Artykuły

Gra pozorów

"A komórka dzwoni" w reż. Norberta Rakowskiego w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Współczesnym.

Pokazana nietypowo w niedzielę "A komórka dzwoni" Sary Ruhl w reżyserii Norberta Rakowskiego to szósta, ostatnia, premiera w tym sezonie i jednocześnie dwusetna w historii Teatru Współczesnego. Dobrze zagrana i dobrze przyjęta komedia skłania do zastanowienia się nad współczesną moralnością.

Bohaterce sztuki, 40-letniej Jean, przez przypadek wpada w ręce komórka Gordona, nieznanego jej mężczyzny. Nieżyjącego mężczyzny, dodajmy. Odbierając wszystkie połączenia i spotykając się z dzwoniącymi, Jean wchodzi świat, do którego nie należy. By usprawiedliwić swoją w nim obecność, wymyśla kolejne kłamstewka, przywdziewa kolejne maski. W miarę upływu czasu, okazuje się, że nie tylko Jean udaje kogoś, kim wcale nie jest...

"A komórka dzwoni" z pozoru jest niewinną historyjką o ciągu zabawnych przypadków, który mógłby zdarzyć się każdemu. Gdy się jednak przyjrzeć uważnie, okazuje się, że pod wątłą treścią kłębią się rzeczy znane każdemu z nas: koniunkturalizm, fałszywa moralność, nieszczerość, ale także samotność i tęsknota za prawdziwym uczuciem. Bohaterka

sztuki stara się być dobra: nie je mięsa, nie ma własnej komórki, nie chce nikomu sprawiać przykrości, za wszelką cenę usiłuje uszczęśliwić rodzinę Gordona. Łatwość, z jaką Jean przychodzi obracanie się w kręgu lawinowo narastających kłamstw, stawia jednak tę dobroć pod znakiem zapytania.

To, że w świecie pozorów żyją też inni bohaterowie spektaklu, każe się zastanowić nad kondycją współczesnych ludzi, hierarchią ich wartości, pogonią za wygodą, bezpieczeństwem i popularnością.

W przedstawieniu Norberta Rakowskiego (w Szczecinie znanego z powszechnie chwalonego "Bliżej") udało się tę wielowarstwowość tekstu Sary Ruhl ładnie pokazać. Inscenizacja jest sprawnie zrobiona, dobrze zagrana przez cały pięcioosobowy zespół (Joanna Matuszak, Małgorzata Klara, Ewa Sobiech, Konrad Pawicki, Grzegorz Młudzik), nie nuży. Podobać się może nawiązująca do obrazów Edwarda Hoppera oszczędna scenografia Wojciecha Stefaniaka.

Premierowa publiczność spektakl przyjęła bardzo dobrze. Nic dziwnego - niezbyt skomplikowana fabuła idealnie pasuje do letniej aury i wakacyjnych nastrojów. Pewien niedosyt mogą czuć jedynie ci z widzów, którzy w teatrze poszukują artystycznej ambicji i głębokich refleksji -"A komórka dzwoni" to raczej preludium do poważnej dyskusji niż jej solidny fundament.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji