O zwykłych ludziach
"IRKUCKA historia" należy do najpopularniejszych sztuk radzieckich. Grają ją od wielu lat wszystkie niemal teatry ze sceną im. Wachtangowa na czele. Powodzenie swe zawdzięcza zapewne temu, że bohaterowie jej, zwykli przeciętni ludzie ukazują swe życie codzienne: pracę, miłość, przyjaźń, smutki i radości. Widz polski znajduje tu nadto wiele nieznanych mu realiów z życia radzieckich ludzi urodzonych na dalekiej Syberii.
"Irkucką historię" wziął obecnie na swój znakomity warsztat reżyser Erwin Axer i pokazał ją w kształcie bardzo pociągającym. Osiągnięć Axera jest tu wiele. Przede wszystkim bezbłędnie obsadził naczelne role aktorami, trafnie odczuwającymi postacie, jakie kreują i tym przybliżył te postacie widzowi od jak najbardziej ludzkiej strony. Następnie, co jest ogromnie ważne, umiejętnie wydobył z tej sztuki jej humor, nie zaniedbując motywów lirycznych. Do osiągnięć reżyserskich należą zwłaszcza zbiorowe sceny tego spektaklu. Wystarczy wymienić tu choćby dwie z nich: pochód weselny Wali i Sergiusza, oraz zabawną scenę przywitania Wali przez męża i przyjaciół w chwili gdy opuszcza szpital po urodzeniu bliźniąt. Znakomitym pomysłem reżysera było też zastąpienie uroczystego Chóru, jaki mamy w oryginale jednym narratorem, który z prostotą i życzliwością człowieka równego postaciom, o jakich mówi, komentował to, co rozgrywa się na scenie.
Wreszcie jeszcze jednym udanym pomysłem reżysera było przedzielanie scen granymi na harmonii melodiami, które Zbigniew Turski skomponował w oparciu o motywy rosyjskich rzewnych pieśni. Znakomicie pomagało to do stworzenia nastroju i podnosiło emocjonalność widowiska.
Wykonawcy dali po prostu koncert gry. Zacznijmy od stojącego pozornie na uboczu, a kierującego widowiskiem narratora, którym był Tadeusz Fijewski, tak po ludzku spoglądający na to, co się wokół niego dzieje.
Marta Lipińska w roli Wali, dziewczyny wokół której nie tylko skupia się zainteresowanie mężczyzn, ale obraca się cała akcja sztuki, zdobyła widzów od pierwszej chwili urokiem i naturalnością. Potrafiła ukazać zmienność nastrojów tej ładnej dziewczyny od zalotności i przekory poprzez wewnętrzne wahania - aż do rozpaczy po tragicznej śmierci męża. Mieczysław Czechowicz w roli Sergiusza był naprawdę niezrównany. Jaką świetną gamą środków artystycznych rozporządza ten pomysłowy aktor! Za jedną choćby scenę serdecznego, radosnego śmiechu w chwili, gdy dowiedział się, że jest ojcem bliźniąt, należy mu się najwyższa pochwała, a podobnych momentów było więcej. Józef Nalberczak jako drugi partner Wali był, jak należy, spokojny aż do oschłości, powściągliwy i bardzo prawdziwy. Ryszarda Hanin ma prawo uważać swą role Larysy za jedną z najlepszych w swej karierze artystycznej: potrafiła oddać wiele odcieni postaci tej dobrej przyjaciółki Wali, zwłaszcza w drugiej części sztuki, gdy jest szczęśliwą narzeczoną Serdiuka. Tego ostatniego grał Henryk Borowski z pełnym zrozumieniem postaci nieśmiałego starego kawalera, który wreszcie zdecydował się na wybór żony i z dużym poczuciem humoru.
Zbiorowe sceny, w których występowali wymienieni aktorzy, dopełniali swą trafna grą Józef Konieczny (Rodik), Ryszard Ostałowski (Denis), Bogusław Stokowski (Łapczenko), Zofia Saretok (Zinka) i inni.
Zmienną scenografię w sposób funkcjonalny skomponowała Ewa Starowieyska. Ładnie prezentował się krajobraz, złożony z drzew jak gdyby prześwitujących zza mgły.