Artykuły

Nowoczesna maszynka do grania wszystkiego

- Nie wiem, czy białostoczanie mają świadomość tego, jak fenomenalny obiekt powstaje w ich mieście. To idea wyjątkowa nie tylko na wschód od Wisły, ale w ogóle w tej części Europy. Nowoczesna maszynka - mówi ROBERT SKOLMOWSKI, dyrektor Opery i Filharmonii w Białymstoku.

Jakub Medek: Z Wrocławia do Białegostoku, gdzie według wielu po ulicach chodzą żubry i białe niedźwiedzie? Nie boi się pan prowincji? Robert Skolmowski: Absolutnie. Nie wiem, czy białostoczanie mają świadomość tego, jak fenomenalny obiekt powstaje w ich mieście. To wspaniała idea, wyjątkowa nie tylko na wschód od Wisły, ale w ogóle w tej części Europy. Nowoczesna maszynka do grania wszystkiego. Po drugie, czy pan wie, gdzie powstała pierwsza stała scena teatralna w Polsce? Właśnie w Białymstoku, w 1748 r. Tam stworzono pierwszą scenę baletową. Stamtąd, z samego miasta, ale i okolicznych miejscowości, np. Wasilkowa, pochodziło kilka gwiazd europejskich scen operowych. Powstający przy ul. Kalinowskiego gmach to lustrzane odbicie idei tej XVIII-wiecznej sceny. Było na niej miejsce i dla opery, i operetki, dla pierwowzorów przedstawień wodewilowych, pantomimy, teatru. Prowincja to coś, co można mieć w głowie. Wy macie superpotencjał, artystów, wielokulturowy, fascynujący żywioł.

Zabiegał pan o to stanowisko?

- Nie wysyłałem żadnych deklaracji. Propozycja wyszła od ministra i marszałka. Nie ukrywam, że to dla mnie propozycja szalenie atrakcyjna.

Chciałby pan kierować Operą i Filharmonią samodzielnie?

- Nie ma takiej możliwości. Muszę znaleźć znamienitego dyrygenta, dyrektora artystycznego. To musi być człowiek mający doświadczenie zarówno w pracy z orkiestrą, jak i teatrem muzycznym. Taki, który znajdzie uznanie w oczach zespołu. Ławka kadrowa w naszym kraju nie jest zbyt długa, ale na szczęście do otwarcia opery mamy trochę czasu.

Marszałek podkreślał, że pana wizja funkcjonowania opery wychodzi naprzeciw jego i ministra oczekiwaniom. Można prosić o trochę szczegółów?

- Plan, który przedstawiłem, ma 12 stron. Przed spotkaniem z zarządem mogę powiedzieć tylko tyle, co pan marszałek - wychodzi on naprzeciw ich oczekiwaniom. Mogę natomiast opowiedzieć o osiągnięciach Wrocławskiego Teatru Lalek, instytucji, którą kieruję od czterech lat. Kiedy do niej przychodziłem, sprzedawała 40 tys. biletów rocznie. Rocznie przygotowywała dwie premiery. Teraz co roku odwiedza nas ponad 100 tys. osób, w czasie moich rządów zaprezentowaliśmy 35 premier. Gdy przychodziłem do teatru, moi pracownicy zarabiali najgorzej w mieście. Nikogo nie zwolniłem, przez ten czas z pracy odeszły z własnej woli tylko dwie osoby. A zespół jest dziś najlepiej wynagradzanym zespołem w regionie.

Kierował pan Wrocławskim Teatrem Lalek, kończył wydział lalkarski wrocławskiej PWST. Wie pan o tym, że od Białostockiego Teatru Lalek będzie pana oddzielał właściwie chodnik?

- Wiem, i bardzo mnie ta bliskość cieszy. Znam BTL i jego działalność, z dyrektorem Markiem Waszkielem łączy mnie współpraca intelektualna. Mam nadzieję na współpracę opery nie tylko z Teatrem Lalek, ale również z teatrami Wierszalin i Dramatycznym oraz innymi instytucjami z regionu. Niewykluczone że z Białegostoku pochodzi opera marionetkowa. Dlaczego po 250 latach nie wrócić do tradycji, z lalkarzami z BTL i orkiestrą oraz solistami opery? Nie chciałbym, żeby ktokolwiek w Białymstoku myślał, że przychodzę mu zabrać pieniądze. Jeśli opera ma być silna, to dzięki sile artystów, sztuki i współpracy. Tylko tak można stworzyć wyjątkową instytucję.

Teatr Lalek to nie jest instytucja, którą można zostawić z dnia na dzień.

- Oczywiście. Marzę o tym, żeby przejście z Wrocławia do Białegostoku było przejściem niepolskim, bez awantur. Pracując w Białymstoku chciałbym do końca roku nadzorować artystyczną działalność teatru, dokończyć rozpoczęte projekty. Ale muszę tu znaleźć jakiś złoty środek. Chociażby ze względu na geografię, nie można być w rozkroku między Białymstokiem a Wrocławiem.

Chciałby powiedzieć coś o sobie?

- Nie zgrywam się na artystę, jestem normalnym, prostym facetem. Bo najgorsza rzecz w życiu to nadęcie. Wtedy to tylko szpilkę wziąć...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji