Artykuły

Jak mus to mus

Antoni Pawlak, niegdyś opozycjonista, poeta i redaktor "Gazety Wyborczej", a dziś rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, poczuł mus sprostowania błędnych rzekomo informacji, które pojawiły się w moim niedawnym felietonie - pisze dla e-teatru Witold Mrozek.

Oczywiście tylko niektórych z nich, ponieważ - jak pisze Pawlak - "nieprawd, przeinaczeń i nadinterpretacji jest w inkryminowanym tekście tak wiele, że polemizowanie z autorem jest praktycznie niemożliwe". Tym bardziej doceniam wysiłek mego polemisty, który ma jednak odwagę podjąć się rzeczy niemożliwej.

Pawlak wypowiada się z pozycji świadka, pisze "w przeciwieństwie do pana Mrozka, byłem na miejscu". Zastanawia mnie, skąd rzecznik prezydenta wie, że nie było mnie 14 maja na demonstracji. Jest w posiadaniu kompletnej listy uczestników? Jeśli tak, to ciekawe, kto takową sporządził. A może służby specjalne inwigilują felietonistów "Krytyki Politycznej" i przekazują informacje prezydentom miast związanym z partią rządzącą? Co za szczęście, że to akurat nadinterpretacja.

"Półprawdą" natomiast nazywa Pawlak stwierdzenie, że demonstracja przeciwko podwyżkom czynszów była legalna. Zatem zapewne była ona "półlegalna" - i to ta nielegalna połowa manifestacji spotkała się z tarczami i gazem. Faktem jest jednak, że demonstracja została zgłoszona zgodnie zobowiązującym prawem, w świetle którego brak odpowiedzi urzędu w ciągu trzech dni oznacza zgodę. Odpowiedzi takiej nie było, były jedynie późniejsze naciski, by zmienić trasę Marszu Pustych Garnków. Przeprowadzane one były za pośrednictwem poczty elektronicznej, poza wspomnianą wyżej procedurą. Swoją drogą, cechująca mojego polemistę odwaga żądania niemożliwego jest chyba powszechną w gdańskim magistracie postawą - jak inaczej rozumieć fakt, że zgłaszający "półlegalną" manifestację aktywista otrzymał jednego dnia trzy sprzeczne ze sobą e-maile: zakazujący zgromadzenia, informujący o przyjęciu skróconej trasy manifestacji i wyznaczający przedstawiciela miasta do sprawy zgromadzenia. Zawieszenie tego typu sprzeczności mieści się zapewne w logice poetów, miłośników paradoksów i oksymoronów; niezbyt pasuje ono jednak do logiki urzędników.

Dalej w swej niemożliwej polemice Pawlak objaśnia, że "regulacji czynszów" w Gdańsku towarzyszyć ma "precyzyjny program osłony socjalnej". Jak precyzyjny? Tak bardzo, że podczas przydzielania ulg precyzyjnie wydzieli grupę tych najbiedniejszych, których dochody zmieszczą się poniżej bardzo niskiego progu. Poza nimi zostaną, jak wiadomo,"bogaci", to znaczy na przykład samotnie wychowująca dwójkę dzieci matka, zarabiająca grubo poniżej tzw. średniej krajowej. Spośród wstępnie zaklasyfikowanych do statusu "biedaka" kolejne precyzyjne cięcie zdyskwalifikuje tych, którzy są zadłużeni względem miasta - czyli spory odsetek najbardziej potrzebujących pomocy. Ci, którzy odpadną na tym etapie, liczyć mogą chyba tylko na osłonę blaszanego kontenera - miasto ulgi im nie przyzna.

Przechodząc do opisu samych wydarzeń z 14 maja rzecznik prezydenta zauważa, że demonstranci wykorzystać chcieli obecność kamer telewizyjnych. Faktycznie - bardzo to dziwne, że demonstranci chcieli, by ktoś ich zobaczył. Zaraz, zaraz. Po co organizuje się demonstracje? W tym wypadku zapewne po to, by zostać pobitym - Pawlak pisze że manifestanci "robili wszystko,by pracownicy ochrony ich pobili". A przecież wszystko to jakaś histeria - paru prowokatorów dostało gazem, paru poobijało się o tarcze, nie ma o co robić krzyku. W końcu nie jesteśmy w Libii. Ciekawe, czy mój polemista pamięta podobne tłumaczenia innego rzecznika.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji