kobiety, a jeżeli nie jest jeszcze taka sama, to z pewnością czeka ją to samo. Zresztą, co Major szczególnie podkreślił w scenie finałowej, Bianka zrzucając jedno obciążenie, natychmiast otrzymuje następne, pod którym jak pod krzyżem pada wołając: "jestem twoim bratem".

Rolę wybitną w tym kontrowersyjnym przedstawieniu stworzyła Anna Januszewska, którą pamiętamy z głównej roli w "Pani Wdzięczny Strumyk" zagranej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Tam chodziło o zupełnie inny i problem, i zupełnie inna była to rola. Tutaj - Anna Januszewska prezentuje aktorstwo oszczędne i dojrzałe. Jej Bianka chce uwolnić się od spraw seksu, brzydzi się nimi i dlatego zawarcie "białego małżeństwa", gdzie do fizycznego spełnienia nie dochodzi, staje się częścią jej życiowego programu.

Niepokoje Bianki znakomicie przedstawione i udokumentowane nie znajdują ujścia w innych zainteresowaniach. Tak zaprojektował tę postać autor, zaś reżyser wszechobecność seksu w każdym życiu, nawet w życiu istot tak niewinnych jak Bianka, tylko wyostrzył. Ma się ten pomysł do życia tak, jak znany dowcip o kojarzeniu, gdzie indagowanemu buhajowi wszystko kojarzy się z damskim siedzeniem.

Anna Januszewska gra Biankę nerwowo, bardzo szczerze i głęboko. To jest Bianka prawdziwa i dzięki takiemu właśnie potraktowaniu Januszewska stworzyła najlepszą rolę w przedstawieniu.

Na przeciwległym biegunie (demonstrująca w scenie z Beniaminem toples) stoi Paulina Danuty Stenki. Ta Paulina od początku do końca zieje seksem tak bardzo, aż widownia odnosi przedziwne wrażenie rozmemłanej lepkości. Owa lepkość, to ociekający po Paulinie i wypełniający szczelnie jej świat seks. Paulina jednak nie dorównuje Biance. Myślę, że jest to kwestia artystycznej dojrzałości obydwu aktorek.

Jurnym, buhajowatym Ojcem był Cezary Kazimierski, zaś zapiętą aź po szyję i noszącą długie, surowe suknie Matką była Marta Grey. Obleśnym Dziadkiem z kolei był Michał Lekszycki, który przesadził nieco. Róźewiczowski Dziadek nie jest tak straszny, że nie trzeba go ulepszać. Lekszycki tymczasem wyłazi ze skóry, aby udowodnić to, co już w założeniu do tej postaci zostało należycie udowodnione.

Oczywiście wożąca na inwalidzkim wózku Dziadka, przyodziana w zgrzebną szatę Pielęgniarka raz po raz błyska gołymi pośladkami.

Ważną postacią w przedstawieniu Majora mógł stać się Beniamin. Niestety, Jacek Zawadzki nie poradził sobie z tą niełatwą rolą. Beniamin mógł stać się wyjątkowo istotnym uzupełnieniem Bianki, a nim nie jest.

Zabawną, seksowną choć płaczącą Kucharcią była Elżbieta Okupska, Panem Feliksem - Jan Stawarz, Nieznajomym - Mieczysław Franaszek, Gościem Weselnym Jan Kocem, Chłopcem - Mirosław Gawęda, Maitre des ceremonies - Klemens Myczkowski.

Nurt zewnętrzny życia, zaplanowany przecież przez autora jako równoważnik scen erotycznych, został przez Majora zepchnięty do roli dalekiego tła. Myślę, że w tym również leży utracona szansa tego przedstawienia.

"Białe małżeństwo" zespół Teatru Współczesnego grał kilka razy. Pomimo licznych stripteasów, gołych panienek, błyskających pośladków itp. zainteresowanie publiczności nie było nadmierne. Może to świadczyć, o dwóch rzeczach. Po pierwsze, o uodpornieniu się teatralnej publiczności na goliznę. Po drugie - i to jest bardziej prawdopodobne - o niedostatecznej reklamie tego przedstawienia, które - wyjąwszy świetną rolę Anny Januszewskiej - nie stało się wydarzeniem artystycznym.

A swoją drogą: czy nie za wiele od teatru obecnie wymagamy? Czy nie za wiele wymagamy od siebie samych równocześnie niewiele czyniąc?

Taka refleksja po szczecińskim spektaklu mogła również powstać i powstała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji