Warszawa. Premiera "Księżyca i magnolii" we Współczesnym
"Księżyc i magnolie" to komedia Rona Hutchinsona, której premiera odbędzie się w niedzielę w Teatrze Współczesnym.
"Księżyc i magnolie", komedia Rona Hutchinsona, reż. Maciej Englert, wyk. Leon Charewicz, Sławomir Orzechowski, Andrzej Zieliński, Marta Lipińska, Teatr Współczesny, ul. Mokotowska 13, bilety: 38 - 58 zł, rezerwacje: tel. 22 825 59 79, niedziela (12.06), godz. 19.15
Hollywood, lata 30. Producent, reżyser oraz scenarzysta na pięć dni i nocy zamykają się w pokoju. Mają zamiar wymyślić, w jaki sposób przenieść na ekran jeden z największych amerykańskich bestsellerów, czyli "Przeminęło z wiatrem". We trzech odgrywają poszczególne sceny i wcielają się we wszystkie postaci, dyskutując, które wątki są najważniejsze i jak pokazać je w kinie. Tak w skrócie wygląda zarys fabuły "Księżyca i magnolii" - komedii Rona Hutchinsona, której premiera odbędzie się w niedzielę w Teatrze Współczesnym.
- To bardzo inteligentnie i atrakcyjnie napisana sztuka, ze świetnymi, krwistymi rolami - mówi reżyser Maciej Englert. I dodaje, że tekst wymagał żmudnej, cierpliwej pracy, bo wszyscy aktorzy muszą doskonale współbrzmieć.
Punktem wyjścia historii były autentyczne wydarzenia, które rozegrały się podczas ekranizowania "Przeminęło z wiatrem". Producent David O. Selznick, niezadowolony z efektów pracy ekipy, przerwał zdjęcia. Wziął nowego reżysera i scenarzystę, każąc im zacząć wszystko od początku.
W przedstawieniu. Selznick stawia wszystko na jedną kartę. Ma świadomość, że od tego filmu zależy jego przyszłość w Hollywood. Zmusza reżysera i scenarzystę do nadludzkiego wysiłku i nie pozwala im wyjść z gabinetu, dopóki koncepcja filmu nie będzie gotowa.
- Ten temat brzmi dziś dziwnie znajomo. Podobnie jak potrzeba pasji i dążenia do realizacji marzeń, bez względu na ryzyko, które temu towarzyszy - twierdzi Maciej Englert. - Paradoksalnie, biorąc pod uwagę wszelkie proporcje, "Księżyc i magnolie" dotykają podobnego tematu, jak grana wcześniej przez nas "Kolacja na cztery ręce" Paula Bartza (opisująca fikcyjne spotkanie Jerzego Fryderyka Haendla i Jana Sebastiana Bacha). Tyle że zależność artysty od mecenasa i odbiorcy przenosi w czasy szalejącego biznesu w fabryce snów. Mimo braku bezpośrednich aluzji do świata, w którym żyjemy, to sztuka niezwykle aktualna.