Artykuły

"Irkucka historia" po warszawsku

Gdy po przedstawieniu "Irkuckiej historii" nie milkły oklaski, a publi­czność nie chciała wy­puścić warszawskich aktorów ze sceny, autor sztuki Aleksiej Arbuzow siedział na widowni. Wytrwała publiczność zmusiła go jednak, aby pokazał się na scenie wraz z Erwinem Axerem, reżyserem świetnego spektaklu. Był zadowolony - to mało - był chyba wzruszo­ny rezonansem swojej sztuki i jej wybornym wykończeniem. W ciągu ostatnich dni widział w Polsce aż trzy przedstawienia "Irkuckiej" w Toruniu, Rze­szowie i na katowickim Festi­walu, mógł więc porównywać.

Arbuzow autor znanych nam sztuk ,,Tani" i ,,Mojego biedne­go Marata'' jest jednym z naj­popularniejszych u nas drama­turgów radzieckich. Jego sztu­ki są chętnie i często grywane. Sprawia to przede wszystkim sposób w jaki opowiada dzieje swoich bohaterów - prosty, bez­pośredni - rzec można - pry­watny - no i tematyka zwią­zana ze współczesnością Kraju Rad, której ciągle jesteśmy ciekawi i ciągle nam jej brakuje w repertuarze naszych tea­trów.

Postacie Arbuzowa są sym­patyczne przez swą zwyczajność, elementarność prawd, które głoszą i wewnętrzne ciepło. A przede wszystkim przez swój nonkonformizm etyczny. W tej materii Arbuzow, dydaktyk i moralista nie uznaje kompro­misów i półprawd. Woli, aby go posądzano o uproszczenia, nawet o naiwność i czułostkowość niż o propagowanie dwu­znacznych postaw moralnych. Nie oznacza to, że bohaterowie jego utworów są ideałami z czytanki dla młodzieży. Wręcz przeciwnie, autor przydziela im na tyle wad i słabostek, że mo­gą się stać mniej lub więcej sympatyczni, ale są zawsze lu­dzcy i pełnowymiarowi, podda­jący się chętnie dobrotliwej ku­racji wychowawczej swego twórcy. "Irkucka historia" dzieje się daleko, w miasteczku nad syberyjską rzeką Angarą a przecież postacie tej sztuki są tak znajome, że chciałoby się po swojsku do nich zagadać: "cześć stary", czy "jak się masz mała". Zwłaszcza że Małą czyli "dzie­wczyną do kochania" jest aktor­ka tak urocza i utalentowana jak Marta Lipińska, a "chłop­cami do kochania" Mieczysław Czechowicz i Józef Nalberczak

Reżyser sztuki Erwin Axer (w drugim swym wcieleniu świetny felietonista pism kul­turalnych) twierdzi że niewielka to przyjemność dla twórcy spektaklu, gdy przyjmuje się jego robotę bez zastrzeżeń. Że nawet to dobrze, gdy się coś czasem "popluje". Jego "Irku­cka" nie dostarcza niestety okazji do przyczepienia się, choć ten rodzaj sztuk nie leżał do­tychczas w reżyserskim "em­ploi" Axera. Zaadaptował sztu­kę po swojemu - jest przecież kierowana do innego adresata - trochę przejechał ołówkiem po tekście, wyciszył jej akcen­ty melodramatyczne i czułostkowe. Gdy panie na widowni są gotowe zaszlochać na wieść o tragicznej śmierci Siergieja - Czechowicza, reżyser naty­chmiast przeskakuje w inny na­strój zamieniając żałobę w uś­miech. Bo takie jest życie.

W sztuce Arbuzowa nie mniejszą rolę niż aktorzy gra..- ko­parka. Wokół niej kręcą się myśli, ambicje, a nawet losy bo­haterów. Axer nie pokazuje wprawdzie tej bohaterki na scenie, ale zaznacza jej obec­ność, pozwala ją nawet kochać, a zarazem pośmiać się z tego sentymentu nie ośmieszając go. Ktoś z widowni powiedział, że to nie sztuka zagrać "Irkucką" jeśli się ma takich aktorów jak Axer w Teatrze Współczesnym.

To prawda, ale jest sztuką tak ich obsadzić i dać im takie pole do wygrania jak to uczynił re­żyser. Na przedstawieniach "Ir­kuckiej", które dotychczas wi­dywaliśmy ciążył błąd pierwo­rodny: wszyscy satelici koparki byli do siebie podobni. Sergiej był takim samym przystojnia­kiem jak uwodziciel Wiktor, trudno było zrozumieć rozterki ślicznej, lekkomyślnej Wali w wyborze amanta, choć przecież z tekstu sztuki wynika, że Sier­giej jest niezgrabny i śmieszny. Trudno było również zrozumieć kompleks Larysy, kobiety nie­kochanej, skoro zwykle w ob­sadzie figurowała dziewczyna jak rzepa.

Gdy patrzymy na Ryszardę Hanin znakomitą w tej roli, wierzymy że tak właśnie powin­na wyglądać Larysa - zgorz­kniała, a jednak oczekująca swojej porcji szczęścia. (Kapi­talna w scenie tańca z Serdiukiem). Że Sergiusz jest właś­nie taki jak go przedstawił Mieczysław Czechowicz - niedźwiedziowaty, śmieszny ale autentycznie wzruszający, kon­trast zewnętrzny i wewnętrz­ny Wiktora, któremu Józef Nalberczak przydał interesująco cechy młodego "gniewnego". I że taki powinien być właśnie tata Serdiuk na pozór zrzęda, a wewnątrz samo ciepło - jak go zagrał Henryk Borowski, otoczomy przez swoich chłopców od koparki zagranych ciekawie i dowcipnie przez Józefa Ko­niecznego, Wojciecha Brzozowi­cza, Bogusława Stokowskiego.

Marta Lipińska podbiła wi­downię katowicką urodą i uro­kiem, subtelną interpretacją roli Wali, choć nie bardzo się wierzyło, że jest ona dziewczy­ną dość swawolnych obyczajów. Całość przedstawienia wiązał swym opowiadaniem i ingeren­cją w akcję Tadeusz Fijewski, bardzo dyskretnie, ciepło i ka­meralnie, chociaż spełnia tu rolę wieloosobowego chóru. Na­stroju dopełniała muzyka Zbi­gniewa Turskiego.

I na koniec scenografia Ewy Starowieyskiej. Na pierwszy rzut oka surowa i oschła, pełna wyrafinowanego smaku, gdy na podświetlonej płaszczyźnie ścia­ny wykwitają nagle delikatne sylwetki drzew, gdy z szarym tłem wnętrza komponują się zaskakująco kolorystyczne ak­centy strojów i rekwizytów. Mi­ło stwierdzić, że Starowieyska, należąca dziś do czołówki sce­nografii polskiej jest katowiczanką (choć nie z urodzenia) i tu stawiała pierwsze kroki w teatrze.

"Irkucka historia" była na­prawdę dużą atrakcją tegorocz­nego Festiwalu. Dodajmy szcze­rze, że wspólniczką tego suk­cesu była w dużej mierze tak­że telewizja. Aktorzy grający w sztuce są nam doskonale zna­ni ze szklanego ekranu, lubimy ich i uważamy za swoich do­mowych gości. Pragnęlibyśmy, aby po spotkaniu z katowicką publicznością ta sympatia nie była jednostronna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji