Hamlecik
"Hamlet" w reż. Radosława Rychcika w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Jacek Wakar w Przekroju.
"Hamlet" Radosława Rychcika zbudowany jest z młodzieńczej niezgody na świat
Chodzi w krótkich spodenkach, patrzy na ludzi wzrokiem skrzywdzonego dziecka. Histerycznie krzyczy. Hamlet Tomasza Nosińskiego nie może powiedzieć: "Być albo nie być", bo poraniony chłopiec takich pytań nie zadaje. Ma w sobie bunt przeciw dworskiemu układowi, którego nawet nie próbuje zrozumieć. I sprzeciw wymierzony w świat, którym niepodzielnie rządzi zło i nikt jego dominacji nawet nie próbuje podważyć.
"Chaos króluje" - mówił w bełkotliwym "Antychryście" Lars von Trier, co Radosław Rychcik mógłby uznać za motto przedstawienia. Świat Szekspirowskiego arcydzieła konsekwentnie redukuje do mocnych obrazów ludzkiej chuci i wszelkich perwersji. Wycina nie tylko najsłynniejszy monolog, ale i wiele sztandarowych replik. Nie ma Ducha ojca Hamleta, Grabarzy, Fortynbrasa, o mniej znaczących postaciach nie wspominając. Nie ma "Pułapki na myszy", jest za to sekwencja odgrywania scen ze znanych filmów. Szaleństwo Ofelii (świetna Karolina Porcari) trwa może minutę i objawia się obsesyjnym obracaniem w dłoniach kostki Rubika.
Czasem żal skreślonych fragmentów, jednak w zalewie widowisk z pretensjami do polemizowania z klasyką "Hamlet" Rychcika uderza świeżością. I rzeczywiście bywa w potraktowaniu oryginału prowokacyjny. Nie razi mnie nawet obniżenie rangi tematu. Spektakl nie usiłuje być arcytragedią, nie chce stawać w szranki z legendarnymi inscenizacjami Wajdy czy nawet Warlikowskiego (chociaż go cytuje).
Na drugą pod względem ważności bohaterkę przedstawienia wyrasta Ofelia. Porcari gra rozkapryszoną dziewczynę w plisowanej spódniczce. Podczas dworskich rytuałów wyraźnie się nudzi, relację z Hamletem traktuje jak dziecinną, zaprawioną perwersją zabawę. Ich podszyta rozpaczą gra czyni ze spektaklu opowieść o zatrutym dzieciństwie. Takim, w którym niewinność miesza się z okrucieństwem i zawsze z nim przegrywa.
Reszta to teatr pustych form i gestów, w którym świetnie odnaleźli się kieleccy aktorzy. Mirosław Bieliński, zwykle obsadzany "po warunkach" w mało wyszukanych farsach, daje Klaudiuszowi rys niepokojącej brutalności. Joanna Kasperek gra inną niż zwykle Gertrudę - spod wystudiowanych póz przebija kobiece ciepło. Poloniusz Dawida Żłobińskiego o przylizanych włosach i nienaturalnie bladej twarzy to mistrz ceremonii, któremu odebrano wpływ na wydarzenia.
Mogło być jeszcze lepiej. Szkoda, że na ostatnią część spektaklu zabrakło Rychcikowi pomysłu i skończył go zbyt szybko i bez puenty. Chaos wszystko tłumaczy?