Artykuły

Zlikwidować teatr

Teatr nie jest ludziom już potrzebny i jest kosztowny w utrzymaniu. A zlikwidowany też da sobie radę - pisze Artur Pałyga w felietonie dla e-teatru.

Chciałem napisać przekonujący, całkowicie i na serio w roli, list wykazujący czarno na białym, iż teatr w mieście, na utrzymaniu samorządu, lepiej jest zlikwidować. Jest sporo ludzi, którzy tak myślą, w tym i ci, którym o takich rzeczach daliśmy prawo decydować, a którzy nie do końca potrafią swoje racje uzasadnić. Zadaniem teatru, a w szczególności literata, jest pomóc im znaleźć, jak to mówią, odpowiednie rzeczy słowo. Wypowiedzieć niewyrażalne. Teatr kosztuje taką miejską społeczność ogromnie dużo pieniędzy, a nic z niego nie ma dla miasta. Jeżeli teatr rzeczywiście jest ludziom potrzebny, to da sobie radę nawet zlikwidowany. Nie ma miejskich kin, więc dlaczego istnieje miejski teatr? Nie ma nawet wojewódzkich kin, ani państwowych! Czy kino jest gorszą sztuką? A jak sobie radzi! Można sobie wyobrazić, że po zlikwidowaniu wszystkich teatrów, powstaje w Polsce dziewięć teatropleksów, w każdym po 24 sceny obrotowe, na których od dziesiątej rano do północy grane są sztuki, nie tylko te popularne. Jest miejsce i na teatr ambitny, a dla najambitniejszych grupa pasjonatów prowadzi dekat - dyskusyjny klub teatralny we wtorki o czternastej. Wszystko by się jakoś ułożyło. A jeśli by się nie ułożyło, to znaczyłoby, że teatr nie jest ludziom już potrzebny. Prosta sprawa. Wszyscy czują, że w dyskusji na ten temat, w próbach osiągania kompromisu, jest coś zdradliwego dla obu stron. Likwidacja jest rozwiązaniem najuczciwszym. I dla nas, i dla was (to wy stworzyliście podział na was i na nas, my mówiliśmy w imieniu całości). Oczywiście wartałoby może powołać jakiś Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej, który dotowałby kilka nowych spektakli w sezonie. C'est tout.

Cały tydzień myślałem, żeby napisać właśnie taki felieton. Ale bez wahań, i tak, żeby tak naprawdę! Ale im bardziej wcielałem się w rolę takiego człowieka, który osiągnął wysoki szczebel kariery uczciwą pracą w urzędzie, bądź głosami wielu tysięcy ludzi wybrany został burmistrzem, prezydentem i ma za sobą duże życiowe doświadczenie, tym trudniej było mi szukać jakichś argumentów za likwidacją w takiej liczbie, aby starczyło na porządnej długości felieton, ponieważ sprawa wydawała mi się po prostu oczywista i Bóg wie, że jedynie groźba pyskówki z artystami, którzy są cwani i mają znajomych Żydów, powodowała, że się z tą likwidacją wstrzymywałem. Do dziś. Bo sprawa dojrzała, a w powietrzu krąży potrzeba radykalnych działań. I wiem, że pewna część społeczeństwa pobuczy trochę i przestanie, część w ciszy będzie zadowolona lub wyczekująca, część w ogóle nie zauważy zmiany, a dużej, może nawet większej części ta zmiana się spodoba. Czemu jeden procent na kulturę ma iść na teatry, a nie sztukę cyrkową? No dobrze, cyrk się nie podoba dziś. Ale książki? Wydają je prywatne wydawnictwa, nie samorządowe i nie państwowe, a mamy ich taki zalew na rynku i wygląda na to, że mają się dobrze, skoro wciąż tyle tych książek wydają. Wystarczy wejść do pierwszego lepszego empiku, żeby się przekonać. Może z teatrami będzie podobnie. Należy spróbować. Dość kompromisów! Trzeba konsekwencji!

Chciałem.

Może jeszcze wyjdzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji