30 minut od komedii do dramatu
Niepodzielnie gwiazdą filmu Marcina Bortkiewicza jest Irena Jun w roli babci: precyzyjna, operująca szerokim wachlarzem środków wyrazu (ani razu jednak nie jest nadekspresywna), subtelna i szczera. To naprawdę wyśmienita rola tej gwiazdy teatru jednego aktora - po projekcji "Portretu z pamięci" na FPFF w Gdyni pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
"Portret z pamięci", film Marcina Bortkiewicza prezentowany w ramach konkursu młodego kina, to dzieło dojrzałego twórcy, świadomego swoich umiejętności i możliwości.
Ta krótka fabuła to opowieść o Marku - studencie reżyserii - i jego niezwykłym kontakcie z babką. Marek najpierw bawi się z babcią w parodie znanych scen z klasyki kina, następnie postanawia o niej nakręcić zaliczeniowy dokument. W trakcie pracy nad nim przyłapuje babkę na konfabulacjach; jednocześnie zaczyna ona podupadać na zdrowiu i komediowy na początku nastrój przeradza się płynnie w poważny dramat, pozbawiony jednak ckliwego sentymentalizmu.
Co charakterystyczne Bortkiewicz już w swojej drugiej fabule - po "Sublokatorze", prezentowanym na festiwalu w Gdyni w zeszłym roku - portretuje świat bez mężczyzn. W "Sublokatorze" nawet wokół tego problemu zbudowany był scenariusz filmu. W "Portrecie z pamięci" problem ten pojawia się gdzieś w tle, ale jest niezwykle istotny: najbliższymi Markowi osobami są właśnie owdowiała już babcia i samotna matka.
Reżyser w swojej opowieści konsekwentnie i świadomie korzysta z możliwości technicznych kina. Sporo mamy w "Portrecie z pamięci" ujęć stylizowanych na półamatorską kamerę wideo, z charakterystycznym "ziarnem" i rozostrzeniami. Jednocześnie Bortkiewicz umiejętnie oświetla sceny, wielokrotnie buduje akcję w kilku planach równolegle, zgłębia ostrości. Nie są to jednak wyłącznie efekty mające uatrakcyjnić film, ale używane są niezwykle świadomie i funkcjonalnie. Może tylko nieco słabiej niż ujęcia we wnętrzach wypadają w filmie dwie sceny kręcone na świeżym powietrzu - sprawiają one wrażenie mniej starannie przygotowanych.
Na szczególną uwagę zasługuje w filmie Bortkiewicza aktorstwo. Naturalnie na ekranie wypadł debiutant Marek Kantyka, bardzo dobrze partneruje mu doświadczona Małgorzata Zajączkowska jako matka. Jednak niepodzielnie gwiazdą filmu jest Irena Jun w roli babci: precyzyjna, operująca szerokim wachlarzem środków wyrazu (ani razu jednak nie jest nadekspresywna), subtelna i szczera. To naprawdę wyśmienita rola tej gwiazdy teatru jednego aktora.
Widać wyraźnie, że "Portret z pamięci" jest dziełem świadomego filmowca. Chwyt "filmu w filmie", na którym zbudowana jest fabuła, wnosi do niej sporo, sugeruje "bezstronność" narracji. Nastrój budują dowcipne parafrazy scen z "Psychozy", "Dziecka Rosemary" czy "Ptaków". A na wyższym poziomie interpretacji można potraktować "Portret z pamięci" - dzieło w końcu w dużym stopniu autotematyczne - jako dialog czy polemikę z głośnym i kontrowersyjnym dokumentem Marcina Koszałki "Takiego pięknego syna urodziłam", w którym twórca wykorzystał sceny kręcone we własnym domu.