Artykuły

Otello

Teatr Ziemi Mazowieckiej wystawił "Otella": będzie z tym przedstawieniem jeździł po miastach i miasteczkach województwa, grywał na małych, często pozbawionych podstawowego wyposażenia scenkach. Problemy, jakie stają przed reżyserem i scenografem podejmującymi się zrobić Szekspira dla teatru objazdowego, ani się nie śnią ludziom pracującym w teatrach osiadłych, dysponujących jeśli już nie pełnym wachlarzem możliwości technicznych, to przynajmniej normalną głębokością sceny z przyzwoitym parkiem oświetleniowym. Czy wobec tego teatry objazdowe powinny zrezygnować z Szekspira, z naszego i obcego repertuaru romantycznego, z Wyspiańskiego, z Brechta w końcu, który również w większości swoich sztuk wymaga pewnego rozmachu inscenizacyjnego - i wystawiać wyłącznie to, co bez kłopotu uda się zmieścić na scenach Pułtuska czy Mińska Mazowieckiego? Nie rezygnują i chyba mają rację; to dzięki ich wysiłkom ludzie, którzy by nie zetknęli się z żywym teatrem, wiedzą jak wygląda na scenie "Romeo i Julia", "Cymbelin", "Mutter Courage" czy Witkacy.

Relację z "Otella" w Teatrze Ziemi Mazowieckiej trzeba zacząć od scenografii TERESY PONIŃSKIEJ, która potrafiła z ograniczeń, jakie wynikają z warunków panujących na skromnych prowincjonalnych scenkach, uczynić styl, zakomponować scenę tak, że nikomu nie przyjdzie do głowy zastanawiać się nad tym, co tu jest efektem twardych konieczności, a co swobodną fantazją plastyka. Trzy proste, płaskie, z surowych desek zrobione podesty połączone czterema ciągami schodów, bez żadnych dodatkowych zabiegów stają się ulicą wenecką, pałacem doży, portem na Cyprze, komnatą Desdemony - wystarczy by aktorzy zeszli z jednego podestu na drugi. Nie wnosi się tu i nie wynosi żadnych mebli, nie ma żadnych rekwizytów. Podesty spełniają wszystkie role, jakie wynikają z akcji. Nie ma nawet łóżka Desdemony. Pod koniec ostatniego aktu wchodzi ona, wlokąc za sobą ni to chustę, ni to szal o pięknej, nasyconej czerwieni - na nim położy się do snu i na nim umrze. Surowość ledwie oheblowanego drewna przełamuje Ponińska bardzo dekoracyjnym panneau, utrzymanym w tonacji czerni, czerwieni, brązów i złota, zamykającym w głębi scenę, oraz pysznymi kostiumami w tej samej gamie kolorów.

ANDRZEJ KONIC poprowadził przedstawienie bardzo sprawnie. Tyle, że chyba dość nieoczekiwanie i dla niego samego - wyszedł mu interesujący, ale tylko kryminał. Na temat trojga protagonistów: Otella, Desdemony, Jagona, ich wzajemnych powiązań, zależności, ich cech charakteru i tego, co wyrażają ich postawy, ich los - napisano już sporą bibliotekę. Interpretowano te postacie i cały utwór na wszelkie możliwe sposoby. Bywał "Otello" romantycznym zrywem nieokiełznanego uczucia i mieszczańskim dramatem zazdrości, tragedią zawiedzionego zaufania i Freudowskim studium podświadomości. U Konica jest to kryminał; łajdacki, pełen nienawiści Jago mota intrygę, chce zniszczyć Otella, który wyżej zaszedł w hierarchii społecznej, być może przespał się z jego żoną i zdobył Desdemonę, na którą i on sam miał ochotę. Dziki, prostoduszny Otello łatwo daje się złapać w sidła. Desdemona - jak na ofiarę przystało - jest ucieleśnioną niewinnością o niezbyt bogatym życiu wewnętrznym. Tak, mówiąc w skrócie, wygląda to, co oglądamy na scenie. Są wszakże znaki, że reżyser chciał czegoś więcej, zawiedli go jednak aktorzy. "Otello" stawia przed aktorami ogromne trudności, wiele w nim pułapek, niejasności, niejednoznacznych, głęboko ukrytych motywów. Otella gra ZYGMUNT NAWROCKI, Jagona JERZY RADWAN, Desdemonę BARBARA NIKIELSKA, Emilię, żonę Jagona - MARIA PABISZ-KORZENIOWSKA, Rodryga - WITOLD DĘBICKI.

Byłoby jednak niesprawiedliwością potępić w czambuł ten spektakl. Konic mierzył zamiary według sił, co wcale nie jest takim częstym zjawiskiem, nie wdawał się w zgłębienie tekstu, sondowanie "porządku moralnego i porządku intelektualnego" - pokazał natomiast to, co było możliwe do realizacji: psychologicznie umotywowaną akcję i zrobił to inteligentnie, czysto, z konsekwencją. Utwór stracił odniesienia ogólniejsze, podtekst filozoficzny, ale w końcu skoro gra się "Otella" jako operę! Na przestrzeni XIX wieku, powszechnie grywano tę tragedię jako krwawą historię mieszczańskiej alkowy z Desdemoną w koronkowym czepeczku wśród pierzyn i piernatów na najprawdziwszym łóżku. Czym gorszy ma być kryminał? I w dodatku w tak dobrej oprawie plastycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji