Artykuły

Witkacy w wersji pop

"Pożegnanie jesieni" w reż. Piotra Siekluckiego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Jacek Wakar w Przekroju.

"Pożegnanie jesieni" we Wrocławskim Teatrze Współczesnym poświęca wszystko na rzecz dobrej zabawy.

Książkę mam na półce, liczy ponad 400 stron. Można tę cegłę czytać jako powieść metafizyczną, rzecz o końcu starego świata i lęku przed rewolucją, wreszcie jako miłosną tragikomedię pełną ironicznych cytatów z klasycznych romansów początku ubiegłego stulecia. Można też próbować przekładać ją na język hipnotycznie działających obrazów. Zadanie trudne, ale wykonalne, co udowodnił w świetnej filmowej adaptacji Mariusz Treliński.

Filmowcy z arsenałem kina mają z Witkacym łatwiej. W teatrze wielu rzeczy pokazać się nie da. Jak oddać na scenie narkotyczne wizje, nie popadając w śmieszność? Niewielu się to udało. Dlatego lepiej może poskromić ambicje, czytać Witkacego "po fabule", nie bawić się w niuanse.

Tak czyni Piotr Sieklucki w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu.

Spektakl niespełna dwugodzinny, akcja gna niczym Messi do bramki Realu. W centrum zdarzeń jest Hela Bertz (świetna Marta Malikowska-Szymkiewicz) - istna hetera, prowokacyjna, bezczelna, gotowa wykorzystać swe cielesne powaby. Wokół krążą mężczyźni niemal metroseksualni, czyli Atanazy (Michał Szwed) i Prepudrech (Krzysztof Zych), pokraczni w miłosnych podrygach. Jest jeszcze zaręczona z pierwszym Zosia (zjawiskowa Aleksandra Dytko) - na pokaz składa ręce do modlitwy, ale za chwilę podwinie długą suknię i rozpocznie wcale nie niewinne igraszki. Sieklucki skupia się na historii miłosnego czworokąta, cały czas puszczając oko do widza. Aktorzy z Malikowską-Szymkiewicz i Krzysztofem Boczkowskim (zblazowany Łohoyski, gej i arystokrata) na czele bawią się swymi postaciami, czasem rysują je karykaturalną kreską. Sieklucki chętnie aranżuje taneczne sceny zbiorowe, inkrustując je całkiem współczesnymi przyśpiewkami. Dobrze się to ogląda, nie ma się chwili na zastanowienie, gdzie w tych wszystkich pląsach jest niejaki Witkacy. Co prawda w podtekście mamy temat wyobcowania - Hela walczy z kompleksem żydowskiego pochodzenia - ale na koniec pozostaje tylko zabawa. I nawet mi to nie przeszkadza. Bo czasem lubię obejrzeć spektakl na pewno nie studziennie mądry, ale przynajmniej atrakcyjny. I nie zadawać trudnych pytań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji