Sen o Kukułczynie Chmurnym
Przy różnych okazjach dowiadujemy się na nowo, że dramat antyczny pozostaje wciąż żywy. Zapewne, choć - niestety - teatry nasze nie kwapią się zbytnio z dostarczaniem argumentów, które by to mogły potwierdzić. Dramat antyczny niezbyt często gości na naszych scenach, choć ma swych entuzjastów (przykładem jest tu Józef Para, który w tej dziedzinie doszedł do interesujących rezultatów). Ale dotyczy to raczej tragedii. Komedie grywa się rzadko i na palcach jednej ręki można by wyliczyć tytuły tych, które w powojennym trzydziestoleciu gościły na naszych scenach. Największym powodzeniem cieszy się Gromiwoja, potem - Żaby (na wspomnienie Dejmkowych dziś jeszcze się śmieję). Ptaki w adaptacji Jareckiego grał przed laty warszawski Teatr Dramatyczny. Teraz oglądamy je w ślicznej, cieszącej nowością sali Teatru Powszechnego.
Nowy przekład Ptaków - dzieło Artura Sandauera - nie jest adaptacją, przynajmniej w potocznym rozumieniu tego słowa, gdyż jest rzeczą oczywistą, że przyswojenie dzisiejszej publiczności liczącego ponad 20 wieków utworu wymaga odejścia od filologicznej wierności słowu oryginału w kierunku współczesnych norm językowych. Tłumacz uwspółcześnił więc język i otwarcie się do tego przyznaje: "Absolutnie kpię sobie z dosłowności filologicznej" - czytamy w programie. I dalej: "Starożytny język grecki nie ma czasowego odpowiednika ani w starej ani w nowej polszczyźnie: obie są równie od niego odległe. Wobec tego staram się posługiwać językiem dzisiejszym, zaznaczając z lekka czasowy dystans".
Trudno nie przyznać racji znakomitemu znawcy antyku; wątpiących wystarczy odesłać do przekładu Bogusława Butrymowicza:
My zwiastujemy wam zimę,
wiosnę, lato
i jesień - nie lecim hen, do
niebieskich stref,
zachmurnych gdzieś przed
wami szukać leż,
gdzie tronuje Zews, gnuśnych
pełen pych!
My użyczym wam zawsze
darów swych,
waszym dzieciom wraz,
wnukom waszym też:
bogactwa, szczęścia i mocy,
radości, śpiewu - w dzień,
spoczynku - w nocy,
gędźby, rozkosznych uczt,
pieśni i wiecznej młodości,
ba, nawet ptasiego
mleka!
A taką wersję tego samego Chóru (w Parabazie I) proponuje Artur Sandauer:
Pora upalna czy też chłodna,
Czy wiatr, czy deszcz,
usłyszysz od nas.
Nie uciekniemy gdzieś, za
chmury,
By jak Zeus patrzeć na świat
z góry,
Ale obecni tutaj, blisko,
Oko będziemy mieć na
wszystko.
Wam, waszym dzieciom,
dziatkom dziatek
Ześlemy zdrowie i dostatek,
Radość, swawole, śmiechy,
tany,
Ptasiego mleka pełne dzbany;
Co komu żywnie się spodoba,
Z naszego to dostanie dzioba.
Ułatwiwszy w ten sposób zadanie aktorom (przynajmniej w zakresie fonetyki) tłumacz nie ułatwił jednak zadania reżyserowi. Politycznym i wyraźnie zabarwionym społecznie komediom autora Pokoju dziś nie wystarcza sama tylko językowa adaptacja tekstu. Inscenizator Ptaków musi jeszcze znaleźć formułę teatralną, która słowom poety pomoże przeskoczyć rampę i poruszyć serca widzów. Ryszard Major próbował znaleźć tę formułę w konwencji teatru studenckiego (może by mu się to udało, gdyby przedstawienie Ptaków realizował rzeczywiście w prawdziwym teatrze studenckim). A że dzisiaj nawet młodzież - także studencka - nie wierzy w żadne utopie, reżyser postanowił, że cała przygoda dwóch przedsiębiorczych Ateńczyków będzie po prostu snem, który umili spoczynek strudzonym wędrówką Euelpidesowi i Pistetajrosowi.
Taką możliwość inscenizacyjnego rozwiązania motywuje - choć nie w bezpośrednich sformułowaniach - zamieszczony w programie artykuł Małgorzaty Szpakowskiej pt. Marzenie Arystofanesa, którego autorka wyraźnie zaznacza - z jednej strony - baśniowość fabuły komedii, z drugiej zaś przypomina, że ukazane w Ptakach utopijne państwo ptasie jest swoistym marzeniem, marzeniem kompensacyjnym członka społeczeństwa niedawno pokonanego w wojnie (peloponeskiej). Taką formą marzenia kompensacyjnego może być przecież sen! Konwencja snu-baśni jest oczywiście bardzo wygodna: we śnie może zdarzyć się wszystko, nawet to, że taki właśnie Pistetajros, którego scenograf odział w podkoszulek i standardowy czarny garnitur, a reżyser ustawił na pograniczu chłopka-roztropka i tzw. dużego cwaniaka - poślubia Władzę, córkę Zeusa.
Ta bajeczka z mitologicznymi dygresjami (dobrze jest, gdy widz sam już wie coś o Prometeuszu, Irydzie, Posejdonie i Heraklesie) niezbyt ciekawie prezentuje się w pierwszej części spektaklu, mimo że chór ptaków, ślicznie i kolorowo przybrany w modne garniturki z falbankami, bardzo ładnie tańczy, trzepoce się i śpiewa (aktorzy, bardzo sprawni, zasłużyli na same pochwały). Druga część przedstawienia jest na szczęście o wiele bardziej dynamiczna, co wynika zresztą z dramaturgii utworu, złożonego tu z miniaturowych scenek-skeczów, w których króluje twórca ptasiego grodu, Pistetajros - Franciszek Pieczka.
Wbrew pozorom, Pieczka nie jest aktorem, którego można by łatwo zaszeregować wedle dawnych kryteriów zawodu. Nie można go też nazwać komikiem, chociaż można i należy powierzać mu role komediowe. Postać Pistetajrosa (któremu sekunduje nad wyraz sympatyczny Euelpides Kazimierza Kaczora) nie została chyba w tym przedstawieniu zbyt przemyślana od strony reżyserskiej. Obaj Ateńczycy wyglądają jak chłopo-robotnicy, którzy w niedzielę wybrali się na przechadzkę i zabłądzili; tak się też początkowo zachowują. Przemówienie, jakie Pistetajros wygłasza do ptaków, świadczy jednak nie tylko o jego elokwencji, lecz także stanowi dowód ogromnego sprytu politycznego i znajomości psychologii. Objąwszy ster rządów Pistetajros okazuje się władcą mądrym i przewidującym, świetnym dyplomatą, a także bezbłędnie umie sobie poradzić z przybywającymi do Kukułczyna naciągaczami różnego autoramentu.
Tę zaskakującą i, mówiąc szczerze, niezbyt umotywowaną przemianę, Pieczka uwierzytelnia talentem, siłą komiczną i swą niezwykłą indywidualnością. Niewielu aktorom dane jest to, że widz - patrząc na nich - wierzy im bez zastrzeżeń, chętnie, wręcz radośnie. Pieczka do takich właśnie aktorów należy.
Większość pozostałych wykonawców występuje w podwójnych rolach: prócz uczestnictwa w ptasim chórze grają niewielkie ale efektowne role epizodyczne w drugiej części spektaklu. W tych epizodach upamiętniają się: Bronisław Pawlik (Prometeusz), Władysław Kowalski (Posejdon), Jan Jeruzal (Trybał) i Andrzej Piszczatowski (Poeta dytyrambiczny).