Artykuły

Jose, Bóg oddaje w twoje ręce honor polskiego muzyka

Dyrygent Jose Maria Florencio, zastępca dyrektora Opery Bałtyckiej ds. artystycznych, w atmosferze skandalu zrezygnował w zeszłym tygodniu z pracy w Gdańsku. "Zasługuję na lepszą orkiestrę" - napisał na Facebooku. - Konflikty pomiędzy przełożonymi i podwładnymi zdarzają się w każdej pracy. Także w teatrze operowym - komentuje Jerzy Snakowski, znawca opery. A konflik przypomina Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Salome" Ryszarda Straussa w reżyserii Marka Weissa to najnowsza premiera gdańskiej Opery Bałtyckiej i jednocześnie jedna z najlepszych inscenizacji tej sceny w ostatnich latach. W tym przedstawieniu orkiestra jest równie ważna co śpiewacy - dlatego reżyser posadził muzyków na scenie, a nie (jak to zawsze bywa) w kanale dla orkiestry. "Najmocniejszym atutem gdańskiej adaptacji jest strona muzyczna. Jose Maria Florencio prowadził orkiestrę z energią, spontanicznością i ekspansywnie. W grze orkiestry nie zabrakło tego, co jest w Straussie szczególnie ważne: naturalnego pulsu biegnącego niezależnie od kreski taktowej i nakręcającej akcję napiętej ekspresji" - napisała w recenzji Katarzyna Chmura, dziennikarka "Gazety Wyborczej Trójmiasto".

Tresura, nie próba

Choć od premiery minęły trzy tygodnie, orkiestra dalej ma ćwiczyć muzykę do "Salome". To normalne: tylko częste powtarzanie utworu może doprowadzić grę do perfekcji. Jednak poranna próba w środę 4 maja nie była taka jak inne.

Prowadził ją -jak zwykle - Jose Maria Florencio, urodzony w Brazylii dyrygent, zastępca dyrektora Opery Bałtyckiej ds. artystycznych. Początek próby był udany. Nagle jedna z instrumentalistek popełniła drobny błąd. Dyrygent wpadł w złość, zaczaj krzyczeć, parokrotnie uderzył pięściami w pulpit z nutami artystki. Potem kazał wielokrotnie powtarzać ten fragment całej sekcji. - To już nie była próba, to była tresura i zwykłe znęcanie się nad muzykami - uważa Anna Sawicka, wiolonczelistka pracująca w Operze Bałtyckiej od początku lat 80., szefowa związków zawodowych.

- W przerwie ustaliliśmy, że nie gramy do czasu, aż Florencio nas przeprosi - opowiada dalej Sawicka. - Dyrygent wszedł na salę, ale nie dal znaku do gry. To subtelna sytuacja; musiał wyczuć nasz opór. Florencio powiedział parę przykrych słów, wyszedł zdenerwowany z budynku i już nie wrócił. W każdym razie nie doszło do takich form protestu, które są nieprzyjęte w świecie opery: nie odmówiliśmy wykonania polecenia, nie zerwaliśmy próby. Czy orkiestra zaczęłaby grać, gdyby jednak dał znak? Trudno dziś na to odpowiedzieć.

Jeszcze tego samego dnia Jose Maria Florencio swoją decyzję ogłosił na Facebooku. "Dzisiaj zakończyłem swoją współpracę z Operą Bałtycką" - napisał w trzech językach: po polsku, portugalsku i angielsku. Mocniejsze wpisy Florencia znaleźć można wśród komentarzy. Pisze tam m.in. "dosyć mierności... nie ma co czekać dłużej, bo inaczej będę przyklejany już na dobre do tego miejsca, a zasługuję na lepszą orkiestrę...", "w Gdańsku czuje się jak nikomu nie potrzebnym D. Kichotem".

Muzyk do dyrygenta: Frajerze!

Animozje pomiędzy muzykami w operze i dyrygentem - czy aktorami w teatrze i reżyserem - nie należą do rzadkości. Często też przyjmują o wiele ostrzejsze formy niż spięcie w Operze Bałtyckiej.

Chociażby konflikt pomiędzy muzykami orkiestry Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku a dyrygentem Marcinem Nałęczem-Niesiołowskim. Na YouTube znaleźć można film z próby z marca 2011 roku, nakręcony komórką przez jednego z muzyków. Nałęcz-Niesiołowski trzykrotnie daje znak do rozpoczęcia gry - muzycy nie siadają, cały czas stoją, nie biorą nawet do ręki instrumentów. Gdy dyrygent wychodzi z sali, cały zespół żegna go tupaniem. - Frajerze! - krzyczy nawet za wychodzącym jeden z muzyków.

W Gdańskim Teatrze Wybrzeże w styczniu 2008 roku zespól aktorski doprowadził do zwolnienia Krzysztofa Gawrona, młodego reżysera przygotowującego premierę "Więzienia powszechnego" Dirka Dobbrowa. - Był pomiędzy nami a reżyserem konflikt artystyczny dotyczący wizji spektaklu

- przyznaje, prosząc o anonimowość, jedna z osób występujących w "Więzieniu powszechnym". - Tekst Dobbrowa jest trudny i wymagający. A Tomasz Gawron nie był przygotowany do jego realizacji, nie bardzo wiedział, co chce z nim zrobić. Aktorzy poprosili o interwencję Adama Orzechowskiego, dyrektora Wybrzeża. Ten odsunął Gawrona od spektaklu i sam doprowadził przedstawienie do premiery.

- Wielu dyrygentów źle traktuje muzyków

- przyznaje Sawicka. - I to wcale nie muszą być krzyki. Część z nich zachowuje się spokojnie, a tak krytykuje artystów, że doprowadza ich do histerii i załamania nerwowego. Nawet jeden ze znanych polskich dyrygentów, ze względu na siwe włosy, ma w środowisku przezwisko "Biała śmierć".

Opera i karate

Jose Maria Florencio to jeden z najzdolniejszych dyrygentów w kraju. Urodzony w Brazylii artysta w Polsce mieszka już ponad pół wieku. Studiował w Belo Horizonte, Nowym Jorku, Wiedniu oraz w Warszawskiej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina W swojej karierze pracował - często na stanowiskach dyrektorskich - w Teatrze Wielkim w Łodzi, Operze we Wrocławiu, Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie, Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu, Filharmonii Poznańskiej oraz Orquestra Sinfonica de Theatro Municipal de Sao Paulo.

Do Opery Bałtyckiej w Gdańsku Florencio przyszedł razem z nowym dyrektorem Markiem Weissem na początku 2008 roku.

- Moim zdaniem jest to najlepszy dyrygent operowy w Polsce. Jego osoba gwarantuje wysoki poziom spektakli - podkreślał wtedy Weiss.

Po pracy muzyk relaksuje się, uprawiając... karate shotokan. Ma na swoim koncie nawet parę medali na turniejach tego sportu.

Od 4 maja dyrygent nie odbiera telefonów od dziennikarzy. Także wczoraj nie udało nam się do niego dodzwonić. W wywiadzie z okazji 25-lecia kariery artystycznej mówił "Gazecie": - Mój profesor, kiedy dostałem moje pierwsze poważne zawodowe angaże, powiedział: "Jose, Bóg oddaje w twoje ręce honor polskiego muzyka, a ty będziesz się musiał kiedyś z nim z tego rozliczyć". Zawsze przypominam sobie o tym i wiem, że muszę podchodzić bardzo poważnie do swojego dzieła oraz brać odpowiedzialność za ludzi, z którymi pracuję.

Plusy i minusy

- Takie spięcia, jak w trakcie próby "Salome", zdarzały się już wcześniej - komentuje anonimowo były pracownik Opery. - Florencio jest świetnym dyrygentem, ale jednocześnie osobą strasznie nerwową, wybuchową i nie szanuje ludzi. - Raz nawet zdarzyła się sytuacja, że dyrygent użył pod naszym adresem obraźliwych słów w trakcie spektaklu - mówi Anna Sawicka. - Doskonale to słyszeli widzowie w pierwszych rzędach. Orkiestra wyszła wtedy w trakcie braw.

Marek Weiss, dyrektor Opery Bałtyckiej: - Nie ma co ukrywać: dyrygent często obrażał artystów. Zawsze próbowaliśmy takie spięcia łagodzić, tym razem się nie udało. Po czyjej stronie leżała wina? Nie będę się nad tym nawet zastanawiał. Florencio zostawił nas z dnia na dzień, w trakcie trudnych prób. Można powiedzieć, że jesteśmy w ogniu walki, a on zrejterował. W takiej sytuacji nie widzę możliwości dalszej z nim współpracy.

Z drugiej strony Jose Maria Florencio to utalentowany dyrygent, który w ciągu trzech lat zauważalnie poprawił jakość gry gdańskiej orkiestry. W efekcie spektakle Opery Bałtyckiej transmitowane były przez kanał muzyczny Mezzo, telewizja BBC zaliczyła ją do najciekawszych teatrów operowych w Europie. Sam Jose Maria Florencio nominowany był w ostatnich miesiącach min. do nagrody czytelników "Gazety Wyborczej Trójmiasto" Sztormu Roku 2010 (za "konsekwentne podnoszenie poziomu muzycznego przedstawień w Operze Bałtyckiej, za charyzmę za pulpitem i przekonujące wizje interpretacyjne Czarodziejskiego fletu Mozarta i Makbeta Verdiego") oraz Pomorskiej Nagrody Artystycznej (za "najwyższą światową klasę, jakość i spójność warstwy muzycznej dwóch niezwykle ważnych premier operowych - czarodziejskiego fletu Mozarta i Makbeta Verdiego).

- Orkiestra Opery Bałtyckiej jest orkiestrą o bardzo ciekawych możliwościach artystycznych - mówił dyrygent pół roku temu. - W jej grze jest pewna emocjonalność, zaangażowanie, rzadko spotykane u innych orkiestr w tym kraju. Wiedziałem toj uż od "pierwszych dźwięków" naszej współpracy. Nie mam wątpliwości, że muzycy dokonują postępu, który jest unikalny w skali tego kraju.

- Praca z Florencio miała plusy i minusy - przyznaje Sawicka. - Minusem był na pewno jego charakter. Plusy to doskonała muzykalność, fachowość, świetne przygotowanie. Florencio ma jeszcze jedną cechę, która czasem jest plusem, czasem minusem: jest bezkompromisowy w osiągnięciu dobrego efektu w pracy. Pomimo tego, co się stało na próbie, naprawdę cenię go jako muzyka.

Nie ma ludzi niezastąpionych

- Faktycznie maestro Florencio był bardzo ważnym ogniwem zespołu artystycznego Opery; jeśli nawet nie najważniejszym - mówi Marek Weiss. - Ale w teatrze nie ma ludzi niezastąpionych. Na szczęście Opera Bałtycka cieszy się dobrą renomą w kraju i znalezienie odpowiednich dyrygentów nie powinno być problemem. Nowego dyrektora ds. artystycznych znąjdziemy jak najszybciej, ale bez zbędnego pośpiechu. Przecież ta osoba odpowiada za całą stronę muzyczną opery.

- Uważam, że tak naprawdę w Operze Bałtyckiej nic groźnego się nie stało - komentuje Jerzy Snakowski, znawca opery, wykładowca Akademii Muzycznej im. Moniuszki w Gdańsku, były wicedyrektor Opery Bałtyckiej. - Odszedł dobry dyrygent, ale przecież zostali dobrzy muzycy. Konflikty pomiędzy przełożonymi i podwładnymi zdarzają się w każdej pracy, także w teatrze operowym. Florencio wykonał w Operze Bałtyckiej kawał dobrej roboty. I choć napisał na Facebooku, że orkiestra jest zła, to raczej powodowany chwilowymi emocjami. Myślę, że praca przez te trzy lata musiała mu sprawiać satysfakcję. Inaczej sam by odszedł wcześniej. Dyrektor Weiss mówił, że nie wyobraża sobie pracy z nikim innym niż Florencio. Cóż, teraz będzie musiał to sobie wyobrazić.

Obecnie obowiązki kierownika muzycznego Opery pełni Dariusz Tabisz, dyrygent, dotychczasowy kierownik chóru. To on dyrygował - z powodzeniem - ostatnimi spektaklami "Salome".

W najbliższy weekend w Operze Bałtyckiej można będzie zobaczyć "Wesele Figara" Mozarta. Gościnnie gdańską orkiestrę poprowadzi Francesco Bottigliero. Urodzony we Włoszech dyrygent pracował w swojej karierze już m. in. z Narodową Orkiestrą Filharmonii w Sibiu w Rumunii, Mołdawską Orkiestrą Symfoniczną w Kiszyniowie, Kongresową Orkiestrą Symfoniczną w Sankt Petersburgu, Operą Wrocławską, Filharmonią Krakowską i Teatrem Wielkim w Poznaniu.

Zegnaj, Florencio!

6 maja - czyli zaledwie dwa dni po aferze na próbie - Marek Weiss napisał na swoim blogu: "Orkiestra Opery Bałtyckiej długo i cierpliwie godziła się z temperamentem genialnego ma-estra. Pokornie poddawali się jego woli i zawieszali swoją godność na kołku. Każda cierpliwość ma jednak swoje granice. Skończyło się gwałtownie i boleśnie dla obu stron. Nie ma Florencja. Musimy sobie dalej radzić sami. Dzisiaj fenomenalnie zadyrygował Salome Darek Tabisz, wychowanek i oddany asystent Florencja. Komu by do głowy przyszło z owacyjnie oklaskującej go widowni, że dyrygował spektaklem operowym po raz pierwszy w życiu? Ten wyczyn przejdzie do historii polskiej opery. Żegnaj Florencio! Witaj Darku! Dziękujemy Ci wszyscy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji