Artykuły

Pan z klasą

ANDRZEJ SZCZEPKOWSKI - klasa i kultura. Wystarczyło popatrzeć na niego, posłuchać... Brakuje takich ludzi.

Był niekwestionowanym autorytetem w środowisku artystycznym. Do niego przychodzono po radę w najtrudniejszych chwilach. Odpowiadał uśmiechem.

Działał na wielu polach i na każdym - jak się wydaje - mógł się czuć człowiekiem spełnionym. Wybitny aktor o niebanalnych warunkach zewnętrznych i pięknym głosie...

Pierwszy prezes reaktywowanego w 1980 roku Związku Artystów Scen Polskich...

Niekwestionowany autorytet moralny... A dla wielu - Pan Andrzej - zaangażowany całym sercem w walkę o naprawdę wolną Polskę. To on stawiał się na salach sądowych podczas procesów przeciwko działaczom opozycji, wspierając na duchu oskarżonych. On uczestniczył w mszach za ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu i przygotowywał wieczory poezji religijno-patriotycznej... I wreszcie jako jeden z dwóch, obok Lecha Wałęsy, żegnał na pogrzebie ks. Jerzego Popiełuszkę. W 1989 roku został wybrany do Senatu z rekomendacji "Solidarności". W bardzo intymnym wierszu "Mój Tata" Joanna Szczepkowska napisała: Taki kochany przez dom kolegów i świat/ a ustrzegł się pierwszych stron gazet/wielkich pieniędzy i aut...

Słynął z niezrównanego poczucia humoru. W środowisku teatralnym zaśmiewano się z jego zabawnych powiedzonek, celnych ripost, złośliwych kalamburów, które byty jedną z reakcji obronnych na ponuractwo tamtych lat. Jego fraszki i limeryki - niezwykle kunsztowne sztuczki ręcznej roboty - zostały wydane w tomie "Słóweczka".

Pochodził z Suchej Beskidzkiej i zawsze z dumą podkreślał swe góralskie korzenie. Zaraz po wojnie był słuchaczem legendarnego już dziś Studia Aktorskiego przy Starym Teatrze w Krakowie, z którego wyszło wielu wybitnych aktorów Obdarzony talentem i wielkim urokiem, nigdy nie miał kłopotów z angażem. Najpierw był Kraków, a od 1949 roku teatry warszawskie: Narodowy, Komedia, Polski i Dramatyczny. Do historii przeszły jego role w "Dwóch teatrach", "Świętoszku", "Weselu", "Sułkowskim", "Ślubach panieńskich". Wielu zapamiętało tytułową rolę prapremierze "Ambasadora" Mrożka w warszawskim Teatrze Polskim, w której Szczepkowski potrafił ukazać, czym jest prawdziwa godność i niezłomność. W filmach grał zwykle role wymagające tzw. warunków. Był więc Stanisławem Witkiewiczem w "Mansardzie", Heweliuszem w "Panience z okienka", biskupem Lanckorońskim w "Panu Wołodyjowskim", rejentem Holszańskim w "Nocach i dniach", pułkownikiem Bertrandem w "Tajemnicy Enigmy", kardynałem Nennim w "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera". To prawda, że prawie nigdy nie grał głównych ról, ale nawet w tych drugoplanowych tworzył kreacje niezapomniane. Sprawdzał się również w komediach ("Wojna domowa", "Awantura o Basie"). Gdy zmarł po ciężkiej chorobie ('97), pisano: "bez Szczepkowskiego puste będzie...". Gustaw Holoubek wspominał: "Całym swoim życiem udowodnił, że uczciwość jest daleko ważniejsza niż najwyższe umiejętności zawodowe". A Jerzy Koenig, krytyk teatralny i byty szef Teatru Telewizji, mówił: "Pewnie wiedziałby, jak nam jest ciężko po jego odejściu i próbowałby też to rozjaśnić jakąś anegdotą".

W dedykacji do "Słóweczek" ich autor napisał: "Do czytelnika fraszkopis się łasi /by nie pozostać z dwóch rzeczy znajomy /bo jedni mówią, to ojciec Joasi/a drudzy - to mąż pani Romy/A gdy następnym dziesiątkiem lat steran/będę się w Skolimowie wałęsał na bani/znawca teatru szepnie:/Ten stary weteran to przecież dziadek Marysi i Hani.

Andrzej Szczepkowski [na zdjęciu] - klasa i kultura. Wystarczyło popatrzeć na niego, posłuchać... Brakuje takich ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji