Artykuły

Godność kontra pieniądze

"Letnisko" w reż. Bartosza Zaczykiewicza w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Katarzyna Badowska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

"Letnisko" w Teatrze Powszechnym to spektakl o tym, jak powstaje sztuka w warunkach wolnorynkowych. I o tym, że ze względu na kabotyńskie skłonności, nie będąc artystami, wszyscy jesteśmy aktorami.

Tekst Freda Apke nagrodzony trzecim miejscem podczas konkursu "Komediopisanie" to przyzwoite tworzywo teatralne. Z subtelnym humorem, bez ambicji rozśmieszania za cenę dobrego smaku. Z krótkimi, pozornie nieskomplikowanymi dialogami, za którymi kryją się jednak intrygujące dwuznaczności.

Akcja sztuki rozgrywa się w nadmorskiej willi państwa Specht, do której nowobogaccy gospodarze spraszają gości ze świata kultury - młodego dramatopisarza Flapke, którego teksty pod naporem wydumanych metafor tracą sens, krytyka teatralnego Bolla, przekonanego o swej intelektualnej wyższości i romansującego z panią domu, oraz wybitnego niegdyś, a dziś zapijaczonego i wypalonego, lecz nadal znanego aktora Reizschneidera, który nie rozstaje się ze swoim filmowym partnerem Wolkowskim. Artystyczne towarzystwo ma zaspokoić kaprys pani Specht, która pragnie zabawić się za pieniądze męża w mecenaskę sztuki i wyprodukować dla teatru powstające właśnie "Drgawki" Flapke. Oczywiście pod warunkiem, że zagra w nich sława. Żadnym z bohaterów nie kieruje miłość do sztuki. Skuszony pieniędzmi dramaturg godzi się w kulminacyjnym momencie sztuki zamieścić kwestię o pieluchach dla seniorów, które produkuje w swej fabryce pan Specht. Bankrut Reizschneider za grube honorarium gotów jest z kolei w rzeczonych pieluchach wystąpić, wypowiadając kuriozalne reklamowe hasło: "To pyszne, co do buzi wpadnie, będzie na dole złapane ładnie". Boll, publicznie oburzając się na haniebny kapitalizm, korzysta z niego jak inni, okazując się na dodatek złodziejem. Młodsza siostra pani Specht, niedecydująca o własnym życiu, bo uzależniona finansowo od rodziny, w ramach rekompensaty zabiera się za intrygi dające poczucie reżyserowania wydarzeń. Wszystko okazuje się grą, pozorem, fałszem - kultura, miłość, małżeństwo, przyjaźń. W rezultacie bliżej "Letnisku" do tragikomedii.

Reżyser Bartosz Zaczykiewicz nie do końca zaufał poetyce dramatu i aby wzmocnić efekt komediowy, zastosował chwyty z wykorzystaniem rekwizytu: ubrał aktorów w niemiłosiernie wielkie pieluchy, z których jedna - rzucona - przelatuje nad sceną. I kazał skonstruować mewę, która zawieszona na linie przefruwa nad bohaterami (także wstecz, czyli kuprem do przodu) albo tupta po rampie. Udało się - w tych momentach publiczność ryczy ze śmiechu.

Ciekawie komediowo rozbudowana została w stosunku do tekstu rola Carmen, służącej Spechtów. W spektaklu kaleczy ona język wtrętami z hiszpańskiego, co jest źródłem dodatkowego komizmu.

"Letnisko" to spektakl przyzwoicie zagrany (najlepiej wypada Grzegorz Pawlak wcielający się w postać Reizschneidera), z dobrze opracowanymi kostiumami, nieprzeładowany scenografią (chociaż czy palma w tle nie jest przesadną dosłownością?). I wielu widzom to wystarczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji