Artykuły

Zmiana

W pewnym momencie zawsze pada zdanie - "z nimi się nie da". Cała wina tkwi w rządzących. Czy jednak sami aktywiści mają czyste sumienie? Dobrze oceniają własne zaangażowanie w budowę nowoczesnego miasta? - pisze Grzegorz Lewandowski w Magazynie WAW.

Platforma Obywatelska nie ma ostatnio dobrej passy i dość poważnie traci punkty w sondażach poparcia. Zarzuca się jej brak reform i zajmowanie się głównie politycznym PR. Przeglądając komentarze prasowe dotyczące sytuacji ogólnopolskiej, zacząłem myśleć o tym, co dzieje się w warszawskiej kulturze. Entuzjazm wobec rządzącej ekipy PO jakby mniejszy, a zarzuty podobne. Moim zdaniem trudno jest jednak zrzucić winę wyłącznie na lokalnych polityków i urzędników.

Przyjrzyjmy się im przez moment Wzrok zainteresowanych losem kultury w pierwszej kolejności pada na Marka Kraszewskiego, dyrektora Biura Kultury Urzędu Miasta. Widocznego bardzo w kontekście dyskusji o reformie kultury, krytykowanego często za nieudolność. Czy ma on jednak realną władzę? Czy może formułować priorytety polityki kulturalnej i wcielać je w życie? Przypominając sobie plany Biura Kultury sprzed kilku lat związane m.in. z programem rozwoju kultury, reformą instytucji, projektami praskimi, widać, że dyrektor okazał się umiarkowanie skuteczny. Nikt jednak, kto zna się odrobinę na specyfice warszawskiego ratusza, nie może zrzucić całej winy na niego i odebrać mu przynajmniej werbalnego starania się o lepsze jutro warszawskiej kultury. Wielokrotnie przywoływana przez Kraszewskiego zasada pomocniczości, próba poruszenia skostniałych instytucji kultury, strategiczne wsparcie środowisk kreatywnych przewijały się w jego wypowiedziach zarówno w niewinnych czasach "początków przemian" w roku 2008, jak i w trakcie całej zeszłej kadencji samorządu, kiedy "nowatorski kurs" był stopniowo hamowany przez konserwatywny gabinet pani prezydent. Nie bez znaczenia dla oceny skuteczności Kraszewskiego jest jego słaba pozycja wśród zarządu miasta i skład kierownictwa biura, na który specjalnego wpływu nie miał. Trwający przez większą część zeszłej kadencji konflikt o priorytety z zastępującymi go dyrektorkami wpłynął w znacznym stopniu na porażki w najważniejszych dla Kraszewskiego sprawach.

W związku ze staraniami Warszawy o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016, jedną z najważniejszych osób w ratuszu jest Ewa Czeszejko-Sochacka. Specjalna pełnomocniczka pani prezydent, stojąca na czele wielkiego politycznego projektu, jakim jest udział w konkursie, usadowiona w strukturze ponad dyrektorem Kraszewskim, nie przedstawiła w ciągu swojej kilkuletniej pracy żadnego spójnego planu, więc trudno ją rozliczać z czegokolwiek poza ogólnym chaosem i brakiem wizji. Nie można jednak Czeszejko-Sochackiej odebrać wsłuchania w głosy doradców, którzy na ostatniej prostej podpowiedzieli jej powołanie rady programowej i oddanie władzy w ręce wyłonionego w konkursie dyrektora artystycznego. Dziś w tym obszarze możemy się cieszyć, że Grzegorz Piątek przejął ster rządów, i trzymać kciuki, żeby dyrektorska decyzyjność była niezachwiana i pozwoliła mu rozwinąć skrzydła.

Działalność Czeszejko-Sochackiej zmusiła ratusz do skierowania na ten niewdzięczny odcinek jeszcze jednego, wysokiego rangą urzędnika - wiceprezydenta miasta. Oddelegowany do pilotowania sytuacji Włodzimierz Paszyński, znany z umiejętności koncyliacyjnych i sprawdzony przy okazji tworzenia Społecznej Strategii Warszawy, poza licznymi przypadkami łagodzenia sporów pomiędzy podlegającymi mu urzędnikami, nie dał się poznać jako lider z jasną wizją polityczną. Czy temat kultury okazał się zbyt skomplikowany? Dla nielicznych, którzy dostali szansę przeczytania krążącego przez ostatnie dwa lata po zaułkach ratusza programu rozwoju kultury w Warszawie do roku 2020, nad którego pisaniem, na ostatnim etapie, sprawowali kontrolę Paszyński i jego strategiczny doradca Janusz Kostynowicz, jest to pytanie, na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi.

Urzędnicy, sprawując władzę wykonawczą, nie wykazali się wyjątkową skutecznością, nie pokonali siły inercji struktur administracyjnych, ale w krótkiej analizie "kto tu rządzi" trzeba zadać jeszcze jedno pytanie - kim są i czym się zajmują warszawscy radni? Wszak to oni, jako lokalna władza ustawodawcza, winni nakreślać polityczne wizje, wymagając od sobie podległych urzędników skutecznej realizacji ich pomysłów na cele i kierunki polityki kulturalnej. Możemy oczywiście uznać, że nic w Warszawie nie dzieje się bez zgody radnych, ale czy choć w minimalnym stopniu dali się poznać jako kreatorzy polityki? Prosty test, odpowiedź na pytanie: "Czy znasz jakiegokolwiek radnego zajmującego się kulturą? - daje jednoznaczne skojarzenia. Pogłębiona analiza dokonań tego gremium musi zostać dokonana w innym miejscu i czasie.

Przyglądając się stanowi warszawskiej kultury i kompetencjom ludzi nią sterujących, trudno jest skupiać się wyłącznie na urzędnikach i radnych i ich winić za obecny kształt czy tempo zmian. Wszak to dojrzałe społeczeństwo obywatelskie winno wybierać polityków dojrzałych do pełnienia roli prawdziwych liderów. To aktywni mieszkańcy Warszawy powinni budować siłę polityczną, której emanacja w Radzie Miasta czy poszczególnych biurach, w postaci godnych zaufania radnych i urzędników, spełni pokładane w niej nadzieje.

Warto w tym momencie zadać sobie pytanie: czy Warszawiacy dojrzeli do zmian? Czy są gotowi, by aktywnie włączyć się w budowę miasta? Czy posiadają choć odrobinę kompetencji, by przejmować kontrolę nad kierunkami rozwoju Warszawy? Kto dziś zna urzędników? Kto świadomie wybiera radnych? Powiedzmy sobie szczerze. Nikogo to nie interesuje. Czy więc oceniając stan warszawskiej kultury i analizując tempo reform, możemy zrzucać całą winą wyłącznie na "owych" w ratuszu?

W licznych debatach prowadzonych w rewolucyjnych klubokawiarniach, siedzibach organizacji pozarządowych czy w mediach lokalni aktywiści skupiają się na Warszawie, jej bogactwie, wyzwaniach przed którymi stoi i w pewnym momencie zawsze pada zdanie - "z nimi się nie da". Cała wina tkwi w rządzących. Czy jednak sami aktywiści mają czyste sumienie? Dobrze oceniają własne zaangażowanie w budowę nowoczesnego miasta? Prof. Balcerowicz podczas Kongresu Kultury w Krakowie zarzucił środowisku ludzi kultury proweniencję radzieckich działaczy partyjnych. Obserwując środowiskowe narzekanie na system, urzędników i zły świat, można odnieść wrażenie, że wszyscy tkwią wciąż w realnym socjalizmie. I nie wszyscy odrobili lekcję z demokracji.

Można pozostać na etapie kanapowych rewolucji. Ale chyba najwyższy czas zmienić sposób działania. Siła tkwiąca w warszawskiej awangardzie społeczno-kulturalnej pozwala nie tylko tworzyć wybitną, krytyczną, inteligentną sztukę, realizować powszechnie komentowane, inspirujące miasto i świat projekty, ale również aktywnie i konstruktywnie włączać się w procesy budowania zasad rządzących samym miastem.

Warszawa jest w wyjątkowym momencie. Oto po latach tajemnicy wokół prac nad programem rozwoju kultury w Warszawie do 2020 roku, oficjalnie rozpoczęły się konsultacje dokumentu. Trwają ostatnie prace nad aplikacją Warszawy w konkursie ESK2016. W Warszawie pojawiła się wyjątkowa szansa na nakreślenie kierunków rozwoju na kilka lat naprzód. Dzięki urzędnikom, którym bezustannie zarzuca się nieudolność, uczestniczymy w przemianie. Dotyczyć ona będzie nie tylko celów, ale może przede wszystkim zasad, na których oparte będzie ich formułowanie.

Pojawiła się okazja, by na nowo stworzyć zręby systemu, który będzie żywo reagował na szybko zmieniający się świat, który będzie stwarzał możliwości rozwoju, który będzie skupiał się na tworzeniu infrastruktury i budowaniu zaplecza finansowego dla najlepszych, skończy wspieranie miernych. Dotychczas polityka kulturalna w Warszawie nie istniała. Mieliśmy do czynienia ze średniej jakości administrowaniem tzw. infrastrukturą kulturalną. Mamy dziewiętnaście teatrów - dobrze, dzielmy między nie środki. Mamy dzielnicowe domy kultury, nie mamy wizji, co z nimi zrobić, ale wiadomo, że są potrzebne - dobrze, wydajmy na to kilkadziesiąt milionów rocznie. Mamy ponad tysiąc organizacji pozarządowych - tak, należy im się 30 milionów. Szkoda, że nie wiemy, jakie projekty realizują - nieważne, nie da się wszystkiego sprawdzić.

Żeby aktywnie włączyć się w ten wyjątkowy proces, środowisko musi odpowiedzieć sobie na parę pytań. Czy potrafi wydobyć się z zaangażowania we własne projekty, by móc pracować nad modelem dotyczącym wszystkich wokół? Czy potrafi nakreślić cele, które będą celami miasta i wszystkich jego mieszkańców, a nie tylko interesem wąskiego środowiska społeczno-kulturowej elity? Takich pytań jest więcej. Bez odpowiedzi na nie trudno będzie wykorzystać środowiskowy potencjał dla dobra Warszawy.

Dziś największą niewiadomą nie jest pozycja urzędników, ich kompetencja/niekompetencja, nie ważne jest, że politycy lokalni nie mają wystarczającej wiedzy na temat szeroko rozumianej kultury - najważniejsze jest pytanie, czy "młode" pokolenie, które powoli wchodzi do gry, będzie potrafiło zaproponować spójne i całkowicie nowe postulaty. I czy konsekwentnie będzie chciało wcielać je w życie.

Jak pokazują przykłady ReAnimatora, Rady Programowej ESK 2016 czy współpracy Piątka z Czeszejko-Sochacką, tylko w dialogu możliwe są działania przynoszące miastu korzyści. Opierać się on musi nie tylko na wiedzy, przygotowaniu merytorycznym, ale również, albo może przede wszystkim, na jasnej motywacji co do wspólnego celu. Tym celem musi być dobro wspólne warszawskiej kultury. Mam nadzieję, że to zapomniane trochę hasło, będzie przyświecać wszystkim angażującym się w dywagacje nad przyszłością systemu. Bez tego wszelkie działania skazane będą na porażkę.

Widząc wyzwania, które stają przed "pokoleniem zmiany", czekam, aż zostanie udzielona odpowiedź na pytania o motywację i przygotowanie merytoryczne. Czekam, aż środowisko wypracuje spójne cele i na poważnie zaangażuje się w proces budowania miasta, przy użyciu nowego języka i metod. Dość siedzenia na kanapie, dość debat, za którymi nie idzie zaangażowanie w struktury istniejącego systemu. Bez takich świadomych ruchów zadebatujemy się na śmierć. Jeśli chcemy zmienić świat - czas wziąć się do pracy.

Dopóki to wszystko się nie stanie - dajmy spokój urzędnikom.

*****

Grzegorz Lewandowski prowadzi klubokawiarnię Chłodna 25, jest przewodniczącym Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury przy Biurze Kultury Miasta St. Warszawy oraz członkiem Inicjatywy Warszawa 2020.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji