Komedia muzyczna
Teatr Polski im. Słowackiego wystawił milutką komedyjkę muzyczną, wyreżyserowaną z polotem przez Wacława Radulskiego p.t. "Czemu kłamiesz, kochanie?" Rzecz ta jest autorstwa dwu Wiedeńczyków Lengsfeldera i Tischa (który n.b. bawi obecnie w Londynie jako emigrant), z muzyką i piosenkami Maerkera i znanego polskiego pianisty, Ryszarda Franka. Komedia cieszyła się kiedyś w Polsce ogromnym powodzeniem.
Jest to bezpretensjonalna igraszka sceniczna, naelektryzowana dowcipem. Rodowód jej jest wiedeński, a najbliższą krewną "Mysz kościelna".
Wacław Radulski zapalił umiejętnie wszystkie światła komedii. Obsada zagrała koncertowo, oczywiście w granicach instrumentu, na którym koncertowała. Najsłabiej wypadła strona muzyczna. Może to skutek małej ilości prób, że doskonały akompaniator, W. Rapacki grał często sobie, a aktorzy śpiewali sobie.
Aktorsko najzabawniejszy był R. Ratschka w roli angielskiego kamerdynera, który przepysznie robił to, żeby się niczemu nie dziwić. A. Bożyński tryskał przednim humorem, mając zresztą olbrzymie wyprzedzenie swej wdzięcznej sylwetki Herkulesa, odzianego w szkocką spódniczkę. Danuta Karell udowodniła, że jest nie gorszą aktorką, niż pieśniarką. Posiada ona wyborny zmysł rytmiki i mimiki tanecznej. Rewelacją przedstawienia stał się autor dramatyczny, Edward Chudzyński. Ta rola wprost szukała Chudzyńskiego. Z. Rewkowski zagrał, jak zwykle, z wysoką inteligencją sceniczną. Reszty obsady dopełnili: Janina Sempolińska i bardzo udany F.Stawiński.
Dekorację wykonał czyściutko Jan Smosarski.