Artykuły

Mamy, żony, aktorki...

EDYTA NIEWIŃSKA-VAN DER MOERN i KATARZYNA KLIMEK przyjaźnią się, pracują w tym samym teatrze, ale po raz pierwszy wspólnie tworzą autorski spektakl od początku do końca. Są bowiem reżyserkami, autorkami scenariusza i odtwórczyniami tytułowych ról w nowym przedstawieniu szczecińskiej "Pleciugi" - "Zuzu i Lulu".

SZCZĘŚLIWE zony i mamy. - Świetnie się uzupełniamy w pracy. Mamy nadzieję, że do premiery nie będziemy miały kryzysu - żartują Edyta Niewińska-Van der Moeren i Katarzyna Klimek.

PANIE poznały się w teatrze. Szybko znalazły wspólny język. A nawet był taki okres, kiedy pani Kasia, jako świeżo upieczona aktorka, mieszkała u państwa Van der Moeren. - Mój mąż pracował wtedy pod Warszawą, przyjeżdżał tylko na weekendy, a ja byłam w ciąży i było mi raźniej, że ktoś jest ze mną - opowiada Edyta Niewińska. - Teraz jesteśmy z Kasią, Piotrem i ich dziećmi jak rodzina. Zresztą, ostatnio bardzo rozczuliła mnie moja czteroletnia Ada. Kiedy siedziałam smutna po wyjeździe ze Szczecina mojej mamy i siostry, to córka powiedziała: "Mamo, przecież masz tu siostrę. Ciocia Kasia jest twoją siostrą". Bo rzeczywiście jesteśmy rodziną. Obie z Kasią pochodzimy z Podlasia, mój mąż jest z Belgii, więc bliskich nie mamy na miejscu. Dlatego pomagamy sobie w różnych sytuacjach.

Kiedy rodziły się kolejne dzieci aktorek, bywało, że panie doradzały sobie w kwestii wychowania czy pielęgnacji maluchów. - Moja Gabrysia jest o kilka miesięcy młodsza od Ady. Bywało zatem, że z różnymi wątpliwościami czy problemami dzwoniłam do Edyty - opowiada Kasia Klimek. - Te rozmowy wpływały na mnie bardzo uspokajająco, bo Edyta zawsze mnie pocieszała i zapewniała, że to minie. Jak się bowiem wtedy okazywało, Edyta przechodziła wcześniej to samo z Adą. Poza tym, wtedy miała większe doświadczenie jako mama dwójki maluchów. A ja dopiero debiutowałam w macierzyństwie.

Swoje umiejętności aktorskie Kasia i Edyta wykorzystują nie tylko w teatrze, ale i w... domu. Kiedy czytają dzieciom książki, to

nie mogą się oprzeć i modulują głosem, chcąc odtworzyć postaci książkowe. - Moje maluchy są dużo bardziej zainteresowane lekturą, kiedy tak właśnie im czytam książeczki - przyznaje K. Klimek. Panie przygotowują się właśnie do premiery, która została zaplanowana na 1 czerwca. Spektakl jest realizowany niejako w "rodzinnym sosie", bowiem dzieci obu aktorek będą bohaterami przedstawienia swoich mam, z kolei muzykę napisał mąż pani Kasi - Piotr Klimek (kompozytor jest autorem m.in. piosenek do przebojowego spektaklu pleciugowego "Pippi Pończoszanka" oraz oprawy muzycznej multimedialnej fontanny przy teatrze). Z kolei mąż pani Edyty bardzo pomógł "ogarnąć" najmłodszych "aktorów" podczas prób. Panie przyznają bowiem, że ich artystyczne osobowości nie zawsze sprawdzają się w roli organizatorek. Ale to jeszcze nie koniec włączenia "rodziny" do pracy w teatrze. - W przygotowaniach do spektaklu brał też udział pies Kasi - Maks, nasz królik i kot teściów Kasi - dopowiada E. Niewińska. - Żeby psa zachęcić do "pracy" i wykazania się na próbie, Kasia kupiła sporo kabanosów. Miał być nimi nagradzany za wykonanie zadania. Niestety, Maks najadł się kabanosów przed próbą i potem nie był zainteresowany ani jedzeniem, ani wykonywaniem poleceń - śmieje się aktorka.

Artystki przyznają, że ich dzieci ogromnie pomagają w tworzeniu spektaklu. - Czasami podczas pracy nad jakąś sceną zastanawiamy się, jak zareagowałyby w tym momencie nasze dzieci - opowiada E. Niewińska. - Ich spontaniczne reakcje mówią nam wiele o tym, jak będą reagowali w różnych momentach potencjalni mali widzowie. - Szczególnie cenne są dla nas uwagi córki Edyty, dziewięcioletniej Igi. Ona właściwie wychowała się w teatrze i ma "czuja" do tego, co może się podobać widowni, a co nie - dodaje K. Klimek. - To bardzo rezolutna dziewczynka, dlatego jej podpowiedzi natychmiast wykorzystujemy.

Jak opowiadają obie panie, dla ich dzieci całkiem naturalne jest to, że mamy są aktorkami. Choć czasami dość zaskakująco reagują na nie w kostiumach teatralnych. - Dziewczynki były zachwycone, kiedy zobaczyły nas umalowane i przebrane za Zuzu i Lulu. Ale mój dwuipółletni Jaś trochę się przestraszył i kazał mi zmyć makijaż - wspomina K. Klimek. - Z kolei Gabrysia absolutnie nie chciała do mnie podejść, kiedy miałam na sobie strój ze spektaklu "Kum i Plum". Wiedziała, że to ja, ale pojawił się w niej jakiś opór. -A Iga zaczyna komentować stroje, jakie noszę na scenie - dodaje E. Niewińska. - W "Pippi Pończoszance" gram nauczycielkę i mam taki strój z wypchanym tyłeczkiem. Córka powiedziała mi, że głupio tak wyglądam. Z kolei po premierze "Słonia", gdzie obie z Kasią grałyśmy Hawajki, Iga wprost powiedziała, że musimy się z ciocią odchudzić...

Realizacja autorskiego spektaklu w tym momencie życia, w jakim są obecnie panie, jest dla nich wyjątkową radością. - Dobrze, że udało nam się go zrealizować właśnie teraz, kiedy nasze dzieci są jeszcze małe - zaznacza E. Niewińska. - Mogą być bowiem widzami "Pleciugi" i jednocześnie pomagać nam w pracy, włączając się ze swoimi komentarzami. Zresztą, sam pomysł na spektakl przyszedł nam do głowy kilka lat temu. A obecny kształt scenariusza to wynik rozmów całych naszych rodzin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji