Artykuły

Dialog międzypokoleniowy

Ponieważ czuję, że nie nadążam, choć bardzo się spieszę, postanowiłam dać upust artystyczny temu niewygodnemu uczuciu - pisze w felietonie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk.

Oto przed Państwem dialog międzypokoleniowy odbywający się w fikcyjnej rodzinie patologicznej, wymyślony przeze mnie dla poprawy nastroju.

Ja - idę do matki - pytam:

Czy rzeczywiście muszę się tak spieszyć? Czy jest tak późno? Czy czas pracuje przeciwko mnie? Czy kochasz mnie taką spóźnioną?

Matka:

Moja matka, a twoja babka, nie czytała książek, gdyż nie miała ich pod ręką. Książki nie plenią się przecież jak chwasty to tu, to tam; a tam gdzie moja matka wzrastała, plenił się głównie chrzan. Z chrzanu nic nie da się wyczytać, choć piękno i dzikość natury wpisana jest w każdy chrzan. Tylko Proste Kobiety, które nie umieją czytać, lecz sercem widzą wszystko, w tym również niewidzialne litery przyrody, czytają z chrzanu. Moja matka, a twoja babka, wzrastała w samym sercu natury, na południowym-wschodzie Polski, ale tak się stało, że proporcje pomiędzy mową traw i lasów, a mową ludzką, uległy tam zaburzeniu. Proste Kobiety, zajęte lepieniem pierogów, opłakiwaniem zmarłych, skręcaniem powróseł na snopki, zbieraniem lebiody na przednówku, siekaniem pokrzyw, dojeniem chudych krów, bieleniem powały, itd., itd., nie miały czasu na mówienie. I choć Proste Kobiety z założenia mówiły mało, te południowo-wschodnie mówiły ekstremalnie mało, tak bym to dziś oceniła.

Ja:

Więc porzuciłaś wioskę Prostych Kobiet i ruszyłaś do miasta, gdzie mnie urodziłaś i porzuciłaś w swoim własnym domu. Nie nauczyłaś mnie czytać z chrzanu, bo sama nie umiałaś, a ja nauczyłam się czytać z książek, żeby wiedzieć, jaką mam być bezwarunkową matką dla swojego dziecka. Niestety, stałam się matką, która stawia pewne warunki, mam nadzieję, niezbyt wygórowane.

Ja - do swojego dziecka:

Gdy cię urodziłam, chwilę potem zanim przestały trząść mi się nogi, poczułam, że coś z tobą jest nie tak. Widać było od razu, że spóźniasz się i nie nadążasz. Było jakoś jasne, że nie wiesz, kim chcesz być. Cel twojego pojawienia się na świecie nie był dla ciebie jasny. A czas płynął i zaczęło się odliczanie. Cel był daleko, świecił na horyzoncie, a jak coś świeci na horyzoncie, to znaczy, że jest cholernie daleko. Martwię się o ciebie, dziecko. Wiem, na jaki świat przyszłaś. Dlatego martwię się o ciebie. Od chwili narodzin byłaś spóźniona. Inne noworodki przegoniły cię na starcie. Leżałaś trzy dni w inkubatorze, gdy one już biegły. Na punktach kontrolnych matki podawały im butelki z odciągniętym przez siebie mlekiem, one piły na czas, żeby nadążyć za rozkładem rozwojowym dla noworodków. A ty? Leżałaś w inkubatorze. Martwię się o ciebie. Co rano budzisz się myśląc, że już znalazłaś cel. Budzisz się z konkretnym postanowieniem. Potem budzisz się i jest tak samo, tylko postanowienie jest nowe. Niesłychanie mnie to niepokoi, już dawno powinnaś była wybrać. Oczywiście nie namawiam cię do wyścigu szczurów. Nie to mam na myśli, abyś znalazła punktowane miejsce w jakiejś ohydnej korporacji albo w innym miejscu, gdzie odbywają się wyścigi. Po prostu martwię się.

Dziecko - do mnie:

Czy rzeczywiście muszę się tak spieszyć? Czy jest tak późno? Czy czas pracuje przeciwko mnie? Czy kochasz mnie taką spóźnioną?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji