Artykuły

Próbuj, graj, nie kopiuj

- Gdybym teraz przestała grać w teatrze, to chyba nie zdobyłabym się na odwagę, żeby tam pójść któregoś dnia, bo sprawiłby mi to dużo bólu. Strasznie bym tęskniła - mówi PAULINA JANCZAK aktorka Teatru Muzycznego Roma w Warszawie.

Miała 17 lat, gdy zagrała główną rolę żeńską w "Upiorze w operze". Teraz można ją zobaczyć w "Nędznikach". O karierze rozmawiamy z Paulinom Janczak, aktorką teatralno-musicalową.

Grasz w teatrze, śpiewasz, tańczysz... Kim tak naprawdę jest Paulina Janczak?

- Normalną dziewczyną, która ma swoje pasje i je rozwija. Nie żadną gwiazdą! Po prostu robię to, co kocham i nie wyobrażam sobie siebie w innym miejscu niż teatr. Dopiero, gdy miałam 15 lat, zajęłam się śpiewaniem, ale muzyka jestem związana od zawsze.

Ktoś cię zaraził pasją do muzyki?

- Mama, tata... U nas w domu było to rzeczą naturalną. Sama musiałam prosić mamę, aby mnie nauczyła śpiewać. A śpiewałam przy każdej możliwej okazji. Chodziłam do szkoły muzycznej i wracałam z zajęć dopiero o 21. Raczej nie miałam normalnego dzieciństwa. Było tylko: dom, szkoła, lekcje z fortepianu, potem gra na flecie i tak w kółko. Nie biegałam po podwórku jak inne dzieci. A jeśli już tak się złożyło, to sama bawiłam się piłką, bo nie znałam nikogo z osiedla. Gdy zastanawiałam się nad przyszłością, na początku myślałam o studiach chemicznych albo anglistyce, ale teraz uważam, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu. Gdybym teraz przestała grać w teatrze, to chyba nie zdobyłabym się na odwagę, żeby tam pójść któregoś dnia, bo sprawiłby mi to dużo bólu. Strasznie bym tęskniła. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.

Praca w teatrze nie jest taka lekka i przyjemna jak się wydaje...

- Czasami nie mam już sił. Ale idę do teatru, a tam wszyscy są zmęczeni i jest taki moment, że chcą już wyjść, a w myślach odliczają do końca i mówią: niech to się już skończy. Jak wygląda mój dzień? Wstaję rano. Jak się obudzę, idę na zajęcia, bo studiuję dziennikarstwo i komunikację społeczną. Jak nie usłyszę budzika, to niestety (śmiech) nie, ale oczywiście staram się na nich być. Od 10 do 15 próby, potem przerwa, przymiarki. Czasami nawet do 22. Jak się udaje, to siłownia, chociaż ostatnio trochę się zaniedbałam.

Do roli Christine w musicalu "Upiór w operze" musiałaś zrzucić trochę kilogramów.

- Tak, musiałam sporo schudnąć. To był warunek. Bohaterka, w którą miałam się wcielić, jest tancerką. Jeśli chodzi o kostium, to miałam na sobie tylko stanik i spódnicę do ziemi. Nóg nie było widać, ale nie mając "kaloryfera", jak zawodowe tancerki, miałam problem. Mój brzuch musiał się jakoś prezentować.

Jak sobie z tym poradziłaś?

- Po prostu mniej jadłam, zaczęłam chodzić na siłownię. Było ciężko. Pamiętam, jak wróciłam do teatru zaraz po świętach Bożego Narodzenia. Wtedy zazwyczaj każdy przybiera na wadze, nie ja. Kiedy znajomi mnie zobaczyli taką wychudzoną, pytali: co ci się stało? Udowodniłam sobie, że jeśli mi na czymś mocno zależy, to potrafię się spiąć. W końcu z 74 kg schudłam do 52 kg! Cały proces trwał bardzo długo. Czasami gwałtownie przybierałam na wadze, ale zaraz potem zrzucałam zbędne kilogramy.

Przypomnij, jak znalazłaś się na castingu?

- Uczyłam się wtedy w szkole musicalowej w Łodzi. Tam powiedzieli nam, że organizowany jest casting do "Upiora w operze", więc można pojechać i zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Pojechałam do Warszawy z czystej ciekawości. Jak na złość, kilka dni wcześniej miałam mały wypadek. Przygotowaliśmy jakieś przedstawienie i gdy tańczyłam, źle postawiłam nogę. Przewróciłam się, wstałam i tańczyłam dalej. Do lekarza wybrałam się dopiero po dwóch tygodniach. No i co? Wielka, sina stopa, do tego zabandażowana. Ale musiałam pojechać na casting. W butach na obcasach jakoś dawalam sobie radę, bo noga była ułożona pod pewnym kątem i nie było tak widać, że kuleję, ale jak kazali mi założyć buty sportowe, to było już gorzej. Zaśpiewałam, zatańczyłam i spodobało się! Byłam miło zaskoczona.

Przyszło ci kiedyś do głowy, że główna rola będzie twoja?

- Nawet jak wcześniej oglądałam ten musical, to nie pomyślałam, że kiedykolwiek wcielę się w rolę Christine. Jest to rola wymagająca dobrego aktorstwa, kondycji i nienagannego wokalu. Christine na scenie jest częściej niż sam tytułowy bohater. Ta rola to chyba mój największy sukces. Na premierze miałam dopiero 17 lat.

Grasz i studiujesz, można to jakoś pogodzić?

- Nie mam z tym żadnych problemów. Studiuję dziennikarstwo, a wykładowcy są bardzo wyrozumiali. Nawet, jak nie ma mnie na zajęciach, to dostaję inne formy zaliczenia. Ludzie ze studiów też są bardzo pomocni. Zwłaszcza, jeśli chodzi o notatki do sesji (śmiech). Chyba nie ma takiej osoby, której nie lubię.

A zdarzyło się, że ktoś skojarzył cię na ulicy z rolą Christine?

- Wracałam któregoś dnia ze szkoły. Stałam na przystanku i zauważyłam, że strasznie mi się przygląda taka mała dziewczynka. Po jakimś czasie podchodzi do mnie i mówi: przepraszam, że tak się przyglądam, ale czy to pani grała w tym przedstawieniu? Zatkało mnie! Bardzo się zdziwiłam, bo wyglądałam zupełnie inaczej. Była 10 rano, ja bez makijażu i w dodatku w okularach. Niemniej, było to bardzo miłe. Jednak nie chciałabym znaleźć się na pudelku.

Wolisz pozostać incognito?

- Tak, bo robię to dla siebie, a nie dla ogółu. Fajnie, jeśli ktoś na moim przykładzie dąży zawzięcie do postawionego przez siebie celu i rozwija swoje pasje. Ale nie chcę, żeby wytykali mnie na ulicy palcami i mówili: patrzcie, to ta!

Ty, scena i setka obcych ludzi na widowni. Jak sobie radzisz z tremą?

- Może to dziwne, ale ja nie mam tremy. Gdy stoję na scenie, jest tak ciemno, że nikogo nie widzę, tak, jakbym była zupełnie sama. Wkręciłam sobie kiedyś, że gdy gram, to nie mogę mieć soczewek. Im mniej widzę, tym lepiej słyszę. Kiedyś, jak zapomniałam ich zdjąć, spanikowałam. Znajomi mnie przekonywali, że poradzę sobie. Rzeczywiście dałam radę.

Wpadki na scenie to coś normalnego?

- Jasne, że tak! Na szczęście częściej zdarzają się moim kolegom niż mnie. Ale w takich momentach trzeba improwizować. Usta same śpiewają i mówią, a za chwilę nie wiesz, co robić. Wtedy człowieka oblewa zimny pot i musisz jakoś wybrnąć.

Jaki jest twój przepis na sukces?

- Przede wszystkim nie poddawać się. Pokornie słuchać uwag i chłonąć wiedzę od starszych. Obserwować, jak przekazują tekst i grają emocje. Nigdy nie kopiować! Małymi kroczkami dojdzie się do celu.

Paulina Janczak

Aktorka teatralno-musicalowa, wokalistka. Od 2007 r. związana z Teatrem Muzycznym Roma w Warszawie, w którym grała rolę Christine w musicalu "Upiór w operze", a obecnie gra rolę Cosette w musicalu "Les Miserables" według powieści Wiktora Hugo "Nędznicy". Ukończyła szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu. W 2009 r. wraz z Teatrem Muzycznym Roma zdobyła podwójną Platynową Płytę za płytę "Upiór w operze". Aktorka była w Olsztynie na spotkaniu z młodzieżą gimnazjalną, która bierze udział w projekcie Akademia Młodych Noblistów, Źródło: Wikipedia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji